środa, 17 marca 2021

Początki ukraińskiej niepodległości - "Rzeźnicy z OUN - UPA"

 "Milicja ukraińska aresztowała nauczycieli i pozostałych podstępem. Część zatrzymano podczas narady 8 sierpnia (1941 roku), a resztę w domach. Funkcjonariusze przychodzili do domów nauczycieli i prosili ich, żeby dana osoba poszła z nimi do siedziby Gestapo, żeby złożyć wyjaśnienia. Czynili to grzecznie, kulturalnie. Polacy, nie podejrzewając niczego udawali się z nimi, myśląc, że to jakieś nieporozumienie. Z siedziby Gestapo już nie wracali. Akcja trwała według relacji świadków przez trzy dni. Każdy z nauczycieli był doprowadzany najpierw do siedziby Gestapo. Tu sprawdzano personalia przesłuchiwano. Zajmowali się tym dwaj gestapowcy — Johann i Willi Maurerowie, których później mieszkańcy Stanisławowa nazwali "krwawymi braćmi". Przesłuchiwania trwały całą noc. Aresztowani byli maltretowani i bici. Niemcom pomagali w tym ukraińscy milicjanci, którzy na rozkaz zmieniali się w bestie, bijąc aresztowanych nogami od stołów lub nogami drewnianych krzeseł. Nad ranem wywożono aresztowanych samochodami pod plandekami do Czarnego Lasu, odległego od centrum miasta o jakieś osiem kilometrów i tu zmaltretowanych rozebranych do bielizny Polaków pod nadzorem gestapowców rozstrzeliwali ukraińscy milicjanci nad dziewięcioma dołami śmierci, wykopanymi przez zapędzonych do tego mieszkańców wsi Pawełka. [...]

Ukraińscy milicjanci uczestniczyli też w innych mordach polskiej inteligencji. 11 lipca 1941 r., jak pisze Grzegorz Hryciuk, aresztowano we Lwowie kilkuset studentów z polskich uczelni, z niższych, jeszcze nieprzetrzebionych roczników, chłopców mających po osiemnaście, dziewiętnaście i dwadzieścia lat, i osadzono w Komendzie Milicji Ukraińskiej we Lwowie. Wyselekcjonowano z nich około setkę studentów i rozstrzelano. Nie wiadomo nawet gdzie. Po prostu zniknęli bez śladu".

*Fragment książki Marka A. Koprowskiego "Rzeźnicy z OUN - UPA Bandera, Szeptycki i ludobójstwo Polaków"


Dwaj profesorowie z całego grona zamordowanych lwowskich akademików przez Niemców i Ukraińców w czerwcu 1941 roku. 


Wspólny cel

W 1941 roku, kiedy Niemcy zdecydowali się uderzyć na swojego dotychczasowego sprzymierzeńca, jakim był Związek Radziecki, w tym czasie doszło do swoistej symbiozy między hitlerowcami a Ukraińcami. Ci pierwsi chcieli wykorzystać ukraińskich nacjonalistów do wzniecenia antysowieckiego powstania i w ten sposób ułatwić sobie drogę na wschód oraz zabezpieczyć ich rękoma tyły frontu. Nie szczędzili na ten cel pieniędzy ani obietnic o autonomii ukraińskiej w ramach III Rzeszy. Ci drudzy natomiast starali się wykonywać powierzone im zadania z nadzwyczajną gorliwością i korzystając z zamieszania wywołanego działaniami wojennymi, załatwiać swoje prywatne interesy. Banderowcy starali się przejąć kontrolę nad nowym terenem i ustanowić w nim zawczasu swoją administrację, milicję oraz pozbyć się przeciwników politycznych. Na ich celownik trafili Polacy, Żydzi i komuniści.  
  
Wbrew niemieckim oczekiwaniom Ukraińcy nie wzniecili żadnego zorganizowanego i koordynowanego przez jeden sztab powstania. Pojawiali się natomiast tam, gdzie czuli się silni i mieli duże społeczne poparcie, czyli w pierwszej linii na Wołyniu i  w Małopolsce Wschodniej. Całą sprawę ułatwiła wcześniejsza sowiecka administracja, organizując różne akcje represyjne. Nacjonaliści z OUN wykorzystali to później w mistrzowski sposób, organizując nagonki na Polaków i Żydów.  
Oddziały banderowców działały w strefie przyfrontowej, atakując miasteczka leżące na uboczu, z dala od głównych linii komunikacyjnych. Zakładano, że tam właśnie będą cofać się Sowieci przed naporem niemieckiego frontu. Często działając w martwych strefach, z których Rosjanie uciekli, a Niemcy jeszcze tam nie weszli. Ukraińcy wzniecili regionalne powstania w dwudziestu sześciu miejscach i opanowali dziewiętnaście miasteczek. Natomiast po przejściu frontu ustanowili władzę w stu trzynastu z dwustu rejonach Ukrainy.  
Niemcy jednak, pomimo wszelkich oczekiwań nie zamierzali tolerować ukraińskich zapędów niepodległościowych w ich pełnym wymiarze. Dosyć szybko rozwiązali ukraiński rząd we Lwowie. W terenie jednak pozwolili działać ukraińskiej milicji, przynajmniej przez jakiś czas. Ta formacja przydała im się jako doskonałe narzędzie inicjowania czystek na nowo zajętych terenach. Zaraz po przejściu frontu, pierwsi w kolejce znaleźli się oczywiście Żydzi. 


Pierwsi Żydzi

Ukraińcom najłatwiej było rozpętać pogromy w miejscach, gdzie znajdowały się więzienia NKWD. Na ich terenach lub w pobliżu znajdowano ofiary zamordowane przez Rosjan, które stawały się pretekstem do zemsty. Żydów natomiast przedstawiano jako zagorzałych komunistów, popleczników NKWD, a nawet agentów czy członków tej organizacji. W ten sposób milicjanci podburzali ukraiński motłoch. Banderowcy okazali się w tym znakomici. Jak można przeczytać w książce Koprowskiego "Rzeźnicy z OUN - UPA":
"W Złoczewie na przykład esesmani w ogóle nie musieli namawiać Ukraińców do dokonania pogromu. Tymczasowy Komitet Wykonawczy powołany na miejscu przez grupę pochodową OUN Iwana Kłymyszyna sam zwrócił się do Niemców o zgodę na przeprowadzenie antyżydowskiej akcji odwetowej. Oczywiście uzyskano taką zgodę. Pogrom Trwał cztery dni. [...] 
Według niektórych danych ofiarą tamtych wydarzeń padło nawet kilka tysięcy Żydów."     


Zwłoki ofiar na dziedzińcu więzienia NKWD przy ulicy Łąckiego we Lwowie. Czerwiec 1941 rok


W Tarnopolu wszystko zaczęło się od ukraińskiego świętowania wyzwolenia przez Niemców spod "judeobolszewizmu". 4 lipca 1941 roku rozpoczęto czyścić miasto i okolicę z "żydowskiego elementu". Miał to być odwet za zamordowanie więźniów ukraińskich przez sowietów. Banderowcy wraz z Niemcami wyciągali żydów z ich mieszkań i kryjówek. Pomagali im w tym miejscowi, oraz przybyli z okolicy Ukraińcy. Wieczorem do niemieckich władz wpłynęło zażalenie strony ukraińskiej, z powodu zatrzymania przez hitlerowców znacznej ilości Żydów w więzieniach, co utrudniało dalszy pogrom. 5 lipca wieczorem wyprowadzono więźniów do budynku Miejskiej Komunalnej Kasy Oszczędnościowej i ustawiono ich w rzędach na baczność. Każdy, kto się poruszył, był zabijany przez Ukraińców łomami, kolbami, a czasami rozstrzeliwany. Ofiary grzebano na pobliskich cmentarzach, doły kopali inni Żydzi, których następnie również zatłuczono łomami i łopatami. Regularny pogrom trwał do 10 lipca i pociągnął ze sobą ponad 4000 ofiar. Jednak morderstwa ze strony banderowców trwały nadal i po jego zakończeniu. 

W Brzeżanach 6 lipca 1941 roku odkopano groby z ofiarami NKWD. Z tej okazji urządzono pogrzeb ofiarom, oraz świętowano zakończenie sowieckiej okupacji. Z okolicy przybyło na tę okazję około pięciu tysięcy Ukraińców. Do roli grabarzy zapędzono miejscowych Żydów, gdy pochowano już wszystkie ofiary, milicjanci zabrali im łopaty i wszystkich zamordowali przy ich użyciu. Tak zaczął się pogrom w tej miejscowości. Zaczęto wywlekać ludzi z domów, bić ich pałkami i poniżać, wybijano szyby i okradano mieszkania. Zgładzono do pięciuset Żydów. 
W wielu innych miejscowościach działano w podobny sposób. Zaprzęgano żydów do prac ekshumacyjnych, a później ich mordowano, rozpoczynając dalszą zagładę. Oto kolejny cytat z książki Marka Koprowskiego:
"Świadek tych wydarzeń, Grzegorz Małecki, zapamiętał następujące zdarzenie:
Pod murem więziennym zobaczyłem starego, może sześćdziesięcioletniego Żyda, który leżał na ziemi. Obiema rękami trzymał się za brzuch, silnie krwawił i zwijał się z bólu. Obok niego stał młody Ukrainiec z żółto-niebieską opaską i karabinem w ręku. On strzelił do tego Żyda. Zapytałem go: >Dlaczego to zrobiłeś?< 
>No przecież to jest ojciec tego milicjanta, który uciekł z Sowietami!< 
Odpowiedział".


Żydowskie kobiety, wraz z niemowlętami czekają na egzekucję, której dokona Ukraińska Policja Pomocnicza. 14 Października 1942 roku.


W Kołomyi również doszło do ukraińskich czystek, te jednak nie miały nic wspólnego z ekshumacjami ofiar NKWD. Gdy Sowieci się wycofali z miasta nocą z 29 na 30 czerwca 1941 roku, następnego dnia, jeszcze przed wejściem na te tereny węgierskich żołnierzy, Ukraińcy zaczęli rozbijać szyby żydowskich sklepów i rabować ich mieszkania. Brutalnie bito i poniżano każdego napotkanego Żyda. Pobito nawet ciężarną kobietę, która trzy godziny po tym strasznym wydarzeniu urodziła. Rozboje i napaści trwały całą noc. Tej samej nocy doszło do morderstw we wsiach Rungury, gdzie zabito sześciu ludzi i Słobodzie Rungurskiej. Tu zamordowano całą populację żydowską, około kilkunastu osób. W kilku jeszcze okolicznych wsiach Ukraińcy mordowali swoich żydowskich sąsiadów. 
Marceli Najder świadek tamtych wydarzeń skomentował to w następujący sposób:
"Dzicz Ukraińska podniosła głowę, jak zawsze przy każdej zmianie politycznej. Chcieli ubić pogrobowy interes. Do rabunku są zawsze pierwsi - od tego zaczynają budować niezawisłą Ukrainę. [...]
Zorganizowali to ci sami osobnicy, którzy po wkroczeniu Armii Czerwonej wyszli na przeciw przystrojeni czerwonymi wstęgami. To te mołodyce dziś klaskały, które wczoraj kurwiły się z Sowietami. To ci sami, którym Sowieci rozdzielili żydowskie Masaki rolne i nadawali żydowskie krowy i konie. Czy to coś szkodzi? Inny wiatr - inna czapka. Chłop przekręcił daszek w tył i już jest kimś innym."

Gdy 3 lipca do Kołomyi wkroczyli Węgrzy, Ukraińcy zagonili do pracy wszystkich żydowskich mieszkańców. Należało wyczyścić miejsca zakwaterowania dla żołnierzy. Ludzi do roboty spędzali ukraińscy milicjanci, organizując po prostu łapanki na ulicach. Nie przypuszczono żadnej okazji, by przy tym jak najbardziej poniżyć tych ludzi. Na przykład kobiety przydzielone do sprzątania toalet przymuszono, by wszystko czyściły gołymi rękoma. Powalono również pomniki Lenina oraz Stalina z parku. Cała gawiedź szalała, z radości bijąc oraz tłukąc na śmierć ich "popleczników" czyli Żydów. 

Na Wołyniu również doszło do pogromów. Jednym z większych miał miejsce w Krzemieńcu. Tam po ekshumacjach mogił ofiar NKWD, podburzona przez milicję ludność ukraińska, pałkami, kijami i siekierami wymordowała stu trzydziestu żydów. Choć istnieją sprawozdania żydowskich świadków mówiące o liczbie dochodzącej do ośmiuset zamordowanych. 
W Klewaniu Ukraińcy wspólnie z Niemcami dokonali rzezi siedmiuset osób. Milicjanci wskazywali Niemcom domy ofiar do zamordowania, pod pretekstem kolaboracji i komunistycznych poglądów. Przy tym niejednokrotnie były to osobiste porachunki. Na ten przykład pewien rzeźnik, niejaki Sercow pozbył się w ten sposób całej swojej konkurencji.

Jednym z ostatnich i większych pogromów, dokonanych na Żydach przez posiłki OUN, ukraińską milicję oraz ludność, były tak zwane "Dni Petlury" we Lwowie. Miała to być zemsta za zamordowanie w 1926 roku Symona Petlury, przez Szolema Szwarcbarta. Mordy trwały trzy dni. Jednak nie były to przypadkowe napaści dokonywane w szale przemocy. Wcześniej przygotowano sobie listy odpowiednich mieszkańców, najczęściej inteligencji żydowskiej. Następnie podzielono miasto na sektory i systematycznie przeczesywano mieszkania. Rabując je przy tym i bijąc ofiary. Wszyscy ci, którzy nie zostali zatłuczeni na śmierć w czasie "aresztowania", byli prowadzeni do więzienia Łąckiego. Następnie spędzono ich do piaskowni miejskiej w Winnikach i tam rozstrzeliwano. W ciągu tych trzech dni życie straciło między półtora do dwóch tysięcy Żydów.   


"Dni Petlury" we Lwowie. Bojówkarze ukraińscy znęcają się nad żydowskimi kobietami.




Przyszła i pora na Polaków

Najbardziej znanym pogromem polskiej inteligencji na wschodzie, po zajęciu przez Niemców tamtych terenów w 1941 roku, był mord na profesorach lwowskich. Jednak nie tylko oni zostali wtedy zgładzeni, ofiarami Niemców oraz Ukraińców padły również ich rodziny, służba, współlokatorzy, a nawet goście. Akcja nastąpiła dzień po wymordowaniu żydów. Aresztowań dokonało gestapo według listy sporządzonej przez ukraińskich studentów z Krakowa, związanych z OUN. Lista była częściowo błędna i nieaktualna. Znaleźli się na niej na przykład  profesor Roman Leszczyński i Ludwig Bernacki, którzy zmarli jeszcze przed agresją niemiecką na ZSRR, lub adresy zamieszkania nie były aktualne. Miało to w konsekwencji podejrzenia o ukrywanie poszukiwanych i dodatkowe brutalne przeszukania i przesłuchania. 
W trakcie aresztowań gestapo wspomagali ukraińscy milicjanci, którzy 4 lipca, rozstrzelali więźniów na Wzgórzach Wuleckich. Wcześniej jednak przesłuchiwano wszystkich na bursie, tam ustawiono wszystkich pod ścianą na korytarzu z opuszczonymi głowami, twarzą do ściany. Każdy, kto wykonał najmniejszy ruch lub się odezwał był brutalnie bity. Wszystkich oskarżono o bycie komunistami lub zdradę. W trakcie oczekiwania na przesłuchanie syn Stanisława Ruffa, który był chirurgiem, dostał ataku padaczki. W wyniku tego został zastrzelony jeszcze na korytarzu. Po przesłuchaniu więźniowie zostali wyprowadzeni w dwóch grupach na miejsce kaźni. Rannych nie dobijano, zakopywano ich żywcem. Życie straciło 37 osób. Do tego można doliczyć kolejnych sześć ofiar, które zostały zamordowane do 26 lipca 1941 roku. Na tym się jednak nie skończyło. Środowisko naukowe we Lwowie było nadal sukcesywnie eksterminowane przez ukraińskich nacjonalistów. Mordowano lekarzy, nauczycieli, docentów i historyków. Najczęściej byli po prostu uśmiercani na ulicy.


Ukraińska parada w Stanisławowie z okazji wizyty Generalnego Gubernatora Reichsleitera Hansa Franka. Październik 1941 rok.


Nie tylko we Lwowie, Ukraińcy wzięli sobie na cel polską inteligencję. Do pogromu doszło również w Krzemieńcu i Stanisławowie. 
W tym pierwszym podobnie jak i we Lwowie tuż po pogromie żydów doszło do aresztowań Polaków przez ukraińską milicję. Oczywiście znów według listy sporządzonej przez działaczy OUN. Ponad trzydzieści osób spędzono do Domu Społecznego opodal Góry Krzyżowej. Wśród zatrzymanych znaleźli się nauczyciele liceów, działacze społeczni członkowie ZHP. Zarówno mężczyźni jak i kobiety. Standardowo poddano wszystkich brutalnym przesłuchaniom. Gdzie byli bici i nękani na różne sposoby. Po zakończonych torturach poprowadzono wszystkich na Górę Krzyżową i rozstrzelano. 
W tym samym czasie w Stanisławowie również zaczęto aresztowania Polaków. Tu listę przygotowali dwaj ukraińscy profesorowie, będący jednocześnie działaczami OUN. Dr Iwan Rybczan oraz nauczyciel o nazwisku Daszyn. W Stanisławowie na początku administrowali Węgrzy, do mordu na Polakach przystąpiono więc dopiero po ich odejściu, czyli po 7 sierpnia. Niemcy otrzymali listę już znacznie wcześniej, więc do zatrzymań można było przystąpić już 8 i 9 sierpnia. Co prawda w tym czasie ukraińska milicja była powoli rozwiązywana przez Niemców, ale na jej miejsce okupant stworzył Ukraińską Policję Pomocniczą. Ta formacja brała czynny udział w zdarzeniach w Stanisławowie. Aresztowano ponad siedemset osób z miasta i okolicy. W tym stu trzydziestu nauczycieli i sześćdziesięciu siedmiu przedstawicieli inteligencji z samego Stanisławowa. Było to 80 % inteligencji miasta. Wytypowano niemal wszystkich germanistów, co w logice ounowców miało utrudnić kontakt Polakom z Niemcami.


Ukraińska Policja Pomocnicza


Część osób z listy zatrzymano w czasie narady 8 sierpnia a resztę w domach. Ukraińcy odstawiali ich na gestapo, gdzie przesłuchiwano ich w nocy. Oczywiście nie obeszło się bez wymyślnych tortur i standardowego bicia. Gestapowców wspierali w tym ich ukraińscy pomagierzy. Nazajutrz rano wywieziono wszystkich do Czarnego lasu, gdzie zostali zamordowani nad dołami śmierci. W książce "Rzeźnicy z OUN-UPA" opisane są antypolskie nastroje, jakie panowały wśród ukraińskiej części Stanisławowa:
"Egzekucja polskiej elity w Czarnym Lesie wpisywała się znakomicie w antypolską atmosferę, jaka panowała wówczas w Stanisławowie. Analiza gadzinowej prasy ukraińskiej potwierdza ja w całej pełni. Można w niej przeczytać wezwania, by zakazać mówienia po polsku na ulicach. Apelowano także do Niemców, by usunęli wszystkich Polaków ze stanowisk. Ostrzegano, że Polacy zawierają sojusz polsko-komunistyczno-żydowski, chcąc przy jego pomocy utrzymać swój stan posiadania, "podważając zdolność obronną państwa niemieckiego".

Można tu wspomnieć, że właśnie w tym mieście prężnie działał Wasyl Andrijowycz, brat Stepana Bandery. Był on szefem Służby Bezpieki na tym terenie. Swoje zadanie wziął bardzo na poważnie, początkowo skupiając się na likwidacji wrogów niezawisłej Ukrainy. Kiedy jednak zaczął na poważnie umacniać struktury władzy ukraińskiej, aresztowali go wraz z kilkoma innymi działaczami OUN, a następnie trafili do Oświęcimia. Tam Wasyl został ciężko pobity przez więźniów funkcyjnych i zmarł w lazarecie. 

Jest to zaledwie mały promil informacji zawartych w książce Marka Koprowskiego "Rzeźnicy z OUN - UPA Bandera, Szeptycki i ludobójstwo Polaków". Z biegiem czasu terror ukraińskich nacjonalistów, zrzeszonych w OUN oraz UPA, nabierał na sile, by dojść do apogeum w formie rzezi wołyńskiej. Ten tragiczny akt historii nie może zostać pominięty ani przemilczany. Nie można o nim zapomnieć, ponieważ oznaczałoby to, że godzimy się również, by zapomnieć o ofiarach tego terroru. 













Materiały żródłowe:


 Marek A.Koprowski - "RZEŹNICY Z OUN-UPA Bandera, Szeptycki i ludobójstwo Polaków"
               

2 komentarze:

Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.