Strony

poniedziałek, 4 października 2021

Salon Kitty – Sex na podsłuchu SS

 Wokół tak zwanego „Salonu Kitty” narosło wiele legend i fantazji, w latach 70 powstał nawet film na ten temat. Jednak to, co w nim prezentuje nam włoski reżyser Tinto Brass, jest raczej bardzo wątpliwe historycznie i wyliczone bardziej na spektakl działający na zmysły i wyobraźnię.


Scena z filmu Tinto Brassa "Salon Kitty" z 1976 roku.

Dużo lepiej natomiast prezentuje się książka wydana w październiku 2020 roku przez duet dziennikarzy historycznych: Julię Schrammel i Ursa Brunnera. Po wnikliwych badaniach i przejrzeniu stosów dokumentów udało się tej parze oddzielić nieco fakty od mitów.



Liesel Ackermann miała właśnie spędzić swój dzień jak każdy inny. Głównie leżąc w łóżku, choć i to bywało czasami męczące. Nagle stanął przed nią komisarz berlińskiej obyczajówki. Młodą kobietę oblał zimny pot, ponieważ pracowała jako prostytutka w przybytku dla zamożnych mężczyzn. Oficjalnie było to nielegalne i karane z najwyższą surowością przez pruderyjnych nazistów, ale władze w stolicy III Rzeszy w wielu przypadkach przymykały oko na istnienie takich lokali. W końcu niektórzy niemieccy dygnitarze chcieli „sprawdzić się w boju” jeszcze przed wybuchem wojny, nawet jeśli była to nielegalna „walka”.

Tym razem jednak funkcjonariusz nie miał zamiaru odwracać głowy, nie zamierzał również aresztować tej pięknej kobiety, postawił ją natomiast przed wyborem: albo będzie w przyszłości wykonywać swoją codzienną pracę, zamiast w jedwabnej pościeli, w charakterze robotnicy w jednej z fabryk czołgów, albo zdecyduje się na pracę dla państwa i ojczyzny. Jej zdziwienie musiało być wielkie, gdy dowiedziała się, że nadal ma wykonywać swoją profesję. Tym razem jednak w przybytku, który miał być używany przez SS. Gościć on miał zarówno zagranicznych oficjeli, jak i wysoko postawionych nazistowskich urzędników. Liesel Ackermann nie musiała się zastanawiać. Wybrała zawód, którego się nauczyła, w końcu „Salon Kitty”, gdzie miała od tej pory kłaść się do łóżka, znajdował się na Giesebrechtstraße 11 w ładnej okolicy berlińskiej dzielnicy Charlottenburg. To obiecywało wypłacalnych klientów i dobre dochody. 200 Reichsmark było uzgodnioną kwotą za zlecenie, co było dosyć przyzwoitą kwotą.
Umowa przewidywała jednak pewne specjalne usługi. Liesel poproszono, żeby nadstawiała uszu i potem pisała krótkie raporty, te oczywiście miały być już za darmo.


Widok na wejście do "Pension Schmidt" jak brzmiała oficjalna nazwa "Salonu Kitty"


Frau Ackermann była jedną z około 20 piękności, które SS specjalnie wybrało do służby w „Salonie Kitty”. Zespół psychologów, lekarzy i tłumaczy wyszukiwał we wszystkich berlińskich domach uciech odpowiednie kandydatki. Kobiety miały być inteligentne, dobrze znać języki obce, być przekonane do narodowych socjalistów i być „szalone”. Choć najwidoczniej, jeśli chodzi o przekonania polityczne, nie było to aż takie ważne. Braki na tym polu można było wyrównać szantażem.

Na pomysł stworzenia burdelu na usługach SS, wpadli Reinhard Heydrich i jego współpracownik Walter Schellenberg. Tutaj wyselekcjonowani przez Sicherheitspolizei mężczyźni powinni móc się zrelaksować w luksusowej atmosferze i towarzystwie młodych, atrakcyjnych Niemek, te natomiast miały za zadanie wyciągnąć jak najwięcej interesujących informacji od wytypowanych przez aparat bezpieczeństwa osobistości. By nie wzbudzać podejrzeń, postanowiono sięgnąć po istniejący obiekt. „Salon Kitty”, był numerem jeden, jeśli chodzi o tego rodzaju usługi w okolicy. Został założony około 1930 roku przez Katharinę Zammit, bardziej znaną pod pseudonimem Kitty Schmidt. Zmysłowa, nie całkiem już młoda, bo po pięćdziesiątce blondynka dużo podróżowała po świecie i ostatecznie osiadła w Berlinie, w nadziei na zarobienie dużych pieniędzy. Kobieta nie była narodową socjalistką, wręcz przeciwnie. W czerwcu 1939 próbowała nawet uciec z Niemiec, jednak została zatrzymana na granicy niemiecko-holenderskiej i ostatecznie szantażowana. Wybór, jak w przypadku jej „koleżanki po fachu”, był prosty: albo udostępni swój salon do celów specjalnych, albo pójdzie do obozu koncentracyjnego. Podobnie jak niedługo później Liesel Ackermann, Kitty Schmidt nie musiała się długo zastanawiać.

 
Katharina Zammit vel Kitty Schmit z córką Kathleen


Panie z „Salonu Kitty” miały wydobyć od swoich klientów sekrety, które mogłyby się przydać Rzeszy Niemieckiej i jej planom podboju świata. Starały się więc uwikłać swoich klientów w dyskusje o sprawach wojskowych lub politycznych, a następnie przekazywały w raportach to, czego zdołały się dowiedzieć służbie bezpieczeństwa SS.

Kobiety bawiące u siebie przedstawicieli świata polityki, podobno nie zdawały sobie sprawy z tego, że pokoje gdzie oddawały się swojej profesji, są również wyposażone w mikrofony. Rozmowy były podsłuchiwane w piwnicy domu i przynajmniej część z nich miała zostać nagrana. Po upadku III Rzeszy nie znaleziono jednak żadnych nagranych rozmów z tego przybytku.
Nie musi to oznaczać, że one nie istniały. Na przykład mogły zostać zniszczone podczas bombardowania Berlina lub równie łatwo celowo zniszczone w ostatnich tygodniach wojny.
Autor Peter Norden, który napisał powieść o „Salonie Kitty” w 1970 roku, utrzymywał, że materiały znajdowały się w archiwach Stasi w NRD. O fakcie istnienia takiego podsłuchu w swoich pamiętnikach wydanych w 1956 roku donosi ówczesny szef kontrwywiadu Walter Schellenberg. Ponadto w latach 60 w trakcie remontu budynku na Giesebrechtstraße znaleziono długie przewody telefoniczne sięgające od piwnicy aż do trzeciego piętra. Nieprzypadkowym również wydaje się fakt, że na Giesebrechtstrasse 12, czyli w bezpośrednim sąsiedztwie tego przybytku zamieszkał Ernst Kaltenbrunner sekretarz stanu ds. bezpieczeństwa oraz późniejszy następca Hydricha.


 
Walther Schellenberg i Reinhard Heydrich, pomysłodawcy "Salonu Kitty"


W każdym razie kilka świadków mówi o gościach tego przybytku. Wśród wysokiej rangi zagranicznych oficjeli znalazł się nie tylko włoski ambasador, ale także minister spraw zagranicznych hrabia Ciano, który był także zięciem Benito Mussoliniego. Podczas jednej ze swoich wizyt hrabia ujawnił, że on i jego teść lubili drwić sobie z Adolfa Hitlera, którego nazywali klaunem.
Wizyty Włochów zawsze trwały szczególnie długo, ponieważ kontakt wykorzystywali nie tylko do zaspokojenia swoich fantazji, ale także do długich rozmów. Po prostu lubili rozmawiać, jak wspominała Liesel Ackermann. Zwłaszcza hrabia Ciano był widocznie czułym i wytrawnym kochankiem, który miał tylko jedno dziwactwo: nigdy nie zdejmował czarnych skarpetek, gdy dochodziło do innego rodzaju „uprzejmości dyplomatycznych”.
Hiszpański minister spraw zagranicznych Ramón Serrano-Súner również bawił kilkakrotnie w przybytku Madame Kitty.

Wśród niemieckich gości jednym z najczęściej odwiedzanych lokal przy Giesebrechtstraße 11, był Reichssportführer Hans von Tschammer und Osten. Podobno sam Heydrich kilka razy przyjeżdżał do salonu, i to na pewno nie tylko po to, by wypytywać o samopoczucie pracownic. Podobno w trakcie jednej z tych wizyt miało miejsce żenujące przeoczenie i mikrofony w pokojach nie zostały wyłączone. 
Współautor książki „Salon Kitty Legenden, Fakten, Fiktion” wspomina również, że ów przybytek wizytowali: Joachim von Ribbentrop, Sepp Dietriech, który miał być bardzo frywolnym mężczyzną, a nawet sam Goebbels. Minister Propagandy miał oglądać pokaz dwóch pań w niedwuznacznej sytuacji.


Od lewej Goebbels, Ciano, Hitler, Mussolini, Hess i Von Ribbentrop. Rzym maj 1938 rok Palazzo Venezia


To, że Salon Kitty był twardym studio sado-maso, w którym wysocy przywódcy nazistowscy błagali o ukaranie i upokorzenie, jest natomiast w stu procentach bujdą, która rozpowszechniła się głównie przez film fabularny Tinto Brassa.
„Panowie byli zupełnie normalni” – relacjonowała Liesel Ackermann.

W 1942 roku Geheimdienst wstrzymał swój projekt na Giesebrechtstraße. Efekty pracy kobiet i jakość informacji były rozczarowujące. Ponadto Heydrich, który wpadł na ten pomysł, został ciężko ranny w zamachu w maju, i wkrótce potem zmarł. Do tego dom, w którym mieścił się „Salon Kitty”, został częściowo zniszczony w wyniku bombardowania. Katharinie Zammit vel Madame Kitty pozwolono jednak kontynuować działalność na parterze, pod warunkiem zachowania milczenia. Obietnicy dotrzymała, prowadząc swój interes dalej aż do śmierci w 1954 roku. W dniu jej pogrzebu przy jej trumnie zebrały się setki żałobników, a wśród nich również znaczące osoby z minionej epoki.


Tekst pierwotnie pisany dla Historia jakiej nie znacie.


Materiały źródłowe:

 Julia Schrammel i Urs Brunner - "Salon Kitty Legenden, Fakten, Fiktion"
Reportaż Deutsche Welle - "Salon Kitty Die Geheimnisse eines Nazi-Bordells"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.