piątek, 21 października 2022

Ostatni dzień walk nad Japonią - Ostatnie walki lotnicze II wojny światowej

Wczesnym rankiem o 3:40, wysoko nad główną japońską wyspą Honsiu formacja 134 amerykańskich bombowców Boeing B-29 wracało z misji bombowej na lotniska macierzyste. Ich celem były rafinerie Nippon w Tsuchizaki. Na macierzystych wyspach Japonii znajdowały się dwa miasta całkowicie zniszczone przez dwa ataki bombą atomową, jednak inne również nie wyglądały dużo lepiej. Ponad 40 procent zamieszkałych obszarów 66 miast zostało zniszczonych przez amerykańskie bomby zapalające. Około jedna trzecia wszystkich domów w Japonii zniknęła w wyniku wojny. Wojny, która właściwie się już skończyła, jednak japońskie naczelne dowództwo nadal nie widziało innego wyjścia, jak tylko kontynuować walkę.


Bombowce B-29 "Superforteca" zrzucają bomby zapalające na Jokohamę, maj 1945 roku.


Różnica kulturowa między Japonią a zachodem stworzyła głęboką przepaść nieufności i pozbawionej skrupułów logiki moralnej. Tak więc, podczas gdy świat czekał na koniec wojny, amerykańskie i brytyjskie siły powietrzne wyruszały do wykonania ostatnich nalotów tej wojny. Pytanie tylko dlaczego? W całej Japonii nie było już prawie żadnych celów militarnych, a opór w powietrzu praktycznie nie istniał.

poniedziałek, 3 października 2022

Pamiętniki żołnierzy Baonu "Pięść" - Sen zmieniony w koszmar

Był 1 sierpnia 1944 roku. Na warszawskiej Woli upalny dzień mijał niczym poprzednie. Okupant od kilku dni, znów zaczął przywracać „dyscyplinę” w mieście. Po dającej się dobrze odczuć, na początku lipca nerwowości, jeśli nie panice nawet, Niemcy znów „okrzepli” i ponad klęskami swojej armii na wschodzie przeszli do porządku dziennego. Jednak tego dnia miało wydarzyć się coś, co zmieniło życie wielu tysięcy ludzi.
Ulicą młynarską, przy akompaniamencie podkutych kopyt uderzających miarowo w kostki bruku, jechała bryczka. Nic by nie było w tym dziwnego, gdyby w niej nie siedziało czterech niemieckich żandarmów, którym z kolei przyglądała się bacznie grupka mężczyzn. Był to jeden z plutonów Armii Krajowej, Batalionu "Pięść" z 1. kompanii "Zemsta". Zegar w zajezdni tramwajowej wskazywał godzinę 17, kiedy kapral Hieronim Szpalerski ps. „Karaś” wraz z towarzyszami otworzyli ogień w stronę nazistowskiego patrolu. Mężczyźni uzbrojeni w „Parabelki” z zaskoczenia zaatakowali dobrze uzbrojonych Niemców. Nim przebrzmiał huk wystrzałów, czterech szkopów leżało na drodze, zalewając bruk swoją krwią. Powstańcy szybko podbiegli do ciał, by pozbierać leżące obok nich pistolety automatyczne. W tych dniach każda zdobyta na wrogu broń, była na wagę złota.
*Sfabularyzowany tekst na podstawie materiałów źródłowych.


Zbiórka plutonu "Agaton" na cmentarzu ewangelickim. 1 sierpnia 1944 roku.


Początek


Godzina „W”, czyli wybuch powstania w Warszawie, została wyznaczona na 17. Jej paradoks polega na tym, że dla wielu powstańców, ten zryw zaczął się znacznie wcześniej, dla innych z kolei później. Kapral podchorąży Zdzisław Sierpiński ps. „Świda” wraz ze swoimi ludźmi rozpoczął walkę już o godzinie 13:50, kiedy został zatrzymany przez Niemców w trakcie transportowania broni z meliny do punktu koncentracji oddziałów AK. Natomiast wielu powstańców nie dotarło do wyznaczonych punktów na czas. Inni zaś zwykli cywile, dołączyli do powstania już w trakcie walk. Książka „Pamiętniki żołnierzy Baonu „Pięść” - Powstanie warszawskie”, to zbiór wspomnień zebranych przez podporucznika Andrzeja Zawadzkiego, które są prawdziwą kopalnią wiedzy na temat przeżyć, odczuć i przemyśleń ludzi, którzy postanowili w tamtych dniach poświęcić swoje życie dla wolnej Warszawy, dla wolnej Polski.