środa, 30 grudnia 2020

Skorupski Maksym - Bestia Bandery

Postać Maksyma Antonowicza Skorupskiego jest sztandarowym przykładem na relatywizm jeśli chodzi o sprawiedliwość. Zbrodniarz unika kary w imię "wyższych celów", lub raczej wymiernych korzyści. "Maks" miał bardzo barwny życiorys, był agentem dwóch wywiadów, mordercą UPA i pozostał bezkarny do końca swoich dni. Jest to jedna z postaci opisana w książce Marka Koprowskiego "Bestie Bandery".
Osoba będąca przyczyną tragedii wielu polskich rodzin, była uważana w Ameryce za porządnego obywatela a na Ukrainie nadal postrzega się go jako bohatera.



Maksym "Maks" Skorupski

Zanim zdołał przenieść się na zachód i nawiązać współpracę z amerykańskim wywiadem, zajmował się przerzucaniem niemieckich szpiegów na tyły sowieckiej Armii dla "Abwehrgruppe-104". Był również dowódcą kurenia, który dokonał zbrodni na polskiej ludności w klasztorze w Podkamieniu i Hucie Pieniackiej.


Skorupski urodził się 29 listopada 1912 roku we wsi Antonówka, w czasach II RP był to powiat Krzemienicki w obwodzie Tarnopolskim. Rodzice "Maxa" mieli niewielkie gospodarstwo rolne i zadbali o wykształcenie syna zgodnie ze swoimi możliwościami. Chłopiec uczęszczał do szkoły rzemieślniczej w Wiśniowcu by po jej ukończeniu, kontynuować naukę w szkole rolniczo-leśnej w Białokrynicy. Po zakończeniu edukacji podjął pracę jako agronom w jednym z majątków ziemskich. Do wybuchu wojny niewiele wiadomo na temat tego człowieka. Nie jest pewnym czy miał już wcześniej kontakt z nacjonalistami ukraińskimi. W każdym razie w grudniu 1939 roku przedostał się z Ukrainy do Generalnego Gubernatorstwa i trafił do Krakowa, gdzie prężnie działała "ukraińska diaspora". To właśnie w Krakowie wstąpił do OUN i został skierowany do ukraińskiej policji pomocniczej. Miało być to jednak tylko przykrywką dla jego prawdziwej działalności. W dokumentach radzieckiego kontrwywiadu z okręgu Tarnopolskiego można znaleźć następujący wpis obok nazwiska Maksyma:

"[...] aktywny nacjonalista-melnykowiec, ounowska kliczka "Kupała", kliczka w niemieckiej razwiedce "Maks"; oficjalny współpracownik Abwehrgrupy-104 zajmował się przerzucaniem agentury na tyły sowieckiej armii".

W 1941 roku wrócił na Ukrainę do Wiśniowca. Z ramienia OUN opcji melnykowców, pełnił funkcję prowidnyka tworząc odziały ukraińskich nacjonalistów. Dzięki jego prężnej działalności, w powiecie Krzemienieckim nie brakowało ochotników a rodzinna wieś Maksyma stała się centrum tworzenia oddziałów melnykowskich.
W tym samym czasie pracował dla Niemców w Arbeitsamtcie, czyli urzędzie pracy, wyznaczając kontyngenty na wywózkę do przymusowej pracy do Niemiec. Oczywiście wykorzystując swoją pozycję, chronił ukraińską ludność, wysyłając w głąb Rzeszy Polaków.

W 1943 roku na zlecenie Abwehry wstąpił w szeregi tak zwanej "Czerwonej Partyzantki". Jego zadaniem było rozpoznanie możliwości tego zgrupowania. Można przepuszczać, że w swoich raportach nie wystawił im wysokiej noty. We wspomnieniach, które wydał po latach, napisał:

"Naturalna zbieranina, wszyscy klną, kłócą się i są zdemoralizowani."

Skorupski prowadził swoją inwigilację stosunkowo krótko, bo od stycznia do kwietnia. Co również przemawia za tym, że oddziały te przestały w oczach niemów stanowić większe zagrożenie.
Kiedy Niemcy odwołali go z tego zadania, wrócił na stare śmieci i wstąpił do krzemienieckiego oddziału melnykowców "Chrina". Już w 4 maja wraz z banderowcami z Kurenia "Kruka" wziął udział w napadzie na polską wieś Kąty (Kuty). Była to pierwsza akcja mająca na celu ludobójstwo Polaków, do której osobiście przyłożył rękę. Na szczęście we wsi działała dobrze zorganizowana samoobrona i udało się odeprzeć ukraiński atak, który rozpoczął się 3 maja między godziną 22 a 23. Polacy postanowili oprzeć swoją obronę o murowane budynki, kościół z plebanią i Kasę Stefczyka, znajdujące się w centrum. Okazało się to dobrą taktyką. Nad ranem Skorupski wraz z innymi bandytami, nie mogąc przebić się przez polski pierścień obronny, wycofał się. Ukraińcy zamordowali jednak 18 osób w tym jedno niemowlę i dwie staruszki. Bezbronnych Polaków mordowano nożami i bagnetami. Sparaliżowanego staruszka wyciągnięto z domu i zarżnięto na ulicy. Spalono 500 z 620 budynków.  Obrońcy Kąt musieli również opuścić wieś z powodu braku amunicji i schronili się w Krzemieńcu.


Tablica upamiętniająca zbrodnie UPA na Polakach.

Najprawdopodobniej akcja wywarła na Skorupskim dosyć duże wrażenie, w pamiętniku zanotował:
"Poczynając od naszej akcji na Kąty, dzień w dzień, zaraz po zachodzie słońca, niebo kąpało się w blasku pożogi. To płonęły polskie wsie".
     Kiedy doszło do rywalizacji między melnykowcami a banderowcami o prymat, Maksym Skorupski poparł banderowców, co okazało się dla niego zbawienne. Wszystkich oficerów politycznej konkurencji, którzy nie przeszli na stronę Bandery aresztowano, a następnie zamordowano.
Skorupski szybko awansował w szeregach Kurenia "Eneja" i w marcu 1944 roku został kurzennym UPA — południe na Krzemieńszczyźnie.
Wraz z sotnią, którą dowodził, brał udział w oczyszczaniu z Polaków powiatu dubieńskiego. W swoich wspomnieniach, które wydał, przebywając już w USA, zatytułowanych "W nastupach i widstupach", można przeczytać o udziale jego sotni w marszu na Rybczę. Był to jeden z ostatnich ośrodków obrony, gdzie schronili się Polacy, czekając na wkroczenie Armii Czerwonej. Ukraińcom nie udało się wejść do miasteczka, pomimo zastosowanego fortelu, jakim było udawanie sowietów wkraczających na Wołyń. Jako że Rybcza była silnie obsadzona, Skorupski wraz z innymi banderowcami, obeszli miasteczko i skierowali się w stronę Wiśniowca.

2 lutego 1944 roku, Niemcy oraz żołnierze węgierscy wycofali się z Wiśniowca z powodu zbliżającego się frontu, który dotarł tam jednak dopiero po 3 tygodniach. W klasztorze karmelitów bosych, schronienia szukało około 800 Polaków, którzy ulokowali się na podwórzu klasztornym i cmentarzu. 21 lutego pod klasztor podeszli przebrani, jak uprzednio za sowietów, banderowcy wraz ze Skorupskim. Kiedy weszli na dziedziniec przez otwartą bramę, rozpoczęła się rzeź. Ludzi, w większości kobiety z dziećmi zaczęto spędzać do piwnic klasztornych, tych, którzy się opierali, zabijano od razu uderzeniem prętem w głowę. Kiedy pozostali cywile znaleźli się w klasztornych katakumbach, obrzucono ich granatami. Zakonników powieszono na ręcznikach i szalach, a następnie wbito im w bok metalowe pręty. W samym klasztorze zginęło około 180 osób oraz wszyscy zakonnicy. Polaków mordowano również w okolicznych zabudowaniach, na Zamku Książąt Wiśniowieckich, oraz ukrywających się u życzliwych Ukraińców. Ofiary szacuje się na 300 osób, w większości kobiety i dzieci. 


Kobieta zamordowana przez UPA. Zbrodni dokonano przecinając ją piłą.


Po dokonaniu czystki w Wiśniowcu. "Max" wraz ze swoimi ludźmi udał się w kierunku Podkamienia. Tam również znajdowało się miejsce kultu religijnego. Sanktuarium dominikanów, słynące z  cudownego obrazu Matki Bożej. Sanktuarium, było również jednym z najbogatszych ośrodków kultu rzymskokatolickiego na kresach, posiadający liczne precjoza i relikwie. 
Według relacji dominikanina ojca Mikołaja Wysockiego, 11 marca 1944 roku pod mury klasztorne podeszli banderowcy Skorupskiego i podając się za oddział pozostający pod rozkazami Niemców, zażądali wstępu na teren świątyni pod pretekstem rozkazu zakwaterowania w niej. Polacy jednak nie dali się przekonać i odmówili otwarcia bram. Jedynne co udało się wynegocjować Ukraińcom, to przekazanie im żywności.
Następnego dnia przybysze zaczęli ostrzeliwać klasztor z karabinów maszynowych i rzucać granaty. Napastnicy usiłowali wyważyć bramę, jednak rzucono na nich kilka granatów z górnych okien, co skutecznie powstrzymało agresorów. Po godzinie 13 Ukraińcy zagrozili ostrzałem artyleryjskim i faktycznie pod obiekt podjechały pojazdy opancerzone i działa. Jest również mowa o niemieckich żołnierzach, którzy jednak najprawdopodobniej byli żołnierzami 4 Pułku SS, nieprzyjętymi do 14 Dywizji Grenadierów SS (potocznie zwanej SS Galizien) w pierwszym poborze, czyli ukraińskim oddziałem SS. 
Gdy przerażeni ludzie zaczęli wychodzić przez otwartą bramę, rozpoczęła się masakra. Otwarto do nich ogień z broni maszynowej, a część napastników wdarła się do klasztoru, mordując każdego, kto stanął im na drodze. Mordy trwały również w okolicy sanktuarium. W książce "Bestie Bandery" możemy przeczytać:

"Banderowcy Skorupskiego zamordowali w Podkamieniu i okolicy od 400 do 600 osób. W Palikrowach odległych od Podkamienia o trzy kilometry wymordowali kilkaset osób".

Po dokonaniu kaźni przez kolejne dwa dni wywożono z klasztoru zrabowane rzeczy. Według świadków klasztor opuściło 12 obładowanych furmanek i kilkanaście samochodów. 

W maju 1944 roku, Maxym Skorupski wyjecahł na zachód, ponownie nawiązując kontakty z melnykowcami. Po zakończeniu wojny, jego osobą zainteresowali się Amerykanie. Ich wywiad wykorzystywał go jako łącznika i zaufaną osobę w kontaktach z OUN (m). W 1950 roku "Max" wyjechał do USA, gdzie angażował się w działalność lokalnych ukraińskich nacjonalistów. Był przewodniczącym Organizacji Państwowego Wyzwolenia Ukrainy — ODWU. Był również terenowym prowidnykiem OUN (m) w USA. Dożył spokojnej starości w Trenton w Ameryce, gdzie zmarł w 1985 roku.
W Ameryce napisał swoje wspomnienia, w których przedstawiał się jako bohatera. Jako taki z resztą uważany jest dziś przez część ukraińskiej społeczności. Jest wymieniany jako bojownik ukraiński walczący przeciwko niemieckim okupantom w książce Zawidnyuk V. "Ukraińscy bohaterowie". 

Skorupski jest jedną z 24 krwawych postaci opisanych w książce "Bestie Bandery". Pozycję tą można nabyć na stronie Wydawnictwa Replika:











Materiały źródłowe:


Marek A. Koprowski - "Bestie Bandery"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.