Strony

poniedziałek, 6 stycznia 2020

Narodziny niemieckiej broni pancernej - Początek legendy

Lato, rok 1930 

Na niewielkim wzniesieniu tam, gdzie błękitną kreską zaczynało się niebo, wyraźnie odcinały się stalowe hełmy i walcowate lufy MG 08/15. Między nimi, niczym wetknięte w wysokie trawy, kuliły się sylwetki żołnierzy, objuczonych opasłymi tornistrami. Pod laskiem zaś, dumnie, swoje miejsce zajęła armata 7,5 cm Feldkannone. 
Po przeciwnej stronie wyraźnie zaczynało się coś dziać. Najpierw rozległy się tępe wystrzały i po chwili cała łąka zaciągnęła się gęstym dymem. Słońce odbijało się od hełmów obsługi KMów, żołnierze w bezruchu i napięciu czekali na dalszy rozwój sytuacji. Nagle między obłokami biało-szarego dymu, wyłoniły się pudełkowe sylwetki pojazdów. Wymalowane w plamiste wzory, kanciate i zwieńczone na górze czymś niby garnkiem z króciutką lufą, parły w szyku powoli naprzód. Jednak po chwili cała formacja musiała się rozsypać, by ominąć jedną z machin, która zawadziła o leżący konar i utknęła na nim.
W tej samej chwili zza pleców żołnierzy rozłożonych na wzniesieniu wysunęła się garstka podobnych machin. Te jednak zatrzymały się na samym szczycie pagórka. Kłęby zasłony dymnej uniosły się gwałtownie, porwane mocnym podmuchem wiatru. Wysokie trawy pochyliły się nisko ku ziemi, a drzewa zaczęły głośno szumieć. Kilka liści spadło na głowy obsłudze armaty polowej, która mrużyła oczy przed wirującym pyłem. 
Nagle z jednego pojazdu stojącego na wzniesieniu, oderwał się cały jego bok. Niesiony wiatrem turlał się z górki w dół. Z powstałego otworu wychyliła się głowa w szarej, okrągłej czapce bez daszka, żołnierz chciał popędzić za porwaną wiatrem częścią. Nie zdążył jednak postawić kroku, kiedy na jego ramieniu spoczęła dłoń kolegi. Obrócił głowę, by po chwili zniknąć na powrót we wnętrzu pojazdu. 

W znacznej odległości od tych zdarzeń, na drewnianej platformie stała grupka oficerów z przytkniętymi do oczu lornetkami. Wszyscy w skupieniu obserwowali przebieg wydarzeń. Jednak kiedy wiatr załopotał ich płaszczami a na pagórku "czołg" stracił cały bok, kilku z nich zachichotało pod nosem. Generalmajor Otto von Stülpnagel opuścił lornetkę i spoglądając na postawnego majora, rzekł:
- Herr Guderian, to naprawdę bardzo zajmujące przedstawienie. Ale jednak liczyłem na nieco bardziej poważne manewry.
     Guderian bez słowa przeniósł wzrok na swojego zwierzchnika, ten wpatrując się teraz w poligon, ciągnął swój wywód. 
- To bardzo komiczne widzieć nasze "czołgi" jak muszą objeżdżać najmniejszy kamień a dziury od bagnetów w "pancerzu" z pewnością nie dodają tym scenom powagi. No i proszę mi wybaczyć, ale tutaj ledwie wiaterek jest największym zagrożeniem dla tej wspaniałej broni. 
     von Stülpnagel zatoczył teraz wzrokiem po obserwatorach, wygłaszając puentę swojej przemowy:
- Proszę mi uwierzyć, w obecnym stuleciu nikt nie zobaczy użycia niemieckich czołgów w działaniach bojowych. 

W tym momencie z pewnością nikt z obecnych nie przepuszczał, jak bardzo mylił się Inspektor Wojsk Zmotoryzowanych...

*Sfabularyzowany tekst na podstawie materiałów źródłowych.


Manewry Reichswehry w listopadzie 1931 roku. Dobrze widoczne drewniane makiety czołgów założone na samochody Dixi. 

To, co dziś kojarzy się z przygniatającą siłą, walcem pancernym i Blitzkriegiem, miało swoje początki bardzo skromne a momentami wręcz groteskowe. W książce Thomasa Andersona "Niemiecka broń pancerna", która ukazała się nakładem Wydawnictwa RM, można prześledzić całą historię powstania, okresu szczytowego, oraz upadku niemieckiej Panzerwaffe. Poniżej postaram się przybliżyć początki tego rodzaju broni ze strony niemieckiej. Gracza, który dopracował doktrynę jej użycia niemalże do perfekcji i potrafił wykorzystać jej silne strony.

Powszechnie wiadomo, że ojcem niemieckiej broni pancernej jest Heinz Guderian. Ten weteran wielkiej wojny, w wieku 34 lat został przydzielony w charakterze oficera pomocniczego inspektora transportu, do wojsk zmotoryzowanych a właściwie do Wojsk Transportu Motorowego Reichswery. Wtedy zaznajomił się z koncepcją użycia tego rodzaju broni i rozpoznał jej potencjał. Szybko też doszedł do wniosku, że piechota na ciężarówkach to zbyt mało i zamarzył o artylerii, wozach pancernych i czołgach. Jednak rozwoju tego typu jednostek zabraniał, lub znacznie ograniczał traktat wersalski. Na dobra sprawę, na początku Guderian rozwijał i udoskonalał swoje koncepcje jedynie teoretycznie. Po raz pierwszy osobistą styczność z prawdziwym czołgiem miał dopiero w 1929 roku. Jego zamysł polegał na szybkim i zmasowanym przełamaniu linii obronnych nieprzyjaciela, a następnie powiększeniu takiego wyłomu i błyskawicznym ataku na flanki lub tyły broniących się sił.
W książce Andersona  "Niemiecka broń pancerna" można przeczytać fragment z książki Guderiana:

"W 1929 roku ostatecznie nabrałem przeświadczenia, że czołgi nigdy nie odegrają decydującej roli [na polu walki], jeśli zostaną użyte w ścisłym współdziałaniu z piechotą. Moje studia nad historią militarną, ocena wielkich ćwiczeń w Wielkiej Brytanii i nasze własne doświadczenia z makietami czołgów przekonały mnie, że czołgi mogą wykorzystać swoje niezwykłe walory tylko wówczas, jeśli będą za nimi podążać wybrane inne rodzaje broni wsparcia. Od których asysty czołgi były uzależnione. Zarówno oddziały pancerne, jak i te jednostki wsparcia muszą się odznaczać podobną szybkością i manewrowością w terenie. [...] Nie należy przydzielać czołgów do jednostek dywizji piechoty, tylko trzeba zorganizować Panzerdivisionen (dywizje pancerne), z całą bronią wsparcia potrzebną do prowadzenia skutecznej walki."

Jednak w tamtym okresie, takie tezy trafiały na stanowczy sprzeciw, lub drwiące uwagi wyższych rangą oficerów, uważających dywizje pancerne za utopijne rojenia.


Pierwsze makiety czołgów używane przez Reichswehrę. Tu manewry z 1927 roku.


1 lutego 1930 roku Heinz Guderian objął dowództwo nad pruskim Kraftfahr-Abteilung 3. Podzielił go od razu na poszczególne kompanie i wyposażył w policyjne pojazdy pancerne DZVR 21 Daimler Benz. Razem z kompanią motocykli tworzyły one "pancerny batalion rozpoznawczy". Uzupełnieniem tej jednostki były jeszcze dwie kompanie, 2 - uzbrojona w makiety czołgów i 3 kompania przeciwpancerna, wyposażona w makiety dział.
Ta jednostka Guderiana, uważana jest dziś jako zalążek niemieckiej Panzerwaffe. W tamtym okresie jednak była raczej humorystycznym akcentem w Reichswerze. Większość przedstawicieli władz wojskowych nie brała poważnie ani Kraftfahr-Abteilung 3, ani jego dowódcy. Miało to ulec zmianie na wiosnę 1931 roku, kiedy zmienił się inspektor wojsk zmotoryzowanych. Na tej funkcji osadzono świeżo awansowanego generała Oswalda Lutza, który zastąpił generała Ottona von Stülpanagela. Nowy zwierzchnik był otwarty na wszelkiego rodzaju nowinki i wyróżniał się bardzo dobrą zdolnością pojmowania wszelkich kwestii technicznych. 
Guderian i jego sztab mogli wreszcie bez przeszkód przystąpić do tworzenia podwalin pod niemieckie siły pancerne. Były to co prawda nadal dywizje na papierze i z nie do końca sprecyzowaną rolą na polu bitwy, jednak pomysł wreszcie zaczął się rozwijać i nabierać kształtu. Prowadzono liczne manewry i gry wojenne z udziałem makiet udających prawdziwe czołgi. Jak już wspomniano, niejednokrotnie wyglądało to dosyć komicznie, ponieważ te pojazdy były "przebranymi" samochodami, lub po prostu makietami na kołach popychanymi przez skrytych w ich wnętrzu żołnierzy. Popularną konstrukcją były drewniane makiety na samochodach BMW Dixi 3/15. Problemem było to, że takie "czołgi" nie potrafiły pokonać niemalże żadnej przeszkody, typu rów, większe kamienie czy nawet leżące gałęzie drzew a piechota dla zabawy często dziurawiła bagnetami drewniane lub brezentowe, "pancerze". Takie manewry były więc bardziej sprawdzaniem taktyki i próbą oswojenia żołnierzy do współdziałania z czołgami  w przyszłości.

Niemcy zwrócili również szczególną uwagę na kraje, które posiadały czołgi a szczególnie na to, w jaki sposób są one wykorzystywane. Wojskowe delegacje odwiedzały chętnie manewry i pokazy w Anglii, Francji, Rosji, a nawet Szwecji. Każde z tych państw miało nieco odmienną koncepcję na zastosowanie tego rodzaju broni. Przede wszystkim po pierwszej wojnie, wychodzono z założenia, że artyleria i broń przeciwpancerna będą w stanie powstrzymać każde natarcie sił pancernych. Więc tworzenie większych związków taktycznych z czołgów, było według obiegowej opinii marnotrawieniem funduszy. Oczywiście Guderian i jego sztab nie zgadzali się z takim postawieniem sprawy. Po tym jak Hitler przejął władzę w Niemczech, zaczęto niemalże od razu tworzenie 1 Panzerdivision. W październiku 1934 roku zapadły ostatnie decyzje w tej sprawie. Ale nie wybiegajmy jeszcze tak do przodu. Nim do tego doszło, analizowano role czołgów u potencjalnych rywali przyszłego konfliktu. Każde z państw poszło nieco w innym kierunku. Francja "uwiązała" swoje czołgi przy piechocie, miały one stanowić bezpośrednie jej wzmocnienie. Anglicy zaś nie podporządkowali bezpośrednio swoich czołgów piechocie, ale wyznaczyli im rolę wspierającą inne rodzaje broni, czyli mimo wszystko miały one spełniać rolę podrzędną. Rosja natomiast podporządkowując czołgi piechocie, wyznaczyła im nieco większą swobodę, dając więcej samodzielności w walce. Guderian i jego sztab rozpoznając płynące z takiego podporządkowania wozów bojowych niedogodności, utwierdzili się w przekonaniu, że czołg powinien być autonomicznym rodzajem broni, a wręcz to one muszą być wspierane nie zaś na odwrót.


Montaż drewnianej makiety na samochód BMW Dixi

Niemiecki przemysł w okresie międzywojenny miał spory potencjał, jednak by wykorzystać go do konstruowania wymarzonych, przez Guderiana czołgów, trzeba było pokonać kilka trudności. Jedną z nich był brak doświadczenia w konstruowaniu takich pojazdów. Niemcy co prawda wynieśli z pierwszej wojny czołg Sturmpanzerwagen A7V, jednak po pierwsze zbudowano ich zaledwie 20 sztuk, a po drugie nie był on dalej rozwijany. Co prowadzi do drugiej i najważniejszej przeszkody, jaką był traktat wersalski, zakazujący Niemcom badań, budowy i zakupu między innymi właśnie czołgów. Jako że kraje zachodnie pełniły tu rolę "policjanta" i traktowały ją początkowo dosyć poważnie, z pomocą Republice Weimarskiej przyszedł nieoczekiwany "sprzymierzeniec". Rosja Sowiecka zaoferowała swoją pomoc przy pracach i testach, w 1929 roku uruchomiono szkołę wojsk pancernych Kama na poligonie w Kazaniu. Ośrodek oddalony około 600 km od Moskwy, był finansowany przez Niemców, którzy mogli tam zarówno szkolić swoje załogi oraz dowódców jak i testować własne konstrukcje. W książce Thomasa Andersona "Niemiecka Broń Pancerna" możemy przeczytać:

"Okres funkcjonowania Panzerschule w Kazaniu miał ogromne znaczenie dla niemieckiego przemysłu czołgowego. Pojazdy przetestowano tam dokładnie we wszelkich warunkach terenowych i pogodowych, następnie szczegółowo zbadano wszystkie elementy konstrukcyjne. W warunkach zbliżonych do tych na polu walki udało się także wypróbować nowe technologie, w tym radiotelegrafię. Niemcy weszły na kurs umożliwiający w nieodległej przyszłości szybkie dozbrojenie.
Równocześnie pierwsi oficerowie powstających Panzerwaffe przeszli przeszkolenie w nowym, wyrafinowanym typie działań wojennych. 
Do grudnia 1932 roku Rzesza Niemiecka dorobiła się już choć niewielkich, to jednak dobrze wyekwipowanych i świetnie wyszkolonych sił zbrojnych".

     
Pierwszym tam testowanym pojazdem był Grosstraktor. Trzy firmy, Daimler-Benz, Krupp i Rheinmetall otrzymały zlecenie na wybudowanie prototypu czołgu ciężkiego. Nazwa Grosstraktor, czyli duży lub ciężki ciągnik, miała za zadanie mylić ewentualnych ciekawskich i dawać wrażenie, że chodzi o maszynę rolniczą. W 1927 roku przystąpiono do realizacji projektu, każda firm zbudowała po dwa egzemplarze, które nieznacznie różniły się od siebie. Główne uzbrojenie, czyli armata 7,5 cm KwK L/24, znajdowało się w obrotowej wieży, ponadto czołg był uzbrojony w 3 KMy Maschinengewehr 13K, z czego jeden znajdował się z tyłu w wieżyczce. Prototypy były wykonane z miękkiej stali o grubości 13 mm, ale poza tym były w pełni funkcjonalne. 16 tonowy pojazd napędzał w zależności od producenta 6 cylindrowy silnik BMW o mocy 250 HP lub Daimler-Benz 260 HP i był w stanie rozpędzić go do 40 km/h. Załogę stanowiło 6 żołnierzy. Maszyny po zakończeniu testów, wróciły do Niemiec i przez pewien czas służyły jako pojazdy treningowe, by ostatecznie w 1937 roku skończyć jako pomniki stojące przy pierwszych niemieckich pułkach pancernych.



Grosstraktor w czasie testów. Najprawdopodobniej poligon Kama w Kazaniu.

Rok później do Kazania pojechał prototyp czołgu lekkiego, kryjący się pod nazwą Leichttraktor (VK 31). Tu ze względu na wewnętrzne problemu ze zlecenia wycofał się Daimler-Benz. Pozostali kontrahenci zbudowali w sumie 4 pojazdy. Czołg ważył 9 ton i był napędzany silnikiem z samochodu ciężarowego, Daimler-Benz M36 o mocy 150 HP. Pozwalało to uzyskać prędkość maksymalną 37 km/h. Na arsenał tego prototypu składało się działo 3.6 KwK L/36 cm w umieszczonej z tyłu pojazdu wieży, sprzężone z karabinem maszynowym MG 13. Za opancerzeniem, które miało grubość między 3 a 14 mm, skrywało się 4 czołgistów.  Testy wykazały, że czołg raczej nadaje się tylko do celów ćwiczebnych, do celów bojowych był raczej bezużyteczny. Mimo wszystko w 1931 roku zamówiono 289 tych czołgów. Jednak już rok później zamieniono to zamówienie na nowe czołgi Panzerkampfwagen I. Jednak zdobyte w trakcie testów doświadczenie zostało później wykorzystane przy budowie czołgów Panzerkampfwagen III.
Prototypy, podobnie jak maszyny z pierwszego projektu, były wykorzystywane do ćwiczeń. Co się z nimi jednak później stało, nie do końca wiadomo. Przynajmniej jeden egzemplarz, stanął jako pomnik na poligonie w Putlos.


Leichttraktor do firmy Krupp z pierwotnym zawieszeniem. Później przerobiono je używając pionowych sprężyn śrubowych.

Kiedy Dwa pierwsze typy niemieckich czołgów były poddawane testom na rosyjskim poligonie, Waffenprüfamt 6 postulował opracowania nowego czołgu średniego mittlerer Traktor. Do prac przystąpiono w 1933 roku, by ostatecznie w 1935 wyprodukować 5 prototypów, które otrzymały później nazwę Neubaufahrzeug. Dwa zmontowała firma Rheinmetall, trzy kolejne Krupp. Różniły się one wieżą i tym, że Krupp zbudował swoje czołgi od razu z walcowanej stali pancernej. W odróżnieniu od dwóch pierwszych, zbudowanych z miękkiego metalu, pojazdy Kruppa były więc pełnowymiarowym wozem bojowym.
Czołgi w rzeczywistości były czołgami ciężkimi o masie całkowitej nieco ponad 23 tony. Zastosowano w nim również dwa działa w dwóch oddzielnych wieżach. W głównej znajdowała się armata 7,5 cm L/24, strzelająca pociskami burzącymi i odłamkowymi do zwalczania umocnień i siły żywej. W drugiej nieco mniejszej wieży i umieszczonej przed główną, znajdowało się działo przeciwpancerne 3,7 cm KwK 36 L/46,5. Do tego 5 karabinów maszynowych MG 13. Należy tu wspomnieć, że Niemcy planowali zastosować w tym czołgu również haubicę 10,5 cm, ale w czołgach użytych poza poligonem nie montowano takiego wariantu. Czołg ten miał nosić nazwę Nebeltank i miał między innymi stawiać zasłonę dymną przed wrogim natarciem czołgów.
Neubaufahrzeug otrzymał 12 cylindrowy silnik lotniczy BMW V. Jednak pierwszeństwo do nich miała Luftwaffe i po ich zużyciu w połowie 1937 roku do czołgów włożono Maybach HL108 początkowo o mocy 184 kW a później 213 kW. Pozwalało to na poruszanie się z prędkością maksymalną do 30 km/h. Wspomnę jeszcze o drobnym szczególe, który jednak ma wymiar ciekawostki. Te trzy czołgi posiadały napęd na tylne koła zębate, co było wyjątkiem w niemieckich konstrukcjach pancernych. Sześcioosobowa załoga znajdowała miejsce za pancerzem grubym na 13 mm po bokach i 20 mm z przodu czołgu.
Tak naprawdę były to pierwsze czołgi w służbie Reichswehry, które były zdolne do podjęcia działań bojowych. Wzięły one udział w 1935 roku w wielkich manewrach, u boku Leichttraktorów i Grosstraktorów. W tamtym okresie Niemcy Adolfa Hitlera stopniowo odchodziły od ograniczeń narzuconych przez traktat wersalski, a przy biernym zachowaniu państw zachodnich pozwalano sobie na coraz więcej.



Neubaufahrzeug nr 9 z wieżą Krupp. Lata 30 XX wieku


Neubaufahrzeug okazał się jednak konstrukcją wadliwą i bez potencjału do dalszego rozwoju. Przy tym budowa takiego czołgu była zarówno kosztowna jak i czasochłonna, zapotrzebowanie armii zaś ogromne. Podjęto wiec decyzję o masowej produkcji innego pojazdu, rozwijanego równolegle. Tak Niemcy dorobiły się swojego pierwszego, masowo produkowanego czołgu. Konstrukcja rozwijana pod kryptonimem LaS (Landwirtschaftlicher Schlepper), czyli ciągnik rolniczy, okazał się czołgiem Panzerkampfwagen I. Niemcy postawili na masową produkcję, która była już możliwa od 1934 roku. Thomas Anderson w swojej książce pisze:

"Dla Heereswaffenamt, urzędu obarczonego zadaniem planowania zbrojeń, nieduży i niedrogi człg stanowił w tej sytuacji optymalne rozwiązanie. Budowa tysięcy czołgów niewiele większych od tankietek wydawała się czymś zdecydowanie realnym i osiągalnym".

To te czołgi miały właśnie stanowić bazę wyjściową dla przyszłych, cięższych i "silniejszych" modeli. Jak się miało okazać, było to dobre posunięcie. Dawało możliwość szkolenia dużej ilości czołgistów, jak również przeprowadzania prawdziwych manewrów i testów, dzięki którym wyciągnięto odpowiednie wnioski. Nie bez efektu było również wysłanie tych czołgów do Hiszpanii w trakcie toczącej się tam wojny domowej. Bezpośrednie porównanie z sowieckim odpowiednikiem nadało kierunek dalszemu rozwojowi zarówno samych czołgów jak i doktryny ich użycia.

Na koniec wrócę jeszcze do ciekawej konstrukcji, jaka był Neubaufahrzeug. Trzy zdolne do walki egzemplarze nie skończyły jak ich poprzednicy na postumentach, czy w hucie jako surowiec wtórny. Czołg numer 8 został wystawiony wiosną 1939 roku, na berlińskich targach samochodowych (IAMA), jako Niemiecki czołg ciężki. De facto był to pierwszy taki pojazd, jaki Niemcy wystawili na widok opinii publicznej. Jednak nie tylko celom propagandowym służyły te czołgi.
W 1940, kiedy w trakcie operacji Unternehmen Weserübung, trzy NbF wzięły udział w walkach w Norwegii. Czołgi te weszły w skład oddziału specjalnego Panzerabteilung zbV 40. Kombinacja dwóch dział, 3,7 cm i 7,5 cm okazała się w trakcie tej kampanii bardzo skuteczna.
Czołg nr 9 uległ awarii napędu i został wyłączony z walki 21 kwietnia 1940 roku, przetransportowano go później do Berlina w celu dokonania naprawy.
Czołgi nr 8 i 10 brały udział w walkach o Lillehammer i Elverum. Później ósemka walczyła w  mieście Kvam, gdzie została uszkodzona ogniem 25 mm armaty przeciwpancernej Hotchkiss. Czołg zdołał się jednak wycofać, dowódca zginął na miejscu a kierowca od odniesionych ran.


Neubaufahrzeug w Norwegii, kwiecień 1940. Najprawdopodobniej okolice Kvam, czołg numer 8

Czołg nr 10 wkroczył do walki w rejonie miasta Otta, gdzie według brytyjskich źródeł 28 kwietnia, brał udział w rozbiciu brytyjskiego, małego konwoju pancernego. Czołg miał staranować i zniszczyć samochód dowodzenia.
Dalszy los tych czołgów nie do końca jest jasny. Jeden z nich według Andersona ugrzązł w norweskich bagnach i już tam został wysadzony przez własną obsługę.
Niepotwierdzone źródła mówią o zniszczeniu ostatniego Neubaufahrzeug, przez armię radziecką w Karpatach w 1944 roku. Całą sprawę na koniec gmatwa meldunek komendanta pomorskiej 11. Landungs-Flottille z 25 stycznia 1945 roku, który w trybie pilnym prosi o udzielenie pomocy przez Neubaufahrzeug.

Początki niemieckiej Panzerwaffe były na równi fascynujące jak jej późniejsze losy. Jej geneza jest przykładem jak niesztampowe myślenie, odmienna filozofia i umiejętność wyciągania wniosków, dały zaskakujące efekty. W pierwszym tomie książki Thomasa Andersona "Niemiecka broń pancerna" możemy poznać szczegółowo cały przebieg wydarzeń, od drewnianych makiet, po udział Panzerdivisionen w ataku na Rosję sowiecką.
Pozycja do nabycia w niżej podanym linku:






Materiały źródłowe:
        Thomas Anderson - "Niemiecka Broń Pancerna" Tom 1
        

4 komentarze:

  1. " by ostatecznie w 1937 roku skończyć jako pomniki stojące przy pierwszych niemieckich półkach pazernych."
    pułkach pancernych :)

    pomijając bład, jak zwykle świetnie się to czyta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za uznanie i za czujność. Oczywiście błąd już poprawiony.

      Usuń
  2. Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy zamiast armaty Chotchkiss nie powinna być armata Hotchkiss

    OdpowiedzUsuń

Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.