piątek, 29 grudnia 2023

Anna Haag - Pamiętniki niemieckich zbrodni

Ile wiedziało ówczesne niemieckie społeczeństwo o zbrodniach, których dokonano w czasie wojny?

Podczas II wojny światowej pisarka ze Stuttgartu Anna Haag prowadziła tajny dziennik. Pisany w tonie pełnym gorzkiej ironii rysuje bezlitosny obraz swoich rodaków i ujawnia, do jakiego stopnia byli oni świadomi niemieckich okrucieństw.


Polscy jeńcy wojenni rozstrzelani przez 15. Pułk Piechoty Zmotoryzowanej. Ciepielów 9 września 1939 roku.


"Są w Niemczech ludzie, którzy udają, że nigdy nie słyszeli o masakrach i prześladowaniach Żydów" – zauważyła Anna Haag 3 lipca 1942 roku, zaledwie kilka dni przed swoimi 54 urodzinami. Od jesieni 1941 roku pociągi deportacyjne z Rzeszy Niemieckiej toczyły się na wschód, a masowe mordy ludności Europy Wschodniej trwały już pełną parą. Z niedowierzaniem i przerażeniem dodała: "Człowiek łapał się za głowę".

piątek, 24 listopada 2023

Gaz bojowy - Śmierć w okopach (Podcast)

Na początku wielkiej wojny zarówno Francuzi jak i Niemcy dysponowali, zakazaną przez deklaracje haską, bronią chemiczną - głównie środkami drażniącymi. Pierwszy atak chemiczny na większą skalę został przeprowadzony 17 października 1914 roku w okolicach Neuve-Chapelle we Francji. Niemcy w ramach wsparcia dla piechoty, ostrzelali pozycje anglików szrapnelami wypełnionymi gazem łzawiącym. Około 3.000 pocisków 105mm wypełnionych O-dianizyną spadło na alianckie pozycje. Atak był tak dalece nieudany, iż ostrzelani żołnierze nawet nie zauważyli obecności gazu, a o jego zastosowaniu dowiedzieli się dopiero po wojnie. Prawdopodobnie Francuzi użyli gazów drażniących przeciwko Niemcom jeszcze wcześniej, bo już w sierpniu. Jednak tego incydentu również nie odnotowano i w przeciwieństwie do Niemców, początkowo porzucili dalsze próby.





 

sobota, 11 listopada 2023

Nᴀʀᴏᴅᴏᴡᴇ Śᴡɪᴇ̨ᴛᴏ Nɪᴇᴘᴏᴅʟᴇɢᴌᴏśᴄɪ - ɴɪᴇ ᴛʏʟᴋᴏ 11 ʟɪsᴛᴏᴘᴀᴅᴀ

»Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma „ich”. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili«.

Te słowa 11 listopada 1918 roku napisał Jędrzej Moraczewski, jeden z polskich działaczy niepodległościowych.
Jednak droga po tak upragnioną niezależność i wolność jeszcze się nie skończyła. Można wręcz rzec, iż dopiero się zaczynała…
Data 11 listopada jednak już na samym początku odradzającej się Polski nie była jednoznaczna. Bo przecież już 31 października 1918 roku, polskim stał się Tarnów.


Tarnów. Legioniści przed budynkiem szpitala wojskowego.


Żołnierze jednej z kompanii 20 Pułku Piechoty Polskiej Armii Austriackiej w Tarnowie gromko krzyknęli:
- Niech żyje Polska!
Następnie jak jeden mąż wyciągnęli ręce, zdejmując z głów swoje szaro-niebieskie czapki. Dłonie pośpiesznie odginały, zrywały i z brzękiem rzucały na ziemię austriackie bączki.
Kapitan Jan Styliński z uśmiechem na ustach poprowadził swoich towarzyszy w mrok budzącego się dnia. Właśnie zaczynał się 31 Października roku pańskiego 1918.
Kompania szybkim marszem ruszyła ulicami Tarnowa do koszar, w których kwaterowały kompanie wiedeńskie. Wkoło panowała cisza i spokój, jak gdyby ten świt nie różnił się niczym od wielu innych leniwie wstających w mieście nad Dunajcem. Kiedy Polacy "wlali" się na ulicę Wałową, niespodziewanie przed nimi pojawili się austriaccy oficerowie jednego z pułków wiedeńskich. Legioniści złapali za broń, w ich oczach błysnęło zdecydowanie i tęsknota — uczucia dojrzewające w narodzie przez 123 lata. Tamci jednak zbili się w grupkę i lekko unosząc dłonie, zawołali:
- Halt!
Z tego zlepku zaborców, na czoło wysunął się jeden człowiek.
- My bić się nie chcemy! - przemówił. Uzbrojeni Polacy na dworcu nie pozwalają żadnemu Austriakowi ujść z bronią w ręku. Nikt z nas nie myślał, że będzie to tak wyglądać.
"Wiedeńczyk" zatoczył nerwowo spojrzeniem po swoich towarzyszach, a następnie po Polakach. Ci ostatni nieco opuścili lufy karabinów. Wtedy kolejny z oficerów zaproponował:
- Pozwólcie nam zatrzymać broń, a niezwłocznie opuścimy wasze miasto. W obecnej sytuacji wydarzenia w Tarnowie spotykają się z naszym désintéressement. Broni, zostawcie nam, chociażby tyle, aby móc przed napaścią się obronić. Żołnierz bez broni niczym od "chama" się nie różni, a czasy niespokojne mamy.
Gdy austriaccy oficerowie wraz ze swoimi żołnierzami opuszczali Tarnów, jeden z ich dowódców skinął w kierunku polskiego oficera, lekko się uśmiechając. Żołnierze cesarza opuszczali Galicję nie tylko ze swoją bronią, ale również z eskortą wojska państwa, które właśnie dziś zaczynało "powstawać z martwych”.

wtorek, 24 października 2023

Kaiserschlacht 1918 - Ostateczne rozstrzygnięcie

21 marca 1918 rozpoczyna się operacja „Michael”. Główna ofensywa ma na celu wymuszenie decydującego przełomu przeciwko aliantom (lub jak kto woli Entencie). Niemieckie dowództwo wie, jeśli atak się nie powiedzie, konsekwencje będą druzgocące…


Niemieccy żołnierze w trakcie ofensywy "Michael" w 1918 roku.


Bez zdecydowanego zwycięstwa nie można usprawiedliwić ani ekstremalnie wysokich strat wojennych, ani wyegzekwować żądań polityczno-terytorialnych, które były postrzegane jako niezbędne elementy dla przyszłości Rzeszy Niemieckiej jako mocarstwa światowego. Takie było głębokie przekonanie niemieckiego kierownictwa wojskowego, a Kaiser Wilhelm II bez zastrzeżeń zgadzał się w tej kwestii ze swoimi doradcami wojskowymi. W rzeczywistości warunki militarne państw centralnych w czwartym roku wojny były korzystniejsze niż w jakimkolwiek poprzednim. Na wschodzie można było w długich negocjacjach dyktować pokonanemu przeciwnikowi daleko idące warunki pokojowe. W międzyczasie Rumuni musieli złożyć broń na Bałkanach. Przy wsparciu Niemców, jesienią 1917 roku zastygły przez lata w miejscu front Isonzo został ostatecznie przełamany, a Włosi ponieśli ciężką porażkę. Oznaczało to, że niemieccy sojusznicy byli na razie zabezpieczeni pod względem militarnym na wszystkich frontach. Ponadto po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny strona niemiecka z 1,4 milionami żołnierzy miała przynajmniej chwilową przewagę na froncie zachodnim.

sobota, 14 października 2023

Agent SS, który rozpoczął II wojnę światową (Podcast)


Kiedy wybuchła II wojna światowa? To pytanie niczym ze szkolnej klasówki. Odpowiedź nie jest i nigdy nie była jednoznaczna. Mało kto dziś pamięta, że Hitler chciał zacząć wojnę 26 sierpnia. Jednak dzień wcześniej polska dyplomacja podpisała umowy sojusznicze z Wielką Brytanią i Francją, na mocy których Paryż i Londyn zobowiązywały się do przyjścia nam z pomocą w razie ataku Niemiec. Planowana przez Hitlera szybka wojna z izolowaną Polską mogła przerodzić się w konflikt europejski z mocarstwami na Zachodzie. Berlin musiał tę okoliczność przeanalizować, dlatego datę ataku przesunięto. 

31 sierpnia około godziny 20:00 Sturmbannführer Alfred Naujocks rozpoczął inscenizowany atak na nadajnik w Gliwicach. Niemcy mieli także przygotowaną akcję uwiarygodniającą atak. Wcześniej porwano mającego polskie pochodzenie byłego powstańca śląskiego Franciszka Honioka, przywieziono odurzonego zastrzykiem, zastrzelono i pozostawiono jako dowód, że napastnikami byli polscy powstańcy. W tym samym czasie miały miejsce inne prowokacje na Śląsku. Niemcy wykorzystywali więźniów swoich obozów koncentracyjnych podrzucanych w polskich mundurach i rozstrzeliwanych na miejscu.

Świat obudził się ze zdumiewającą wiadomością, że Polska rozpoczęła niesprowokowany atak na hitlerowskie Niemcy, a siły niemieckie "odpowiedziały ogniem".
Napad na radiostację gliwicką stanowił tylko fragment znacznie szerzej zakrojonej akcji, koordynowanej przez SD przy wydatnej pomocy Abwehry (wojskowy wywiad i kontrwywiad), której dopiero później przypisano kryptonim „Tannenberg”.

Zapraszam Cię do kolejnego podcastu zrealizowanego wspólnie z Historia jakiej nie znacie.





środa, 27 września 2023

"Ark Royal" - Sukcesy zwieńczone porażką

Kiedy 14 listopada 1941 roku, trafiony dzień wcześniej torpedą z U 81, HMS „Ark Royal” wywrócił się stępką do góry i zatonął, Admiralicja brytyjska pogrążyła się w żałobie.
Strata mocno uderzyła w Royal Navy, admirał James Somerville, dowódca Force H, powiedział z perspektywy czasu:

»Jeśli nie było w pobliżu Ark Royal, czułem się jak ślepy żebrak bez psa.«

Prawie żaden inny okręt wojenny nie brał udziału w tylu przedsięwzięciach, co ten brytyjski lotniskowiec. Można by tu wyliczyć, chociażby polowanie na Pancernik „Admiral Graf Spee”, Patrole w rejonie Norweskim i przeciwko flocie francuskiej u wybrzeży Al-Marsa al-Kabir w 1940 roku, nie wspominając już o udziale w batalii z Bismarckiem i bitwami konwojów u wybrzeży Malty.


HMS "Ark Royal" około 1939 roku.


Ten typ okrętów długo nie był jednak doceniany przez Brytyjczyków. Po I wojnie światowej Royal Navy początkowo nie przywiązywała wagi do roli lotniskowców, jaką miały później faktycznie odegrać. Trzymając się klasycznego pomysłu pancernika, brytyjskie dowództwo marynarki zaniedbało aspekt samolotów startujących z lotniskowców, zwłaszcza że Królewskie Siły Powietrzne również nie widziały w tym celu. Dlaczego RAF miał mieć coś wspólnego z lotniskowcami? A dlatego, że lotnicy marynarki wojennej, niepopularni w latach dwudziestych, znajdowali się w tamtym okresie pod ich dowództwem. Dopiero gdy admirał Reginald Henderson, jako przedstawiciel innowacyjnych podejść do wojny morskiej, zaczął promować utworzenie „Fleet Air Arm” i budowę lotniskowców, konserwatywne struktury kierownictwa Marynarki Wojennej zaczęły nieco ustępować. Henderson w końcu jako „Rear admiral” od 1931 roku dowodził brytyjskimi lotniskowcami, a w 1934 został „Third Sea Lord and Controller of the Navy” – wyraźny znak, że również na wyspach znaczenie lotniskowców w ogólnej koncepcji zaczęło być stopniowo traktowane na poważnie.

niedziela, 17 września 2023

Jak Polska została "zdradzona" - Piłsudski, Beck i gwaranci polskiej suwerenności w tańcu z Hitlerem i Stalinem

27 stycznia 1934 roku londyński „Daily Mail” napisał:

»To, czego dokonali Hitler i Piłsudski, wydaje się niemal cudem«.

A cóż takiego oni zrobili? Rzesza i Polska podpisały dziesięcioletni pakt o nieagresji, dla Hitlera było to pierwsze spektakularne osiągnięcie dyplomatyczne od chwili objęcia władzy. Teraz tylko niepoprawni sceptycy, mogli wątpić w dążenie do pokoju niemieckiego kanclerza. W „Daily Express” napisano, że dziesięcioletni pakt Hitlera ma niezwykle ważne znaczenie. „Daily Telegraph” natomiast uznał to za najważniejszy wkład narodowosocjalistycznych Niemiec w zapewnienie pokoju w Europie. Pięć i pół roku później, 3 września 1939 roku, Anglia wypowiedziała wojnę Rzeszy za zerwanie owego traktatu i napaść na Polskę. Atak Hitlera na Polskę był skierowany przeciwko państwu, które utraciło niepodległość pod rządami carycy Katarzyny II w XVIII wieku i odzyskało ją dopiero w 1918 roku.
W tamtym czasie, ze względu na niestabilne warunki wojna mogłaby wybuchnąć i bez Hitlera, z innych powodów. Ta jednak wybuchła, bo Polska po prostu stanęła na drodze szalonym marzeniom Hitlera o przestrzeni życiowej na wschodzie. Kraj, który wyrósł z niczego po klęsce jego zaborców w pierwszej wielkiej wojnie. Powstająca nowa Polska znalazła się pod punktem 13. wśród 14-punktowej listy Wilsona, z własnym dostępem do morza. W 1918 roku Polsce trafiły się „soczyste kąski” Niemiec. Amputowana Rzesza Niemiecka uważała tę cesję terytorium na rzecz Polski za najgorszą ze wszystkich okrucieństw terytorialnych i etnicznych, jaka została jej wyrządzona. Nic innego nie pozwoliłoby Hitlerowi tak porwać swoich rodaków, jak hańba polskiego korytarza do morza, przez terytorium Prusko-niemieckie, i „rabunek” obszaru przemysłowego — Wschodniego Górnego Śląska z 225 tysiącami Niemców i najcenniejszych zasobów mineralnych.


Warszawa, 13 czerwca 1934 roku. Joseph Goebbels na spotkaniu z marszałkiem Józefem Piłsudskim. Towarzyszą im: Józef Beck (pierwszy z prawej) i Hans Adolf Graf von Moltke (pierwszy z lewej). 


Nigdzie w Europie mapa nie uwidaczniała takich niespójności, jak w przypadku miasta Gdańsk, które w oczach Niemców dlatego tylko przestało do nich należeć, ponieważ Polska potrzebowała portu. Propagandysta Hitler nazwał traktat wersalski „narzędziem nadmiernego szantażu i najbardziej haniebnego upokorzenia”.

sobota, 5 sierpnia 2023

Największa mistyfikacja II wojny światowej (Podcast)

Zapraszam do obejrzenia filmu zrealizowanego wspólnie z serwisem Historia jakiej nie znacie.   

Mistyfikacja, rosyjska maskirowka, rozsiewanie fake newsów, dezorientacja, wprowadzanie wroga w błąd i działanie z użyciem podstępu to historia starsza niż operacje wojskowe XX wieku.
W dzisiejszym odcinku o tym, jak alianci zapewnili sobie bezpieczne lądowanie na Sycylii, które było największą i najbardziej skuteczną operacją amfibijną II wojny światowej, pod względem zaangażowanych sił, znacznie większą niż późniejsza operacja "Overlord". Brytyjczycy zdobyli Syrakuzy praktycznie bez walki. Strategiczne cele, jakimi było otwarcie Morza Śródziemnego i wyeliminowanie Włoch z wojny, zostały osiągnięte. Wszystko dzięki umiejętnemu wyborowi miejsca akcji. Miejsca którego nie spodziewali się Niemcy. Hitler jeszcze dwa tygodnie po wylądowaniu Aliantów na Sycylii nadal uważał, że jest to jedynie ich zasłona dymna, a główny cios zaraz spadnie na Grecję.
W odcinku będzie również mowa o "Armii Duchów" jak i pracy kontrwywiadu przed operacją lądowania w Normandii. Zapraszam.



wtorek, 1 sierpnia 2023

"W szeregach Armii Krajowej" - Nie wszyscy byli gotowi do powstania

Gdy 1 sierpnia 1944 roku Wybuchło powstanie warszawskie, zaplanowane na godzinę 17, wielu żołnierzy Armii Krajowej, oraz zwykłych ludzi chwyciło za broń. Jednak nie wszystko szło zgodnie z planem. Pierwsze strzały padły już około godziny 13:50, kiedy Zdzisław Sierpiński wraz ze swoim plutonem transportowali broń do miejsca zbiórki. Na ulicy Kochanowskiego zostali zatrzymani przez patrol niemieckiej żandarmerii i musieli się bronić, co zresztą zakończyło się sukcesem. Jednak sporadyczne walki wybuchały przed godziną 17, niejednokrotnie zaskakując powstańców podążających na miejsca koncentracji. O godzinie 16, czyli na godzinę przed planowanym rozpoczęciem akcji lokalizacja Komendy Głównej AK, gdzie przebywali generał dywizji Tadeusz Komorowski „Bór” i jego zastępca generał brygady Tadeusz Pełczyński „Grzegorz” została przypadkowo zdekonspirowana. Niemcy atakowali budynek fabryki Jerzego Kamlera przy ulicy Dzielnej 72 róg Okopowej, jako siedzibę uzbrojonych oddziałów. Tak więc w chwili wybuchu powstania, Kwatera Główna Komendy AK była na kilka godzin zupełnie odcięta.


Koncentracja plutonu "Agaton" na cmentarzu przy ulicy Młynarskiej. 1 sierpnia 1944 roku.


Jeży Sawicki, nie był w konspiracji, nie należał do AK i nie prowadził ani działań sabotażowych, ani dywersyjnych. Ten urodzony w Katowicach mężczyzna był zwykłym mieszkańcem okupowanej Warszawy. 1 sierpnia przebywał właśnie u znajomych na ulicy Młynarskiej 37, kiedy około godziny 16:30 zaczęła się strzelanina. Powstańcy ostrzelali niemiecką ciężarówkę, zabijając kierowcę i raniąc pasażera. Sawicki postanowił włączyć się do akcji i zaproponował pomoc w tłumaczeniu. Znał niemiecki z okresu nauki w gimnazjum i dwuletnich robót przymusowych. Po akcji został już w powstańczych szeregach.

Nie wszyscy jednak tak ochoczo i optymistycznie patrzyli na wybuch powstania. Jan Rosiński ps. „Halszka” był właśnie jednym ze sceptyków. Ten człowiek nie był przypadkowym żołnierzem podziemia. 

niedziela, 23 lipca 2023

Na Moskwę - Przyczyny niepowodzeń kampanii rosyjskich

Co mają ze sobą wspólnego Karol XII, Napoleon i Hitler? Wszyscy ci panowie dowodzili sprawnym wojskiem, a ich armie wydawały się nie do zatrzymania. Jednak wszyscy oni, odnieśli gorzką porażkę w trakcie próby podboju Rosji. Historyk wojskowości Janusz Piekałkiewicz stwierdził:

»Było wiele podobieństw między „kampanią rosyjską” Napoleona w 1812 a atakiem Niemców w 1941 roku«.

W swojej książce „Bitwa o Moskwę” zestawił natarcie Wehrmachtu z natarciem „Grande Armée”, które miało miejsce 129 lat wcześniej. 




Zresztą nie tylko Piekałkiewicz pokusił się o taką analizę. Wielokrotnie dokonywano podobnych porównań między tymi dwiema „kampaniami rosyjskimi”. Już 30 września 1941 roku pułkownik Walter Scherff odważył się poruszyć ten, wówczas nie całkiem wygodny, temat w „Völkischer Beobachter”.

»Każde porównanie jest niedokładne, a jednak żadna dyskusja nie jest możliwa bez porównania. Każdy myślący człowiek próbuje zrozumieć, to co dzieje się dzisiaj przez to, co było kiedyś. Patrząc wstecz na to, co się wydarzyło, ma możliwość wyobrażenia sobie niejasnej przyszłości. W historycznym porównaniu ostatecznie szuka praw życia«.

Oczywiście Scherff dochodzi do uspokajających wniosków w odniesieniu do „mroków przyszłości”.

»Jedno można powiedzieć bez przesady: niemiecki Wehrmacht przetrwa rosyjską zimę na terytorium wroga lepiej niż jego wschodni przeciwnik!«

poniedziałek, 26 czerwca 2023

Wypadł bez spadochronu i przeżył - Australijczycy w II wojnie światowej (Podcast)

4 listopada 1944 roku był dniem, którego kapitan lotnictwa Joseph Bernard Herman, miał nie zapomnieć już do końca życia. Tej sobotniej nocy wydarzył się cud, inaczej nie można nazwać tego nieprawdopodobnego zdarzenia. Joe, pilot jednego z bombowców Royal Australian Air Force, na wysokości około 5.500 metrów wypada bez spadochronu z rozlatującej się maszyny. W tym momencie powinna się skończyć ta opowieść, jednak tym razem ma ona swój ciąg dalszy. Joe Herman przeżył swój "upadek", udało mu się również dożyć do końca wojny.
Zapraszam na pierwszy podcast, który przygotowałem we współpracy z serwisem Historia jakiej nie znacie. Mój scenariusz czyta Cezary Korycki.







czwartek, 18 maja 2023

Monte Cassino - Janusowe oblicze bitwy o klasztor

Czternaście lat po zakończeniu zaciekłych walk o Monte Cassino w 1944 roku, w Republice Federalnej Niemiec na ekrany kin wszedł nowy film. Nosi tytuł „Zielone diabły z Monte Cassino” w reżyserii: Haralda Reinla. Film opowiada o bitwach o Monte Cassino i w jego okolicach. Głównie koncentruje się jednak na wydarzeniach, związanych z jak to jest określone, „ewakuacją ważnych dóbr kultury z klasztoru” przez niemieckiego oficera, na krótko przed tym, jak ponad tysiącletnie opactwo benedyktynów zostało obrócone w gruzy przez alianckie bombowce. Nie ulega wątpliwości, że członkowie Wehrmachtu, a przede wszystkim Oberstleutnant Julius Schlegel, zainicjowali i przeprowadzili akcję, która w rezultacie przyczyniła się do uratowania ważnych dzieł sztuki i skarbów kultury z zespołu klasztornego. Dziś jednak krytycy zarzucają temu filmowi, który kręcono z udziałem weteranów wojennych, że ma za zadanie przede wszystkim rehabilitację żołnierzy niemieckich.Z perspektywy czasu i po lekturze wielu niemieckich opracowań na temat walk o Mnonte Cassino odnoszę wrażenie, że niewiele się zmieniło w tym temacie.


Plutonowy Emil Czech odgrywa Hejnał Mariacki na ruinach klasztoru. 18 Maja 1944 roku.


W polskiej świadomości Monte Cassino zajmuje sporą przestrzeń i chyba każdy Polak zna żołnierskie poświęcenie tamtych dni, kaprala Wojtka, oraz czerwone maki. Tym razem, właśnie z tego powodu, chciałbym spojrzeć na bitwę o klasztor z perspektywy „innych”. Ponieważ okazuje się, że Niemcy, czy większość nacji biorących udział w tej bitwie, widzą ją nieco inaczej.

środa, 10 maja 2023

"Dymy nad Gdańskiem" - Mydło z ludzi dr Spannera

Był kwiecień 1945 roku, Gdańsk leżał w gruzach. Na ulice swój upiorny cień rzucały wypalone szkielety budynków, których porozrzucane wybuchami fragmenty tarasowały szosy, a w całym mieście szerzyła się epidemia tyfusu i pierwsze przypadki duru brzusznego. Niemcy dopiero co opuścili to miasto, stawiając jeszcze bezsensowny opór w okolicach Westerplatte aż do 7 kwietnia. Dziesięć dni później przed budynek Institut für Anatomie der Medizinische Akademie in Danzig zajechał urzędowy samochód. Z jego wnętrza wysiadł Stanisław Buczkowski, delegat Państwowego Instytutu Higieny. Mężczyzna wysiadł ostrożnie z samochodu i dokładnie przyjrzał się budowli. Nic nie wskazywało na to, by padła ofiarą szabrowników. Oficjalnie polski delegat miał zabezpieczać mienie Instytutu Higieny, jednak jego praca polegała również na zapobieganiu szerzących się z powodu opłakanych warunków sanitarnych w Gdańsku chorób. Buczkowski mruknął coś pod nosem i przeszedł do drzwi instytutu. Gdy wszedł do środka, skrzywił się mimowolnie, do jego nozdrzy dotarły ostre chemiczne zapachy, oraz woń śmierci. Gdy przeszedł przez framugę drzwi prowadzących do laboratorium, stanął jak wryty. Na dużym drewniany stole walały się tacki i pojemniki laboratoryjne, obok niego stała duża wanna, po lewej stronie przy drzwiach, tuż przy kaloryferze znajdował się zwalisty regał, a na jego półkach poustawiane były ludzkie czaszki, w dolnej części zaś leżały kości.
Później było już tylko gorzej. Buczkowski miał problemy z panowaniem nad swoim żołądkiem, kiedy przechadzał się z szeroko otwartymi oczami pomiędzy kośćmi, całymi ciałami, głowami, oraz pozbawionymi ich korpusami. Najgorsze były jednak wypreparowane ludzkie skóry. Szok nie mijał, a mężczyzna czuł mrowienie warg i przymus, by wybiec jak najszybciej z budynku. Jego kolejne odkrycie okazało się jeszcze bardziej porażające. Na blacie leżały brązowe kawałki czegoś… Kiedy je dotknął, poczuł charakterystyczną strukturę, a przedmiot pozostawił na jego spoconych palcach „śliski osad”, który lekko się zapienił.

„Mydło” – pomyślał. „to surowe mydło… o kurwa, mydło z ludzi...”


Zdjęcie sali laboratoryjnej Instytutu Anatomii gdańskiej Akademii Medycznej wykonane wiosną 1945 roku.


Gdańsk i jego prowincja od zawsze były miejscem, gdzie historia zapisywała swoje nietuzinkowe fragmenty. Nie inaczej było w czasie drugiej wojny światowej. Był to jeden z punktów, gdzie rozpoczęła się druga wojna światowa, tu miała miejsce obrona Poczty Polskiej i Westerplatte. To tutaj Polacy 1 września o godzinie 6:40 wysadzili w powietrze mosty tczewskie. Z półwyspu Helskiego polska bateria nabrzeżna skutecznie szachowała najeźdźcę niemalże do końca walk obronnych. Na wiosnę 1942 roku Niemcy w Gdańsku realizowali jeden ze swoich wielkich projektów kinowych. To tutaj w rolę „Titanica” wcielił się statek pasażerski „Cap Arcona”, który po odegraniu roli pechowego transatlantyku rzeczywiście 3 maja 1945 roku sam stał się zimnym grobowcem dla setek więźniów obozów koncentracyjnych. W 1944 roku polscy partyzanci dokonali w Borach Tucholskich zamachu na domniemany pociąg Führera, ten jednak okazał się pociągiem pospiesznym relacji Königsberg-Berlin. Tam również Niemcy po ewakuacji ośrodka w Peenemünde testowali rakiety V-2. To pod Gdańskiem znajdował się osławiony obóz koncentracyjny Stutthof, w nim między innymi, po nieudanym zamachu na Hitlera, przetrzymywano rodziny Stauffenberga i pozostałych spiskowców. Z Gdyni w swój ostatni rejs wypłynął statek „Wilhelm Gustloff”. I to w Gdańsku miała znajdować się niemiecka manufaktura produkująca mydło z ludzkiego tłuszczu.

piątek, 7 kwietnia 2023

"Leyte" - Ostateczna porażka japońskiej floty

Douglas MacArthur był człowiekiem wielkich słów. Kiedy na wyraźny rozkaz prezydenta USA Franklina D. Roosevelta musiał opuścić Filipiny, zanim Japończycy zaatakowali je w marcu 1942 roku, zapisał w swoim dzienniku: „I shall return” (Wrócę tu).
Przygotowując się do dotrzymania tej obietnicy, w październiku 1944 roku zmobilizował armię dziennikarzy i fotoreporterów do nagłośnienia jego pomyślnego powrotu w ten zakątek świata.
MacArthur od miesięcy walczył o swój powrót na Filipiny, którego zwieńczeniem była scena, w której 20 października 1944 roku wraz ze swoim personelem i prezydentem Filipin Sergio Osmeną y Suico maszeruje zdecydowanym krokiem przez płytkie wody na brzeg filipińskiej wyspy Leyte. 


Generał Douglas MacArthur wraz ze swoim personelem ląduje na plaży Leyte. 20 Października 1944 roku.


By osiągnąć ten cel musiał zwyciężyć najpierw militarnie, jako amerykański najwyższy dowódca na południowym Pacyfiku, wyparł Japończyków z Nowej Gwinei w wyczerpujących walkach w dżungli, a następnie politycznie.
Jego konkurent w Azji Wschodniej, admirał Chester W. Nimitz, którego flota stopniowo podbijała środkowy Pacyfik, opowiadał się za inwazją na Tajwan, podczas gdy MacArthur chciał lądować na Filipinach. Samuel E. Morrison w swojej książce „Leyte” pisze:

»W tym czasie Połączeni Szefowie Sztabów uważali Formozę, Luzon i pewne miejsca na Wybrzeżu Chińskim za Alternatywne bazy, z których powinien zostać wykonany ostateczny atak na Japonię. Nie rozstrzygnęli oni jednak podstawowego problemu, czyli konfliktu między gen. MacArthurem i admirałami Kingiem i Nimitzem, dotyczącej dalszej koncepcji prowadzenia działań«.

czwartek, 30 marca 2023

Kiautschou - Niemiecka kolonia w Chinach i oblężenie Tsingtau

W 1897 roku zamordowano w Chinach dwóch misjonarzy ze zgromadzenia Werbistów. Był to pożądany pretekst dla Niemiec do wysunięcia żądań w kierunku chińskiego imperium — wzorem innych mocarstw XIX wieku, takich jak Anglia i Francja, które używały w szczególności siły militarnej do obrony swoich interesów gospodarczych w Azji. Niemcy zaczęły wywierać presję na osłabione cesarstwo. Chiny zgodziły się do licznych ustępstw w polityce handlowej, ale też musiały pogodzić się z utratą terytorium. Państwo Środka było również znacznie osłabione porażką w I wojnie chińsko-japońskiej z lat 1894/95. Okręty wojenne, które cesarz Wilhelm II wysłał na chińskie wybrzeże jako gest groźby, nie zawiodły. Chińczycy oddali część swojego kraju jako okup za pokój. Zajęcie pasa wybrzeża przez wojsko miało miejsce w 1897 roku. Rok później obszar Jiaozhou funkcjonujący w niemieckiej nomenklaturze jako Kiautschou na półwyspie Shantung (dziś: Szantung) został ogłoszony obszarem dzierżawionym przez Niemcy na okres 99 lat. Stolicą regionu było Tsingtau (dziś: Qingdao). Oprócz Rosji i Francji Anglia również dzierżawiła tereny w Chinach, także w prowincji Szantung. Poważne wewnętrzne niepokoje polityczne i udana interwencja mocarstw europejskich w trakcie Powstania Bokserów ostatecznie zwiastowały koniec Cesarstwa Chińskiego i doprowadziły w 1912 roku do powstania Republiki Chińskiej.


Kartka pocztowa z 1914 roku przedstawiająca plan miasta Tsingtau.


Zgodnie z wolą cesarza niemieckiego, Kiautschou miało stać się „wzorcowym miejscem kultury niemieckiej”. Tutaj, w Azji Wschodniej, powstało typowe małe niemieckie miasteczko z niezwykłą infrastrukturą. 

środa, 15 lutego 2023

Acht koma Acht - Działo (nie tylko) przeciwlotnicze

Pierwsza wojna światowa stanowi punkt zwrotny w historii świata. Początki tego, co było już widoczne podczas wojny secesyjnej w USA i wojny 1870/71, miały ogromny wpływ na ten nowy konflikt: zdolność przemysłowa stron biorących udział w wojnie zdeterminowała charakter, czas trwania i jej wynik. Szybki rozwój technologii zbrojeniowej podczas I wojny światowej wniósł na pole bitwy wiele innowacji technicznych, w tym nowoczesne rozwiązania, takie jak opancerzone wozy bojowe i samoloty. Ataki z powietrza zaczynały być postrzegane jako potencjalne zagrożenie. Pierwsze działa do obrony przed francuskimi balonami zostały opracowane 40 lat przed II wojną światową. W ten sposób przed 1910 rokiem powstały działa przeciwlotnicze o kalibrze 7,5 cm. W 1916 roku Krupp opracował działo przeciwlotnicze kalibru 8,8 cm, które można uznać za przodka późniejszego 8,8 cm FlaK L/56 (skrót L/56 opisuje długość działa i obejmuje zarówno 8,8 cm FlaK 18, 36 i 37). Czyli de facto, siejącego postrach niemieckiego działa zwanego „osiemdziesiątka ósemka”.

Przeciwlotnicze działo Kruppa 8,8 cm Flak 16. fotografia z 1918 roku.

.

Ukrywany rozwój

Po I wojnie światowej traktat wersalski poważnie ograniczył armię niemiecką w zakresie rozwoju i wprowadzania nowoczesnej broni. Jednak surowe warunki tego traktatu były podważane przez stronę niemiecką, a rozwój nowoczesnej broni trwał w tajemnicy. Pod koniec lat 20. XX wieku ponownie pojawiła się w Niemczech potrzeba rozwoju broni przeciwlotniczej, aby móc zapobiegać rosnącemu zagrożeniu z powietrza. Głównym wymogiem do opracowania armaty było zwalczanie wrogich samolotów rozpoznawczych i bombowych na średnich i dużych wysokościach (500 do 6000 m). Decyzja o zastosowaniu kalibru 8,8 cm do działa przeciwlotniczego była podyktowana względami praktycznymi.

piątek, 27 stycznia 2023

"Na stanowiska startowe" - USS "Guadalcanal" i polowanie na U-Booty

Kilku marynarzy w przepoconych podkoszulkach opierało się w bezruchu o podwieszone torpedy. Wszyscy w skupieniu czekali na kolejną eksplozję. Ich okręt „wisiał” w ciszy otoczony atramentową wodą, która dawała mu schronienie, jednak była również śmiertelnym zagrożeniem w przypadku trafienia bombą głębinową.
Na powierzchni natomiast w odróżnieniu od U-Boota panował ruch i wrzawa. Niszczyciele zataczały swe koła, rzucając śmiercionośne ładunki w otchłań oceanu, woda kipiała w ich kilu, a co jakiś czas kolejna eksplozja wzbijała gejzery słonej wody. Nad „tańczącymi” okrętami krążyły samoloty, wypatrując charakterystyczny cień pod powierzchnią. Cień, na który mogłyby zrzucić swoje bomby i wystrzelić rakiety. Nieco dalej, na uboczu niczym niemy obserwator na falach kołysał się lotniskowiec. Sylwetka USS „Guadalcanal” złowieszczo rysowała się na tle horyzontu.


USS Guadalcanal wypływa z Norfolk na trzeci rejs przeciw okrętom podwodnym, 15 maja 1944 roku.


Okręt został zamówiony w 1942 roku w stoczni Kaiser Shipyards w Vancouver w stanie Waszyngton jako szósty okręt klasy Casablanca. Jednostki budowane w tej stoczni były swego rodzaju novum, ponieważ Keiser w swoich stoczniach stosował „produkcję taśmową”. Dzięki zastosowaniu linii montażowych udało się znacznie skrócić czas budowy. Statki typu „Liberty” kończone były w przeciągu 30 dni. Rekord budowy wynosił 4 dni, 15 i pół godziny. W tym czasie zbudowano frachtowiec o wyporności 10500 ton. Wcześniej rekord budowy dla takiej jednostki wynosił 10 dni.

środa, 18 stycznia 2023

Wojna Krymska - Nowoczesność wkracza na front

28 marca 1854 roku Anglia i Francja interweniują militarnie w krwawym konflikcie między Rosją a Imperium Osmańskim. Konflikt ten okazał się inny od wszystkich dotąd znanych. Na całym teatrze działań, a w szczególności wokół twierdzy w Sewastopolu wybuchła wojna okopowa, jakiej świat nigdy wcześniej nie widział.

Przedstawienie oblężenia Sewastopola autorstwa Franza A. Roubauda. Fragment panoramy obrazu.

5 listopada 1854 roku około 35 tysięcy rosyjskich żołnierzy ciasno ustawiło się do ataku na słabe pozycje brytyjskie przed miastem i fortecą Sewastopol na Półwyspie Krymskim. Celem rosyjskiego agresora były wzgórza na północnym krańcu linii brytyjskich. Jednak rosyjski atak ugrzązł w śmiertelnym ogniu defensywnym obrońców. Gęsto stłoczone rosyjskie kolumny szturmowe poniosły niespodziewane straty w wyniku osłonowego ognia piechoty brytyjskiej. W przeciwieństwie do swoich rosyjskich przeciwników Anglicy byli już wyposażeni w karabiny z gwintowanymi lufami opartymi na systemie Minié. W tym wypadku był to Karabin Enfield M1853, który w trakcie tego konfliktu zapracował sobie na miano legendarnej broni. Wojna krymska była świadkiem pierwszego masowego użycia tego nowego systemu w karabinach piechoty i natychmiast dowiodła ich wyższości nad wypróbowanymi i powoli przestarzałymi już gładkolufowymi karabinami. Jednak to nie jedyna osobliwość, która charakteryzuje ten konflikt w połowie XIX wieku.