Geneza polskich planów operacyjnych
W latach 20. powstał w Oddziale III Naczelnego Dowództwa Wydział Planowania na wypadek ewentualnej wojny z Niemcami. W 1921 r. polski Sztab Generalny rozpoczął opracowywanie wstępnych planów działań zaczepnych o charakterze prewencyjnym. Miało to zlikwidować zagrożenie od strony Prus Wschodnich. Wyznaczono trzy cele działań:
- Opanowanie zachodniej części Prus Wschodnich (plan "Prusy Wschodnie")
- Opanowanie obszaru Pomorza na wschód od Odry ("plan Bałtyk")
- Opanowanie Górnego Śląska ("plan Śląsk").
Powstały aż trzy warianty działań zaczepnych. Miały zostać zainicjowane w zależności od stosunku sił. Marszałek Foch próbował przeforsować plan obustronnej ofensywy prowadzącej do Berlina. Z powodu poważnych zastrzeżeń strony polskiej plan zmieniono. Najpierw miał zostać zrealizowany plan "Prusy Wschodnie", a dopiero w następnej kolejności ofensywa na Berlin. Plan Focha obowiązywał teoretycznie do roku 1933.
- Opanowanie zachodniej części Prus Wschodnich (plan "Prusy Wschodnie")
- Opanowanie obszaru Pomorza na wschód od Odry ("plan Bałtyk")
- Opanowanie Górnego Śląska ("plan Śląsk").
Powstały aż trzy warianty działań zaczepnych. Miały zostać zainicjowane w zależności od stosunku sił. Marszałek Foch próbował przeforsować plan obustronnej ofensywy prowadzącej do Berlina. Z powodu poważnych zastrzeżeń strony polskiej plan zmieniono. Najpierw miał zostać zrealizowany plan "Prusy Wschodnie", a dopiero w następnej kolejności ofensywa na Berlin. Plan Focha obowiązywał teoretycznie do roku 1933.
Marszałek Piłsudski przyjmuje paradę kawalerii. Krakowskie Błonie, październik 1933 roku. |
W roku 1926 gen. Leon Berbecki, dowódca OK VIII, stworzył studium "Plan Osłony Korytarza Pomorskiego". Według tego opracowania Bory Tucholskie miały być głównym węzłem operacji wojsk w kierunku Gdańska i na linii Noteci. Użycie wojsk miało nastąpić w przypadku ataku niemieckiego z Pomorza Zachodniego i Prus Wschodnich. Polskie jednostki miały równocześnie uderzyć na przeciwnika, rozcinając kierunki natarcia. Wojska należało rozmieścić na linii Grudziądz — Jabłonowo — Brodnica. Na kierunku pomocniczym należało je wyprowadzić w rejon Prus Wschodnich, aby odciążyć własne siły wychodzące z Borów Tucholskich na Gdańsk i Prusy Wschodnie. Było to potwierdzenie poglądów gen. Leonarda Skierskiego o niedogodności strategicznej i operacyjnej Pomorza. Pomorze otrzymało w ten sposób miano cieśniny. Plany te powstawały pod Francuskiego sojusznika, który od samego początku proponował skierowanie wszystkich sił do uderzenia na Berlin, ignorując całkowicie skrzydła. Główne zgrupowanie wojska polskiego w razie zagrożenia wojną miało zostać zgrupowane w trójkącie Bydgoszcz-Poznań-Kutno, gdzie można było spodziewać się głównego uderzenia. Główne zgrupowanie miało składać się z armii, "Toru" "Poznań" i odwodu Naczelnego Wodza. Natomiast skrzydła tego zgrupowania miała osłaniać armie "Łódź" i "Warszawa".
Dojście do władzy Adolfa Hitlera w Niemczech spowodowało zmianę dotychczasowego stanowiska marszałka Piłsudskiego. Piłsudski spodziewał się, że dobre stosunki z Niemcami trwać będą tylko cztery następne lata. W kwietniu 1933 r. Marszałek zwołał odprawę inspektorów armii. Na odprawie poruszono kwestię zagrożenia ze strony Niemiec i Związku Radzieckiego. Należało się zastanowić, które z tych państw stanowi większe zagrożenie dla państwa polskiego. Wezwani na odprawę generałowie mieli zająć się zbieraniem informacji na temat gospodarki oraz sił zbrojnych obu państw i ich rozwoju. Większość generałów i dyplomatów wskazywała jako największe zagrożenie Związek Radziecki. Wysnuto wnioski, że w przypadku ataku Związku Radzieckiego, Polska będzie musiała walczyć osamotniona. Natomiast w przypadku ataku Niemiec, Polska mogła liczyć przede wszystkim na Francję.
Latem 1933 r. marszałek Piłsudski zaczął wdrażać nową politykę w stosunku do Niemiec. Jesienią przeprowadzono nieoficjalne sondaże. Dotyczyły one ważnej kwestii wojny prewencyjnej Francji z Polską przeciwko Niemcom. Wcześniej, w lutym gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski został wysłany przez marszałka Piłsudskiego do Paryża. Przedstawił on Francuzom szczególną propozycję. Miało to być postawienie ultimatum Hitlerowi w sprawie zbrojeń. Jeżeli by je odrzucił, wówczas armia polska miała wkroczyć do Prus Wschodnich i na Śląsk. Armia francuska miała wkroczyć do Bawarii i Nadrenii. Anglia miała poprzestać na działaniach dyplomatycznych. Połączone siły armii francuskiej i polskiej mogły bardzo szybko pokonać niemiecką Reichswehrę. Hitler zostałby prawdopodobnie obalony przez przewrót wewnętrzny. Jeżeli pozostałby po porażce przy władzy, można byłoby nałożyć mu pęta. Pierwsze działania marszałek rozpoczął po tym, jak Gdańsk zlikwidował polską policję portową.
6 marca 1934 r. batalion piechoty wylądował na Westerplatte. Postawiono w stan gotowości 16. DP w Grudziądzu. Szwadrony kawalerii zajęły pozycję nad granicą. W Berlinie uznano to za wstęp do dalszych działań. Adolf Hitler zażądał od gen. von Blomberga, ministra obrony narodowej dokładnych danych o niemieckich możliwościach militarnych. Dane pokazywały jasno całkowitą niezdolność do odparcia ataku z dwóch stron. Ostatecznie do interwencji nie doszło. Francja wycofała się z planu wojny prewencyjnej. Gdańsk przywrócił polską policję portową, a batalion polskich żołnierzy został wycofany z Westerplatte. Zaprzepaszczono wtedy szansę powstrzymania Adolfa Hitlera. Jednak te pierwsze plany dotyczące obrony przed niemieckim zagrożeniem posłużyły za podstawę do stworzenia, planu, "Zachód".
Rotmistrz Jeży Sosnkowski w mundurze 13 Pułku Ułanów Wileńskich |
Studium gen. Tadeusza Kutrzeby i ppłk. Stefana Mossora
W 1935 r. zmieniła się całkowicie sytuacja strategiczna. Niemcy rozpoczęli rozbudowę i modernizację swojej armii. Wymusiło to rozbudowę i dozbrojenie polskiego wojska, a także opracowanie nowego planu mobilizacyjnego. Nowy plan mobilizacyjny został wkrótce opracowany przez szefa Oddziału I Sztabu Głównego, płk. Wiatra. Po raz pierwszy wzięto także pod uwagę poważne braki w uzbrojeniu polskiego wojska. Sprzęt był już częściowo przestarzały, a gry sztabowe pokazały różne inne mankamenty. Doprowadziło to do rozpoczęcia prac nad rozwojem polskiego wojska oraz unowocześnieniem armii.
W marcu 1936 r. Gen. Tadeusz Kutrzeba na polecenie Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych opracował studium na temat możliwości wojennych Niemiec i Polski. Gen. Kutrzeba w swoim studium wyznaczył niemiecki atak na Polskę na rok 1940. Za najważniejszą rzecz uznał wsparcie Francji. Wsparcie to polegać miało na ofensywie poza granicami Francji. Polska mogła walczyć osamotniona tylko 6-8 tygodni. Najważniejsze sformułowanie, według gen. Kutrzeby, to „nie dać się pobić”. Niestety, studium to nie było znane Sztabowi Głównemu. Dopiero na początku 1938 r. gen. Kutrzeba złożył marszałkowi Rydz-Śmigłemu nowe opracowanie, znane jako memorandum Kutrzeby. Generał uznał, że w związku z dużą przewagą przeciwnika należy oprzeć ugrupowanie polskich oddziałów o fortyfikacje stałe. Projekt i kosztorys takich umocnień dla Wielkopolski zainteresował Naczelnego Wodza. Polecił rozszerzyć studium na cały obszar koncentracji. Budowa miała według planu trwać od trzech do pięciu lat. Koszt prac wynosił 10 % kosztu budowy linii Maginota. Było to w przybliżeniu 20 miliardów złotych. Załogę umocnień miały stanowić oddziały wojsk podobne do Obrony Narodowej. Dywizje regularne miały spełniać rolę odwodów pozostających poza fortyfikacjami. Gen. Kutrzeba uważał, że należało wybudować umocnienia na odcinku Biebrza-Narew, pod Mławą, z Brodnicy przez Grudziądz i na zachód od Bydgoszczy do fortecy Poznań. Dalej z Ostrowca przez Wieluń do Częstochowy oraz w celu ochrony Górnośląskiego Zagłębia Przemysłowego na wschód od Bytomia przez Mikołów, Pszczynę i Cieszyn. Miało to na celu ochronę strategicznego tułowia Polski.
Generał Tadeusz Kutrzeba w gabinecie, rok 1925 |
Gen. Kutrzeba zamierzał działać za pomocą ugrupowania operacyjnego składającego się z 40 dywizji piechoty, 11 brygad kawalerii oraz 2 brygad zmotoryzowanych. Pomorze, według gen. Kutrzeby, miało ograniczoną rolę ofensywną ze względu na przebieg granic. Generał twierdził, że w związku z silną rozbudową niemieckiego lotnictwa i broni pancernej polskie oddziały na Pomorzu będą mogły prowadzić tylko działania defensywne. Generał wskazał miejsce pierwszego uderzenia z dwóch kierunków z Pomorza Zachodniego i z Prus Wschodnich. Celem tego uderzenia miała być rubież Grudziądz — Jabłonowo — Brodnica. Generał jednocześnie podkreślił, że w związku z rosnącą przewagą Niemiec polskie jednostki działające na Pomorzu będą zagrożone niemieckimi atakami wyprowadzanymi z rejonu Słupska, Piły, Wolnego Miasta Gdańsk i Prus Wschodnich. Największe zagrożenie występowało w pobliżu występu wschodniopruskiego. Generał zalecał wybudowanie umocnień na rzece Osie oraz rozmieszczenie własnych sił w taki sposób, aby odrzucić nieprzyjaciela na linię Kwidzyn-Susz-Iława. Sztab Główny otrzymał te sformułowania dopiero na początku roku 1939. Zabrakło czasu na wprowadzenie planu w życie.
Na początku 1938 roku gen. Kutrzeba i ppłk. Stefan Mossor stworzyli "Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom". W Studium założono, że Niemcy oskrzydlą Polskę, uderzając z Prus Wschodnich, a część sił niemieckich zwiąże Czechosłowacja. W lipcu pod kierownictwem szefa referatu "Zachód" ppłk. Jana Berka przeprowadzono studia nad prawdopodobnymi obszarami koncentracji niemieckich uderzeń. W studium założono, że będzie trwać co najmniej pół roku i będzie miała charakter totalny obejmujący wszystkie dziedziny polskiego państwa. Gen. Kutrzeba i ppłk. Mossor stwierdzili, że Polska nie będzie zdolna do prowadzenia samodzielnej wojny obronnej z III Rzeszą. Poza tym uznali, że na pomoc Francji nie można liczyć w przypadku niemieckiego ataku na Polskę. Autorzy studium byli pewni tego, że Polska będzie walczyć w osamotnieniu przez 6 do 8 tygodni. Według gen. Kutrzeby i ppłk. Mossora Niemcy mieli nacierać na Warszawę z obu stron Wisły i z rejonu Wrocławia poprzez Kalisz na Łódź. We wniosku ogólnym studium napisano, "Gdyby się Niemcom udało wypchnąć nas poza Wisłę, wówczas można śmiało powiedzieć, że nie bylibyśmy już zdolni do prowadzenia wojny". Według autorów planu najważniejsze było utrzymanie Wielkopolski, która rozdzielała niemieckie siły nacierające na Polskę oraz osłona koncentracji i mobilizacji poprzez wybudowanie fortyfikacji, które osłoniłby kierunki na Warszawę, Łódź i Katowice. Niestety prace nad planami obronnymi rozproszono pomiędzy Sztab Główny i poszczególnych inspektorów armii. Ostatecznie łączył wszystko jedną całość generalny inspektor sił zbrojnych marsz. Edward Rydz-Śmigły.
Na początku 1938 roku gen. Kutrzeba i ppłk. Stefan Mossor stworzyli "Studium planu strategicznego Polski przeciw Niemcom". W Studium założono, że Niemcy oskrzydlą Polskę, uderzając z Prus Wschodnich, a część sił niemieckich zwiąże Czechosłowacja. W lipcu pod kierownictwem szefa referatu "Zachód" ppłk. Jana Berka przeprowadzono studia nad prawdopodobnymi obszarami koncentracji niemieckich uderzeń. W studium założono, że będzie trwać co najmniej pół roku i będzie miała charakter totalny obejmujący wszystkie dziedziny polskiego państwa. Gen. Kutrzeba i ppłk. Mossor stwierdzili, że Polska nie będzie zdolna do prowadzenia samodzielnej wojny obronnej z III Rzeszą. Poza tym uznali, że na pomoc Francji nie można liczyć w przypadku niemieckiego ataku na Polskę. Autorzy studium byli pewni tego, że Polska będzie walczyć w osamotnieniu przez 6 do 8 tygodni. Według gen. Kutrzeby i ppłk. Mossora Niemcy mieli nacierać na Warszawę z obu stron Wisły i z rejonu Wrocławia poprzez Kalisz na Łódź. We wniosku ogólnym studium napisano, "Gdyby się Niemcom udało wypchnąć nas poza Wisłę, wówczas można śmiało powiedzieć, że nie bylibyśmy już zdolni do prowadzenia wojny". Według autorów planu najważniejsze było utrzymanie Wielkopolski, która rozdzielała niemieckie siły nacierające na Polskę oraz osłona koncentracji i mobilizacji poprzez wybudowanie fortyfikacji, które osłoniłby kierunki na Warszawę, Łódź i Katowice. Niestety prace nad planami obronnymi rozproszono pomiędzy Sztab Główny i poszczególnych inspektorów armii. Ostatecznie łączył wszystko jedną całość generalny inspektor sił zbrojnych marsz. Edward Rydz-Śmigły.
3. Powstanie planu operacyjnego „Zachód”
W lutym 1939 r. Generalny Inspektor Sił Zbrojnych podał szefowi Sztabu Głównego podstawowy plan działania na wypadek wojny z Niemcami. 4 marca 1939 r. gen. Wacław Stachiewicz zorganizował w sztabie głównym konferencję, na której powiadomił oficerów o rozpoczęciu prac nad planem operacyjnym Zachód, oraz podzielił oficerów na trzy grupy robocze zajmujące się różnymi aspektami tego planu. I grupa kierowana przez gen. Malinowskiego miała zająć się mobilizacją zaplecza cywilnego. Grupa II kierowana przez płk. Jaklicza zajęła się opracowaniem spraw operacyjnych, a III grupa pod kierownictwem płk. Wiatra miała zająć się sprawami związanymi z mobilizacją polskiej armii. Wobec przewagi liczebnej i technicznej należało przejść do działań obronnych, licząc na działanie sojuszników. Należało przeciwnikowi zadać jak największe straty. Za pomocą odwodów należało wykonać przeciwuderzenie zależnie od sytuacji. Przeprowadzono także dokładny wywiad terenu w Prusach Wschodnich. Było to rozpoznanie wszystkich znajdujących się tam ważnych umocnień.
Marszałek Edward Rydz-Śmigły spodziewał się, że Niemcy uderzą na Polskę czterema wielkimi związkami operacyjnymi na czterech kierunkach. Z Prus Wschodnich 8 dywizji niemieckich i 2 brygady kawalerii mogłoby uderzyć w kierunku na Modlin-Warszawę. Pomocniczym kierunkiem miał być w tym przypadku Toruń. Z Pomorza Zachodniego miały uderzyć 2 dywizje pancerne, 2 dywizje lekkie, 2 dywizje zmotoryzowane oraz 14 dywizji piechoty. Miały nacierać w kierunku na Bydgoszcz-Inowrocław-Kutno-Warszawa. Z Dolnego Śląska przez Łódź na Warszawę miały nacierać 2 dywizje pancerne, 1 dywizja lekka, 2 dywizje zmotoryzowane, a także 20 dywizji piechoty. Z Górnego Śląska na Kraków w sile 1 dywizji pancernej, 1 dywizji lekkiej oraz 8 dywizji piechoty. Odwód składający się z 12-15 dywizji piechoty miał wesprzeć niemieckie uderzenia z Pomorza Zachodniego i z Prus Wschodnich, albo do przedłużenia ruchu oskrzydlającego przez Słowację, a później także przez Węgry. W pierwszej fazie należało stoczyć bitwę obronną na granicy, osłaniając ważne obszary kraju potrzebne do przeprowadzenia mobilizacji.
W drugim etapie działań miał nastąpić odwrót na kierunku południowo-wschodnim. Miał on przebiegać w oparciu o fortyfikacje na Śląsku. Pierwsza pozycja obronna miała przebiegać przez środek Puszczy Augustowskiej, rzekę Biebrzę, Narew i Bugo-Narew. Dalej przebiegać miała wzdłuż Wisły (z przedmościami w Modlinie i Toruniu) po Bydgoszcz. Dalej jeziorami Żnińskimi, Inowrocławskimi, przez kanał Gopło-Warta oraz wzdłuż rzeki Warta (z przedmościem Koło), rzeką Widawką, przez Częstochowę, fortyfikacje na Śląsku, Oświęcim, Żywiec, Jordanów, Chabówkę do Nowego Sącza. W lipcu wydłużono linię o 300 km, zamykając przejścia przez Karpaty wyprowadzające na Tarnów i Rzeszów. Granica z Węgrami miała być tylko dozorowana.
W trzecim etapie należało bronić się na linii Biebrza-Narew-Bugo-Narew lub na linii Puszcza Białowieska-Bug-Bugo-Narew do przedmościa Modlin. W centrum na linii Dunajca i Karpat. Atak z Prus Wschodnich na Modlin miała odeprzeć Samodzielna Grupa Operacyjna Narew w pobliżu Puszczy Augustowskiej po Różan. SGO Narew miała bronić linii rzek Narew i Biebrza, osłaniając mobilizację polskich oddziałów, oraz wykonując lokalne kontrataki na korzyść armii "Modlin" lub wykonując lokalne wypady na terytorium Prus Wschodnich. W jej skład wchodziły 2 dywizje piechoty i 2 brygady kawalerii. Armia "Modlin" od Chorzele — Różan do Lidzbark — Płock w sile 2 dywizji piechoty i 2 brygad kawalerii miała bronić pozycji Mławskiej, zamykając Niemcom drogę na Warszawę i Płock. Poza przełamaniu tych pozycji armia "Modlin" miała opóźniać natarcie nieprzyjaciela do Wisły i Bugo-Narwi, a potem przejść na linii tych rzek do obrony.
Odwód Wyszków miał działać za Narwią w ramach Armii "Modlin". Na początku miał składać się z 2 dywizji piechoty. Ostatecznie składał się z 3 dywizji. Miał przejść do obrony linii Różan-Pułtusk lub wykonać kontratak na oddziały niemieckie uderzające na armię "Modlin". Armia "Pomorze" od Lidzbarku do Noteci miała powstrzymać natarcie z Pomorza Zachodniego oraz działania z Prus Wschodnich na Toruń poprzez wykonywanie zniszczeń i działania opóźniające. Armia "Pomorze" miała bronić dłużej Bydgoszczy i kanału Noteckiego, oraz prowadzić lokalne kontrataki opóźniające niemieckie ataki na Toruń i Grudziądz. Składać się miała z 5 dywizji piechoty i 1 brygady kawalerii. Armia "Poznań" składająca się z 4 dywizji piechoty i 2 brygad kawalerii miała bronić odcinka od Noteci do Krotoszyna do zakończenia ewakuacji zasobów rezerw mobilizacyjnych. Odwód "Kutno" w sile 2 dywizji miał wspierać obie armie lub zamknąć przejścia przez Wisłę pomiędzy Włocławkiem i ujściem Bzury.
Plan operacyjny "Zachód" obowiązujący od marca do czerwca 1939 roku |
Armia "Łódź" od Krotoszyna po Krzepice miała działać przeciwko niemieckiemu atakowi z Dolnego Śląska oraz bronić linii rzek Warty i Widawki, osłaniając Łódź i Warszawę, aż do przygotowania uderzenia odwodu Naczelnego Wodza. Armia "Łódź" miała za wszelką cenę utrzymać rejon Łodzi i Piotrkowa, przechodząc do lokalnych kontrataków. Składać się miała z 5 dywizji piechoty i z 2 brygad kawalerii. Pod Tomaszowem Mazowieckim miała znajdować się rezerwowa Armia "Prusy". W jej skład miało wejść 8 dywizji piechoty, 1 brygada kawalerii oraz dwa bataliony czołgów. W krytycznej sytuacji armia "Prusy" miała wyprowadzić kontratak na styku armii "Łódź" i "Kraków" który miał zatrzymać niemieckie natarcie. Armia "Kraków" miała bronić odcinka od Krzepic po Nowy Sącz. Armia "Kraków" miała osłaniać polskie zgrupowanie i uniemożliwić oddziałom niemieckim okrążenie oddziałów polskich od południa. Później, kiedy utworzono Armię ,,Karpaty", zmieniono zadanie Armii "Kraków". Miała bronić odcinka do Czorsztyna włącznie.
Utworzona w lipcu 1939 r. Armia "Karpaty" miała bronić odcinka od Czorsztyna do krańca granicy z Węgrami. Cała armia składała się z 2 brygad górskich i z mniejszych oddziałów. W sierpniu stworzono odwód Tarnów. Były to dwie dywizje piechoty, które miały wspierać Armię "Karpaty". W przypadku puczu w Gdańsku wydzielono Korpus Interwencyjny, który zmniejszył siły Armii Odwodowej. W lotnictwie przydzielono po jednym dywizjonie myśliwskim do każdej armii. Do tego dochodziły eskadry rozpoznawcze oraz eskadry bombowe. Dywizjony myśliwskie miały zwalczać niemieckie lotnictwo. Bombowce miały bombardować oddziały nieprzyjaciela. Eskadry rozpoznawcze miały dostarczać szczegółowych informacji o położeniu przeciwnika. Lądowa Obrona Wybrzeża otrzymała zadanie osłony własnej mobilizacji i ewakuacji na Hel. Oraz jak najdłużej Helu, Oksywia i Westerplatte. Marynarka Wojenna miała skupić się na działaniach defensywnych. Wszystko zależało od bitew granicznych, które według Naczelnego Wodza miały spowodować włączenie się do wojny Francji i Wielkiej Brytanii. Jeżeli armia odwodowa poniosłaby klęskę, wówczas oddziały polskie miały cofać się na linię wielkich rzek, aby tam stawić opór, a gdyby i to nie zatrzymało niemieckiego natarcia, wojsko polskie miało wycofać się ostatecznie na Przedmoście Rumuńskie, gdzie miało doczekać się ofensywy francuskiej. Marszałek Edward Rydz-Śmigły przypuszczał, że Niemcy uderzą na Polskę ulubionym przez siebie manewrem podwójnego okrążenia, kierując większość sił na Warszawę w celu okrążenia oddziałów polskich, uzyskania lądowego połączenia z Prusami Wschodnimi oraz związania i odizolowania polskich oddziałów w Małopolsce. Naczelny wódz w swoich przewidywaniach fatalnie się pomylił, nie przewidując, że Niemcy uderzą na zupełnie innych kierunkach, niż przewidywał.
Plan "Zachód" powstał na podstawie doświadczeń z pierwszej wojny światowej. Doświadczenia te były już częściowo nieaktualne. Styki pomiędzy poszczególnymi armiami były bardzo słabo trzymane. Słabo obsadzono odcinek Armii "Karpaty" oraz granicę z Prusami Wschodnimi. Poza tym nie przewidziano przerwania polskiej linii obrony przez niemieckiego dywizje pancerne i całkowitej dezorganizacji polskiego zaplecza. Szef sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz stwierdził nawet, że czołgi niemieckie to blacha rozsypująca się po 100 kilometrach jazdy. Oprócz tego w planie "Zachód" popełniono poważne błędy. W czasie odwrotu armii "Łódź" i "Kraków" mogła powstać poważna luka pomiędzy oboma armiami. Naczelny wódz nic z tym faktem nie zrobił. Nie przygotowano na czas przeprawy w Świeciu, a od zorganizowania tej przeprawy zależał skuteczny odwrót armii "Pomorze". Plan"Zachód" w istocie rzeczy był kompromisem pomiędzy polityką a strategią. Armie zostały uformowane w odwróconą piramidę, której podstawę stanowiła Armia"Kraków". Był to główny zawias polskiej obrony i odwrotu. Według planu pierwsza miała rozpocząć odwrót Armia "Pomorze", a później miały się cofać pozostałe armie. Ostatnia miała rozpocząć odwrót Armia "Kraków".
W lipcu 1939 roku zagrożenie niemieckim uderzeniem ze Słowacji zmusiło Naczelnego Wodza do korekty planu "Zachód" poprzez stworzenie armii "Karpaty" dowodzonej przez gen. Kazimierza Fabrycego. Armia "Karpaty" składająca się ze słabych oddziałów Obrony Narodowej i Korpusu Ochrony Pogranicza miała asekurować polskie oddziały przed niemieckim atakiem ze Słowacji w późniejszym okresie wojny. Dając Naczelnemu Wodzowi czas na zebranie większych sił w tym rejonie. Naczelny wódz nie przewidział tego, że ze Słowacji uderzą spore niemieckie siły już w jednym z pierwszych dni wojny. Później poczyniono inne korekty. Naczelny Wódz utworzył odwód "Tarnów" który miał wesprzeć armię "Karpaty". Plan "Zachód" nie pasował całkowicie do realiów nowoczesnej wojny. Oficerowie tacy jak np. gen. Kutrzeba i gen. Kazimierz Sosnkowski zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że plan "Zachód" jest planem nierealnym z powodu zbyt dużego rozproszenia sił, konieczności jednoczesnej obrony granicy zachodniej, południowej, granicy z Prusami Wschodnimi oraz braku solidnych umocnień na granicy, ponieważ Naczelny Wódz wydał rozkaz budowy fortyfikacji dopiero 24 czerwca 1939 roku. Poza tym sieć łączności była zbyt słaba do realizacji planu "Zachód". W tej sytuacji gen. Maxime Weygand proponował oprzeć obronę na linii wielkich rzek, takich jak np. Wisła. Podobne poglądy miał gen. Sosnkowski.
Jednak Naczelny Wódz nie zmienił planu z powodu poważnych obaw przed kolejnym Monachium. Po wycofaniu się polskich oddziałów w głąb kraju Adolf Hitler mógł wkroczyć na opuszczone tereny, zajmując je bezkrwawo. Mógł wtedy ogłosić całemu światu, że to była jego ostatnia aneksja. Tak więc polskie wojsko miało walczyć w złym położeniu strategicznym z niewydolnym systemem dowodzenia. Bez dokładnego planu zaopatrzenia i źle zażądanymi zapasami mobilizacyjnymi, w których część zapasów zdążyła się zepsuć. Ogromne pieniądze zostały zużyte przed wybuchem wojny na remonty mieszkań Naczelnego wodza i ministra spraw wojskowych, freski i malowidła dla Wojskowego Instytutu Geograficznego, drogie niepotrzebne urządzenia. Marszałek Edward Rydz-Śmigły nie dał dowódcom poszczególnych armii zbyt dużej inicjatywy w podejmowaniu ważnych decyzji. Naczelny Wódz wtrącał się do nieistotnych szczegółów dotyczących poszczególnych pułków, jednocześnie nie opracował dokładnie sposobu użycia każdej armii. Naczelny wódz pozostawił to nierozstrzygnięte, stawiając na improwizację. Marszałek Edward Rydz-Śmigły nie zdołał do wybuchu wojny opracować dokładnie sposobu użycia odwodowej armii "Prusy" co było poważnym błędem, który przyczynił się do rozbicia tej armii pod Piotrkowem Trybunalskim. Poza tym Naczelny Wódz przykładał zbyt dużą wagę do zachowania tajemnicy wojskowej, doprowadzając ją do absurdu. Dowódcy poszczególnych armii mieli mgliste pojęcie o zamierzeniach Naczelnego Wodza i o zadaniach wyznaczonym poszczególnym armiom.
Utworzona w lipcu 1939 r. Armia "Karpaty" miała bronić odcinka od Czorsztyna do krańca granicy z Węgrami. Cała armia składała się z 2 brygad górskich i z mniejszych oddziałów. W sierpniu stworzono odwód Tarnów. Były to dwie dywizje piechoty, które miały wspierać Armię "Karpaty". W przypadku puczu w Gdańsku wydzielono Korpus Interwencyjny, który zmniejszył siły Armii Odwodowej. W lotnictwie przydzielono po jednym dywizjonie myśliwskim do każdej armii. Do tego dochodziły eskadry rozpoznawcze oraz eskadry bombowe. Dywizjony myśliwskie miały zwalczać niemieckie lotnictwo. Bombowce miały bombardować oddziały nieprzyjaciela. Eskadry rozpoznawcze miały dostarczać szczegółowych informacji o położeniu przeciwnika. Lądowa Obrona Wybrzeża otrzymała zadanie osłony własnej mobilizacji i ewakuacji na Hel. Oraz jak najdłużej Helu, Oksywia i Westerplatte. Marynarka Wojenna miała skupić się na działaniach defensywnych. Wszystko zależało od bitew granicznych, które według Naczelnego Wodza miały spowodować włączenie się do wojny Francji i Wielkiej Brytanii. Jeżeli armia odwodowa poniosłaby klęskę, wówczas oddziały polskie miały cofać się na linię wielkich rzek, aby tam stawić opór, a gdyby i to nie zatrzymało niemieckiego natarcia, wojsko polskie miało wycofać się ostatecznie na Przedmoście Rumuńskie, gdzie miało doczekać się ofensywy francuskiej. Marszałek Edward Rydz-Śmigły przypuszczał, że Niemcy uderzą na Polskę ulubionym przez siebie manewrem podwójnego okrążenia, kierując większość sił na Warszawę w celu okrążenia oddziałów polskich, uzyskania lądowego połączenia z Prusami Wschodnimi oraz związania i odizolowania polskich oddziałów w Małopolsce. Naczelny wódz w swoich przewidywaniach fatalnie się pomylił, nie przewidując, że Niemcy uderzą na zupełnie innych kierunkach, niż przewidywał.
Plan "Zachód" powstał na podstawie doświadczeń z pierwszej wojny światowej. Doświadczenia te były już częściowo nieaktualne. Styki pomiędzy poszczególnymi armiami były bardzo słabo trzymane. Słabo obsadzono odcinek Armii "Karpaty" oraz granicę z Prusami Wschodnimi. Poza tym nie przewidziano przerwania polskiej linii obrony przez niemieckiego dywizje pancerne i całkowitej dezorganizacji polskiego zaplecza. Szef sztabu Naczelnego Wodza gen. Wacław Stachiewicz stwierdził nawet, że czołgi niemieckie to blacha rozsypująca się po 100 kilometrach jazdy. Oprócz tego w planie "Zachód" popełniono poważne błędy. W czasie odwrotu armii "Łódź" i "Kraków" mogła powstać poważna luka pomiędzy oboma armiami. Naczelny wódz nic z tym faktem nie zrobił. Nie przygotowano na czas przeprawy w Świeciu, a od zorganizowania tej przeprawy zależał skuteczny odwrót armii "Pomorze". Plan"Zachód" w istocie rzeczy był kompromisem pomiędzy polityką a strategią. Armie zostały uformowane w odwróconą piramidę, której podstawę stanowiła Armia"Kraków". Był to główny zawias polskiej obrony i odwrotu. Według planu pierwsza miała rozpocząć odwrót Armia "Pomorze", a później miały się cofać pozostałe armie. Ostatnia miała rozpocząć odwrót Armia "Kraków".
W lipcu 1939 roku zagrożenie niemieckim uderzeniem ze Słowacji zmusiło Naczelnego Wodza do korekty planu "Zachód" poprzez stworzenie armii "Karpaty" dowodzonej przez gen. Kazimierza Fabrycego. Armia "Karpaty" składająca się ze słabych oddziałów Obrony Narodowej i Korpusu Ochrony Pogranicza miała asekurować polskie oddziały przed niemieckim atakiem ze Słowacji w późniejszym okresie wojny. Dając Naczelnemu Wodzowi czas na zebranie większych sił w tym rejonie. Naczelny wódz nie przewidział tego, że ze Słowacji uderzą spore niemieckie siły już w jednym z pierwszych dni wojny. Później poczyniono inne korekty. Naczelny Wódz utworzył odwód "Tarnów" który miał wesprzeć armię "Karpaty". Plan "Zachód" nie pasował całkowicie do realiów nowoczesnej wojny. Oficerowie tacy jak np. gen. Kutrzeba i gen. Kazimierz Sosnkowski zdawali sobie doskonale sprawę z tego, że plan "Zachód" jest planem nierealnym z powodu zbyt dużego rozproszenia sił, konieczności jednoczesnej obrony granicy zachodniej, południowej, granicy z Prusami Wschodnimi oraz braku solidnych umocnień na granicy, ponieważ Naczelny Wódz wydał rozkaz budowy fortyfikacji dopiero 24 czerwca 1939 roku. Poza tym sieć łączności była zbyt słaba do realizacji planu "Zachód". W tej sytuacji gen. Maxime Weygand proponował oprzeć obronę na linii wielkich rzek, takich jak np. Wisła. Podobne poglądy miał gen. Sosnkowski.
Jednak Naczelny Wódz nie zmienił planu z powodu poważnych obaw przed kolejnym Monachium. Po wycofaniu się polskich oddziałów w głąb kraju Adolf Hitler mógł wkroczyć na opuszczone tereny, zajmując je bezkrwawo. Mógł wtedy ogłosić całemu światu, że to była jego ostatnia aneksja. Tak więc polskie wojsko miało walczyć w złym położeniu strategicznym z niewydolnym systemem dowodzenia. Bez dokładnego planu zaopatrzenia i źle zażądanymi zapasami mobilizacyjnymi, w których część zapasów zdążyła się zepsuć. Ogromne pieniądze zostały zużyte przed wybuchem wojny na remonty mieszkań Naczelnego wodza i ministra spraw wojskowych, freski i malowidła dla Wojskowego Instytutu Geograficznego, drogie niepotrzebne urządzenia. Marszałek Edward Rydz-Śmigły nie dał dowódcom poszczególnych armii zbyt dużej inicjatywy w podejmowaniu ważnych decyzji. Naczelny Wódz wtrącał się do nieistotnych szczegółów dotyczących poszczególnych pułków, jednocześnie nie opracował dokładnie sposobu użycia każdej armii. Naczelny wódz pozostawił to nierozstrzygnięte, stawiając na improwizację. Marszałek Edward Rydz-Śmigły nie zdołał do wybuchu wojny opracować dokładnie sposobu użycia odwodowej armii "Prusy" co było poważnym błędem, który przyczynił się do rozbicia tej armii pod Piotrkowem Trybunalskim. Poza tym Naczelny Wódz przykładał zbyt dużą wagę do zachowania tajemnicy wojskowej, doprowadzając ją do absurdu. Dowódcy poszczególnych armii mieli mgliste pojęcie o zamierzeniach Naczelnego Wodza i o zadaniach wyznaczonym poszczególnym armiom.
Rozmieszczenie sił polskich i niemieckich dnia 1 września 1939 roku. |
Gen. Juliusz Rómmel dowódca armii "Łódź" próbował temu zaradzić, uzgadniając ważne przy współdziałaniu szczegóły z dowódcami armii "Kraków" i "Poznań". Marszałek Edward Rydz-Śmigły, gdy o tym się dowiedział, udzielił gen. Rómmlowi surowej nagany, mówiąc mu, że nie życzy sobie sowietów w armii. Poza tym utajniono także meldunki wywiadu dotyczące niemieckiej taktyki i wyposażenia. Dlatego polscy dowódcy nie mieli dostatecznie dobrych informacji o taktyce niemieckiej armii. Po latach Marian Romeyko opisał w swoich wspomnieniach, jak wyglądały metody pracy Naczelnego Wodza. "Bo zechciej zrozumieć; oto tu w gmachu GISZ, przyszły naczelny wódz siedzi ze swym przyszłym dowódcą armii nad kalką 1:100 000 planu osłony [...]. I oto tu, w Warszawie, ci dwaj najwyżsi wodzowie w ciągu godziny dyskutują nad problemem, czy ten oto szwadron w osłonie ma stanąć po tej, czy po tamtej stronie tej rzeczki Smrodzianki [...] To przecież sprawa dowódcy szwadronu! Trzeba dać mu wyraźne zadanie. Jest na miejscu i sam będzie wiedział, gdzie ma stanąć, żeby je wykonać". Z kolei pułkownik Alojzy Horak, w raporcie dla komisji badającej przyczyny klęski stwierdził, że „Musiało to prowadzić do dwustronnego wyjścia na tyły (sił polskich) już w pierwszych dniach działań i groziło wielkimi "Kannami". W ugrupowaniu tym nie było żadnej myśli przewodniej operacyjnej ani siły"
Plan operacyjny zachód był niedopracowany i oparty na nierealnym założeniu, że Francja rozpocznie odciążającą polską armię ofensywę na niemieckiej granicy w 15 dniu po mobilizacji armii francuskiej. Tak więc plan "Zachód" był nierealny. W ostatniej chwili Naczelny wódz próbował poprawić sytuację, planując kolejne korekty w tym wzmocnienie południowego skrzydła i przesunięcie armii "Prusy" w Kieleckie. Zmiany te mogły zostać wprowadzone dopiero za tydzień, dlatego nie weszły w życie. Poza tym Naczelny wódz popełnił na koniec błąd, który doprowadził do zawalenia się planu "Zachód". Było to przełożenie na żądanie Francji i Wielkiej Brytanii mobilizacji o 24 godziny z 29 na 30 sierpnia. Dlatego kiedy Niemcy uderzyli 1 września 1939 roku na Polskę, w transportach znajdowało się kilka polskich dywizji, które gdyby nie przełożono mobilizacji, dotarłby do wyznaczonych armii przed wybuchem wojny. Wówczas stosunek sił byłby korzystniejszy dla polskiej armii. W ostatniej chwili 31 sierpnia odwołano akcję Korpusu Interwencyjnego na Gdańsk, ale to nie miało już większego znaczenia. Płk. Horak podsumował plan zachód w złożonym raporcie słowami: „O wiele trafniej będzie przyjąć, że z planem tym wiązało się niedocenianie nieprzyjaciela, a przede wszystkim niedocenianie broni pancernej, motoryzacji i lotnictwa oraz przecenianie siły własnej.
Alternatywne rozwiązania
Kiedy powstawał operacyjny plan "Zachód" gen. Weygand i gen. Kazimierz Sosnkowski proponowali Naczelnemu wodzowi oparcie polskiej obrony o linię rzek takich jak Wisła i San. Naczelny Wódz odrzucił te projekty pomimo tego, że miało to sens, ponieważ umożliwiało prowadzenie skutecznej obrony przy dostępnych środkach. Gdyby plan oparty na obronie wzdłuż linii rzeki Wisła i San zostałby wprowadzony w życie, wówczas wojsko polskie mogłoby w Kampanii Wrześniowej stawiać dłużej opór niemieckiej armii i zadać jej znacznie większe straty. Marszałek Edward Rydz-Śmigły odrzucił także, projekt gen. Sosnkowskiego stworzenia grupy operacyjnej zamykającej kierunek na Radomsko i Piotrków Trybunalski.
Brak takiej grupy doprowadził do rozbicia armii "Prusy" pod Piotrkowem Trybunalskim. Został odrzucony także projekt gen. Juliusza Rómmla, który proponował stworzenie grupy armii łączącej armię ,,Łódź" i jej sąsiadów w jedną całość. Gdyby taka grupa armii powstała wówczas można byłoby skoordynować działania polskich armii, dzięki czemu Niemcy nie rozbiliby tak łatwo dwóch polskich armii w ciągu paru pierwszych dni kampanii. Poza tym marszałek Edward Rydz-Śmigły mógł inaczej rozmieścić armię "Poznań" tak, aby osłoniła prawe skrzydło armii "Prus" i wzmocniła swoimi dywizjami armię "Łódź". Marszałek Edward Rydz-Śmigły mógł zorganizować dzięki temu głęboko urzutowaną obronę w pasie Księże Młyn-Rozprza. Obrona zorganizowana w ten sposób mogłaby zadać niemieckiemu XVI korpusowi pancernemu znaczne straty. Jednak podobnie jak poprzednio wymienione alternatywne rozwiązania nie zostało to uwzględnione w planach Naczelnego Wodza, przez co polska armia 1939 roku broniła Polski w beznadziejnej sytuacji strategicznej. Załamanie się planu "Zachód" 1-5 września 1939 roku. 1 września 1939 XIX korpus pancerny gen. Heinza Guderiana przełamał polskie pozycje pod Chojnicami, przekroczył Brdę i przełamał poważnie front. Doprowadziło to do okrążenia i rozbicia GO"Czersk" z armii "Pomorze". Z powodu złego rozmieszczenia armii przewidzianego w planie "Zachód" armia "Pomorze straciła w ciągu trzech pierwszych dni wojny 1/3 swoich sił i znaczną ilość sprzętu. W tym samym czasie armia "Łódź" była zgniatana nad Wartą i Widawką przez niemieckie dywizje pancerne. Armia "Poznań" bez walki w tym czasie cofała się nieatakowana przez Niemców. Marszałek Edward Rydz-Śmigły odrzucał prośby gen. Tadeusza Kutrzeby o zgodę na wykonanie uderzenia armią "Poznań" na oddziały niemieckie uderzające na armię "Łódź". 2 września niemieckie czołgi rozjechały pod Pszczyną polską 6. DP, przez co w obronie armii "Kraków" powstała poważna luka. Dlatego Naczelny wódz pozwolił gen. Antoniemu Szyllingowi na rozpoczęcie odwrotu armii "Kraków", aby uchronić ją od zniszczenia.
Plan operacyjny "Zachód" już w drugim dniu wojny stał się nieaktualny, ponieważ armia "Kraków" rozpoczęła odwrót, wcześniej niż zakładano w planie "Zachód". Później zostały rozbite dwie polskie armie "Łódź" i "Prusy". Wtedy w polskiej obronie powstała ogromna luka, której nie było czym załatać. Przez konstrukcję planu "Zachód” Niemcy mogli bić i rozbijać polskie armie pojedynczo, ponieważ w planie "Zachód" nie przewidziano grup armii, więc działania obronne prowadzone było bez koordynacji działań poszczególnych armii. Ostatecznie po 6 września plan operacyjny "Zachód" przestał istnieć. Naczelny Wódz uciekł z Warszawy do Brześcia nad Bugiem, tracąc przez to kontrolę nad podlegającymi mu armiami. Potem Naczelny wódz uciekał coraz dalej, aż 18 września 1939 roku uciekł do Rumunii, porzucając swoje oddziały.
Marszałek Edward Rydz-Śmigły skopiował całkowicie metody pracy swojego poprzednika Marszałka Józefa Piłsudskiego. Czyli niechęć do systematycznego planowania, przesadne przestrzeganie tajemnicy wojskowej i skłonność do improwizacji. Takie metody pracy doprowadziły do klęski polską armię w 1939 roku. Płk. Horak stwierdził w swoim raporcie, że do prowadzenia skutecznej obrony należało wzmocnić znacznie lotnictwo, wybudować więcej lotnisk, zwiększyć liczbę broni przeciwpancernej, przeciwlotniczej, saperów zaporowych. Rozbudować system łączności, zredukować kawalerię poprzez motoryzację armii i tworzenie jednostek pancernych, zwiększyć zapasy amunicji, stworzyć sztaby operacyjne. Płk. Horak napisał w zakończeniu swojego raportu, że w warunkach, które zaistniały, przegrana była możliwa, ale nie musiała ona mieć charakter katastrofalny. Wojsko nasze nie zasłużyło na to. Postawione w odpowiednich warunkach, nasze siły zbrojne, nawet w tym stanie organizacyjnym i wyposażenia technicznego, upuściłyby nieprzyjacielowi znacznie więcej krwi z mniejszymi stratami własnymi i walczyłyby przez czas dłuższy [...], a wreszcie większe części wojska mogłyby przedostać się za granicę.
Brak takiej grupy doprowadził do rozbicia armii "Prusy" pod Piotrkowem Trybunalskim. Został odrzucony także projekt gen. Juliusza Rómmla, który proponował stworzenie grupy armii łączącej armię ,,Łódź" i jej sąsiadów w jedną całość. Gdyby taka grupa armii powstała wówczas można byłoby skoordynować działania polskich armii, dzięki czemu Niemcy nie rozbiliby tak łatwo dwóch polskich armii w ciągu paru pierwszych dni kampanii. Poza tym marszałek Edward Rydz-Śmigły mógł inaczej rozmieścić armię "Poznań" tak, aby osłoniła prawe skrzydło armii "Prus" i wzmocniła swoimi dywizjami armię "Łódź". Marszałek Edward Rydz-Śmigły mógł zorganizować dzięki temu głęboko urzutowaną obronę w pasie Księże Młyn-Rozprza. Obrona zorganizowana w ten sposób mogłaby zadać niemieckiemu XVI korpusowi pancernemu znaczne straty. Jednak podobnie jak poprzednio wymienione alternatywne rozwiązania nie zostało to uwzględnione w planach Naczelnego Wodza, przez co polska armia 1939 roku broniła Polski w beznadziejnej sytuacji strategicznej. Załamanie się planu "Zachód" 1-5 września 1939 roku. 1 września 1939 XIX korpus pancerny gen. Heinza Guderiana przełamał polskie pozycje pod Chojnicami, przekroczył Brdę i przełamał poważnie front. Doprowadziło to do okrążenia i rozbicia GO"Czersk" z armii "Pomorze". Z powodu złego rozmieszczenia armii przewidzianego w planie "Zachód" armia "Pomorze straciła w ciągu trzech pierwszych dni wojny 1/3 swoich sił i znaczną ilość sprzętu. W tym samym czasie armia "Łódź" była zgniatana nad Wartą i Widawką przez niemieckie dywizje pancerne. Armia "Poznań" bez walki w tym czasie cofała się nieatakowana przez Niemców. Marszałek Edward Rydz-Śmigły odrzucał prośby gen. Tadeusza Kutrzeby o zgodę na wykonanie uderzenia armią "Poznań" na oddziały niemieckie uderzające na armię "Łódź". 2 września niemieckie czołgi rozjechały pod Pszczyną polską 6. DP, przez co w obronie armii "Kraków" powstała poważna luka. Dlatego Naczelny wódz pozwolił gen. Antoniemu Szyllingowi na rozpoczęcie odwrotu armii "Kraków", aby uchronić ją od zniszczenia.
Plan operacyjny "Zachód" już w drugim dniu wojny stał się nieaktualny, ponieważ armia "Kraków" rozpoczęła odwrót, wcześniej niż zakładano w planie "Zachód". Później zostały rozbite dwie polskie armie "Łódź" i "Prusy". Wtedy w polskiej obronie powstała ogromna luka, której nie było czym załatać. Przez konstrukcję planu "Zachód” Niemcy mogli bić i rozbijać polskie armie pojedynczo, ponieważ w planie "Zachód" nie przewidziano grup armii, więc działania obronne prowadzone było bez koordynacji działań poszczególnych armii. Ostatecznie po 6 września plan operacyjny "Zachód" przestał istnieć. Naczelny Wódz uciekł z Warszawy do Brześcia nad Bugiem, tracąc przez to kontrolę nad podlegającymi mu armiami. Potem Naczelny wódz uciekał coraz dalej, aż 18 września 1939 roku uciekł do Rumunii, porzucając swoje oddziały.
Marszałek Edward Rydz-Śmigły skopiował całkowicie metody pracy swojego poprzednika Marszałka Józefa Piłsudskiego. Czyli niechęć do systematycznego planowania, przesadne przestrzeganie tajemnicy wojskowej i skłonność do improwizacji. Takie metody pracy doprowadziły do klęski polską armię w 1939 roku. Płk. Horak stwierdził w swoim raporcie, że do prowadzenia skutecznej obrony należało wzmocnić znacznie lotnictwo, wybudować więcej lotnisk, zwiększyć liczbę broni przeciwpancernej, przeciwlotniczej, saperów zaporowych. Rozbudować system łączności, zredukować kawalerię poprzez motoryzację armii i tworzenie jednostek pancernych, zwiększyć zapasy amunicji, stworzyć sztaby operacyjne. Płk. Horak napisał w zakończeniu swojego raportu, że w warunkach, które zaistniały, przegrana była możliwa, ale nie musiała ona mieć charakter katastrofalny. Wojsko nasze nie zasłużyło na to. Postawione w odpowiednich warunkach, nasze siły zbrojne, nawet w tym stanie organizacyjnym i wyposażenia technicznego, upuściłyby nieprzyjacielowi znacznie więcej krwi z mniejszymi stratami własnymi i walczyłyby przez czas dłuższy [...], a wreszcie większe części wojska mogłyby przedostać się za granicę.
O autorze:
Szymon Waraksa student akademii pomorskiej w Słupsku pasjonujący się okresem II wojny światowej szczególnie kampanią wrześniową i wojskowością
Materiały źródłowe:
Ciechanowski K. - "Armia Pomorze 1939"
Godlewski J., Odyniec W. - "Pomorze
Gdańskie, koncepcje obrony i militarnego wykorzystania od wieku XIII do roku
1939"
Jurga T. - Obrona Polski 1939"
Kutrzeba T. - "Wojna bez walnej bitwy"
Moczulski L. - "Wojna Polska 1939"
Porwit M. - "Komentarze do historii
polskich działań obronnych 1939 roku, T.1, Plany i bitwy graniczne"
Rómmel J. - "Za honor i ojczyznę. Wspomnienia dowódcy armii Łódź i Warszawa"
Sprawcy klęski
wrześniowej przed sądem historii Wybór i opracowanie Mieczysław Adamczyk i Janusz
Gimitruk.
Śledziński K. - "Potop'
39, Szlak bojowy wrześniowych obrońców"
Relacje z kampanii 1939., sygn BI/2a, W. Stachiewicz Relacje o Kampanii
Wrześniowej (odpisy z roku1960).
Wyszczelski L. - "Ministerstwo
spraw wojskowych (1918-1939)"
Zgórniak M. - "Europa w przededniu wojny, sytuacja
militarna w latach 1938-1939"
Wróblewski J. - "Armia
Prusy 1939"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.