Douglas MacArthur był człowiekiem wielkich słów. Kiedy na wyraźny rozkaz prezydenta USA Franklina D. Roosevelta musiał opuścić Filipiny, zanim Japończycy zaatakowali je w marcu 1942 roku, zapisał w swoim dzienniku: „I shall return” (Wrócę tu).
Przygotowując się do dotrzymania tej obietnicy, w październiku 1944 roku zmobilizował armię dziennikarzy i fotoreporterów do nagłośnienia jego pomyślnego powrotu w ten zakątek świata.
MacArthur od miesięcy walczył o swój powrót na Filipiny, którego zwieńczeniem była scena, w której 20 października 1944 roku wraz ze swoim personelem i prezydentem Filipin Sergio Osmeną y Suico maszeruje zdecydowanym krokiem przez płytkie wody na brzeg filipińskiej wyspy Leyte.
|
Generał Douglas MacArthur wraz ze swoim personelem ląduje na plaży Leyte. 20 Października 1944 roku. |
By osiągnąć ten cel musiał zwyciężyć najpierw militarnie, jako amerykański najwyższy dowódca na południowym Pacyfiku, wyparł Japończyków z Nowej Gwinei w wyczerpujących walkach w dżungli, a następnie politycznie.
Jego konkurent w Azji Wschodniej, admirał Chester W. Nimitz, którego flota stopniowo podbijała środkowy Pacyfik, opowiadał się za inwazją na Tajwan, podczas gdy MacArthur chciał lądować na Filipinach. Samuel E. Morrison w swojej książce „Leyte” pisze:
»W tym czasie Połączeni Szefowie Sztabów uważali Formozę, Luzon i pewne miejsca na Wybrzeżu Chińskim za Alternatywne bazy, z których powinien zostać wykonany ostateczny atak na Japonię. Nie rozstrzygnęli oni jednak podstawowego problemu, czyli konfliktu między gen. MacArthurem i admirałami Kingiem i Nimitzem, dotyczącej dalszej koncepcji prowadzenia działań«.