niedziela, 11 listopada 2018

Przybylski Łukasz - "Kamień przez Boga rzucony na szaniec..."

Ojcowie, inżynierowie i twórcy polskiej niepodległości. Wspominamy ich za każdym razem kiedy na kartce w kalendarzu pojawi się data 11 Listopada. W prasie, telewizji i internecie przewija się kolorowy korowód wielkich Polaków. Piłsudski, Dmowski, Witos, Haller, Muścicki, Korfanty, Daszuński... kto lepszy? Kto bardziej Polsce niepodległość zwrócił? Jednak czym byliby ci "inżynierowie" gdyby nie mieli budulca, by odrodzić Polskę po 123 latach?
W trakcie wzniosłych uroczystości tak rzadko lub wcale nie wspomina się tych, którzy walczyli i umierali za swój kraj. Tych szarych zwykłych i zapomnianych powstańców, legionistów, żołnierzy. Tych "niczym przez Boga kamienie rzucone na szaniec".

Atak 4 Pułku Legionów Polskich pod Jastkowem 31 lipca 1915 roku. Obraz Józefa Ryszkiewicza

Łukasz Przybylski jest dziś postacią prawie nieznaną i zapomnianą. Nikt nie napisał o nim książki ani nie nakręcił filmu. A był to człowiek, który w sercu nosił Polskę, w żyłach tętniła mu niepodległość, a serce biło w rytm mazurka. Był weteranem trzech powstań oraz pierwszej wojny światowej, dożył ponad stu lat, a dziś prawie nic o nim nie wiadomo.

Łukasz Przybylski urodził się najprawdopodobniej 1814, czyli 19 lat po utracie polskiej niepodległości, w okolicach Lipina niedaleko Włocławka. Nie wiadomo o jego dzieciństwie prawie nic. Poza tym, że był słuchaczem szkoły podchorążych w Warszawie, której instruktorem był między innymi Piotr Wysocki. Jako 16-letni chłopiec w nocy z 29 na 30 listopada wraz z innymi uczniami przeszedł przez most Sobieskiego, szturmując Belweder. Był to sygnał do rozpoczęcia powstania listopadowego. 25 lutego 1831 roku wziął udział w najbardziej krwawej bitwie powstania listopadowego o Olszynkę Grochowską. 40 tysięcy powstańców zagrodziło drogę do Warszawy 60 tysięcznej rosyjskiej armii. Pomimo przewagi wojska carskiego bitwę uznaje się za nierozstrzygniętą, ponieważ obie armie wycofały się z pola bitwy. Rosjanom nie udało się wejść do Warszawy, jednak ranny w głowę Przybylski dostał się do niewoli.
Kiedy w październiku upadło polskie powstanie, 17-letni chłopiec wcześniej siłą wcielony do carskiej armii, został zesłany na 25 lat na Syberię.


Fragment obrazu W. Kossaka - Olszynka grochowska

Po tych 25 latach Przybylski powrócił z powrotem na ziemię ojczystą. Już po 7 latach jednak Polacy znów poderwali się, próbując zerwać okowy niewoli. W 1919 roku kurier poznański pisał, wspominając o tym dzielnym człowieku:

»W roku 1863, kiedy Ojczyzna zrzucić usiłowała krępujące ją pęta ciemiężców, Przybylski nie pozostał głuchym na jej wołania«.

Jako 50-letni weteran powstania listopadowego objął dowodzenie nad jednym z oddziałów. W walkach pod Radzyminem, gdzie około 100 powstańców podzielonych na małe około 30-osobowe grupy nękały rosyjskiego zaborcę, doszło do kilku potyczek. W jednej z nich Przybylski znów trafił w ręce nieprzyjaciela. Tym razem zakuto go w kajdany i wtrącono na trzy lata do syberyjskich kopalń. Jakimś cudem udało mu się przeżyć gehennę pracy pod skutą lodem ziemią, wolność jednak nie okazała się prawdziwa. Weteran dwóch polskich zrywów niepodległościowych został zesłany na dożywotnie osiedlenie się  na Syberii. Zamieszkał w okręgu Irkuckim ponad 6 tysięcy kilometrów od ukochanej ojczyzny. Tam też zastał go wybuch wielkiej wojny, jednak była ona odległa dla stuletniego już mężczyzny. Bardziej dotknęły go wydarzenia z jesieni 1917 roku, kiedy bolszewicy wzniecili rewolucję październikową. Polski starzec poczuł, że opadły carskie kajdany i prikazy,  postanowił ruszyć na zachód, w stronę gdzie kiedyś była Polska. Udało mu się dotrzeć aż do terenów obecnej Białorusi, co samo w sobie jest już wyczynem godnym miana cudu. W okolicach Bobjurska jego oczy ujrzały coś, co z pewnością sprawiło, że musiał je przecierać ze zdziwienia. Żołnierze z polskimi orłami na hełmach i odznakami w kształcie krzyża z takim samym orzełkiem. Byli to żołnierze I Korpusu Polskiego w Rosji pod rozkazami generała Józefa Dowbor-Muśnickiego. Jeden z  żołnierzy tej formacji płk Artur Górski, dowódca 2 Pułku Saperów Kaniowskich, zapisał w swoich pamiętnikach wzmiankę na temat tego spotkania:

»Poczuł żołnierz listopadowy dawny młody wigor w kościach, zobaczył się na powrót kadetem, trzasnął z siebie wiek żywota jak sen z młodych powiek i już w dni kilka siedział na koniu z lancą w ręku«.

Pomnik "Dowborczyków" wzniesiony w 1930 na Wybrzeżu Kościuszkowskim w Warszawie. Rozebrany przez komunistów w 1949 roku.

Ten kadet szkoły podchorążych, bijący się z Rosjanami u boku Józefa Chłopickiego, miał wtedy już 104 lata. Nie przeszkadzało mu to jednak przebyć szlak bojowy razem z I Korpusem Polskim. Oddziały były pierwotnie tworzone przez Rosjan, jednak po dojściu bolszewików do władzy, sytuacja diametralnie się zmieniła. Postawili oni Polakom warunki nie do przyjęcia, wskutek czego doszło do walk korpusu z oddziałami Gwardii Czerwonej. Do maja 1918 Polacy a razem z nimi Łukasz Przybylski walczyli z sowietami po stronie niemieckiej w szeregu bitew. Ostatecznie po zawarciu traktatu brzeskiego korpus został rozwiązany przez Niemców, a żołnierze przybyli w większości do Warszawy, gdzie odegrali znaczącą rolę w odzyskaniu niepodległości.
Tak więc nasz dzielny wiarus doczekał się wreszcie chwili, na którą czekał całe życie i o którą walczył. Najwidoczniej jednak nie potrafił odejść na zasłużony odpoczynek i siedzieć bezczynnie kiedy trwały jeszcze walki. W 1919 roku w wieku 105 lat Przybylski rusza do Wielkopolski, by tam walczyć o przyłączenie regionu do polskich macierzy. Według historyka Marcina Nowickiego brał udział w walkach z bronią w ręku i został ranny w lewą stopę. Odsyłając tego niezwykłego człowieka do szpitala w Warszawie, generał Muścicki awansował go na Pułkownika. Weteran pojawił się w poznaniu raz jeszcze w lipcu tego samego roku, Kurier Poznański 1919.07.17 R.14 nr 162 Pisał:

»Niezwykły gość. Dzisiaj odwiedził naszą redakcję bawiący od kilku dni w Poznaniu weteran z roku 1831 i 1863, p. Łukasz Przybylski z Warszawy, staruszek 105-letni, w mundurze podporucznika. Przybył on do Poznania, tak mówił, aby zapoznać się ze stosunkami tutejszemi i walczyć za wspólną sprawę, gdyby na to przyszło, nawet i z bronią w ręku. Mimo podeszłego wieku bowiem zdradza on niezwykłą na jego wiek świeżość umysłu, a i fizycznie czuje się jeszcze dość silny i rześki...«

Płk Przybylski zmarł 21 lutego 1922 roku w Lipnie, miał 108 lat. Pochowano go na tamtejszym cmentarzu. Można o nim rzec, że całe życie poświęcił Polsce i jej niepodległości, a kiedy ją w końcu odzyskała, był żywym świadectwem walki narodu. Tym smutniejsze jest to, że nie zachowało się żadne zdjęcie togo człowieka. W internecie można znaleźć podobiznę brodatego starca w mundurze podpisaną jako Łukasz Przybylski, jednak jest to podobizna Karola Humowieckiego, innego weterana powstania styczniowego. Niestety nie ma również wiele więcej informacji na temat tego niezwykłego człowieka poza tymi kilkoma linijkami, pomimo że przeżył 108 lat.
Upamiętniając więc wszystkie wielkie osobistości, które wpisały już swoje imiona złotą czcionką na kartach historii polskiej niepodległości, wypada poświęcić choćby krótką myśl dla tych wszystkich bezimiennych, zapomniany a tak wielkich Polaków.


Grób Łukasza Przybylskiego w Lipinie
 





Materiały źródłowe:

Mirosław Krajewski - "Nowy słownik biograficzny ziemi dobrzyńskiej"
Kurier Weteran maj 1917
                 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.