niedziela, 11 marca 2018

Mafia - Początek

Majowy dzień był ciepły i pogodny. Nad Sycylią niebo było niemalże bezchmurne, ale dzięki lekkiemu wietrzykowi słońce niezbyt dawało się we znaki. Miasteczko Piana dei Greci, oddalone zaledwie godzinę drogi od Palermo, pękało w szwach. Ludzie tłoczyli się na ulicach a okna domów wypełniały ciekawskie twarze. Służby porządkowe starały się zapanować nad tłumem. W oddali dało się już zauważyć długi konwój, gapie mocniej naparli na korowód milicjantów. Ci jednak zdołali, przy pomocy funkcjonariuszy w cywilu, utrzymać porządek.
Mussolini jechał w limuzynie bez dachu, jego ochrona, tłocząca się wokół samochodu i ustawiona przy drodze, była bardzo liczna i elegancko umundurowana. Dokładnie tak jak lubił premier. Benito kątem oka obserwował siedzącego obok i uśmiechającego się przesadnie Francesco Cuccia, burmistrza miasteczka. Jednak to nie był jedyny tytuł jaki nosił współpasażer włoskiego premiera. Przyszłemu dyktatorowi Włoch obił się o uszy jego inny tytuł, Don Ciccio, "człowiek honoru" - mafiozo. Ludzie na Sycylii jak i nawet niektórzy w partii faszystowskiej Włoch mówili, że to on uwolnił wyspę od czerwonych koszul. Mussolini zdawał sobie sprawę, że Cuccia i jemu podobni od lat robią to samo co faszyści odkąd doszli do władzy. Mianowice zwalczają swoją "konkurencję" i socjalistów wszelkimi sposobami, nie stroniąc od przemocy i mordu. 
Jednak ten dziwny, teatralnie obnoszący się z Krzyżem Kawalerskim Królestwa Włoch na piersi człowiek, działał mu na nerwy. 
Limuzyna zwolniła wjeżdżając w uliczki Piana dei Greci, tak by tłum mógł dokładnie przyjrzeć się nowemu premierowi. Mussolini czuł się wspaniale, wiwatujący tłum wprawił go w wyśmienity humor. Wszystko zostało zrujnowane gdy Francesco Cuccia odwrócił się w jego stronę i pompatycznie wyszeptał:
- "Ekscelencjo, pan jest ze mną i pod moją ochroną. Po co tylu gliniarzy?"
Przyszły dyktator zaskoczony takim pytaniem uśmiechnął się przez zaciśnięte zęby. Jednak nim zdołał cokolwiek powiedzieć lub zrobić, burmistrz zwrócił się w stronę tłumu. 
-"Niech nikt nie śmie nawet tknąć Mussoliniego. Jest moim przyjacielem. I najlepszym człowiekiem na świecie"
Faszystowski lider poczuł jak wzbiera w nim wściekłość. Miał ochotę wypchnąć burmistrza ze swojego samochodu a najlepiej by ten wpadł przy tym pod koła samochodu. Zachował jednak kamienną twarz, w końcu ludzie mu się przyglądali a on musiał odegrać swoją rolę perfekcyjnie.

Samochód podskakiwał na szosie prowadzącej w stronę Palermo. Tym razem jednak obok Benito Mussoliniego, zamiast pyszałkowatego burmistrza - mafiosa siedział sekretarz premiera i ze spokojem wysłuchiwał krzyków swojego szefa.
-"Słyszałeś, co powiedział? Ja jestem pod jego ochroną?!"
Przyszły Duce już wiedział co musi zrobić. Nie może nikomu pozwolić by zachowywał się protekcjonalnie w stosunku do niego. A już na pewno, każdy kto chciałby stawiać się na pierwszy plan musi ponieść karę...
*Sfabularyzowany tekst na podstawie książki Tomasza Bieleckiego "Krótka historia mafii sycylijskiej".


Członkowie mafii sycylijskiej oczekują na proces. Palermo, luty 1928 rok.

O włoskiej mafii słyszał chyba każdy, jednak jak powstała i dlaczego akurat nazywa się "mafia", nie wszyscy wiedzą. Historię jej powstania, jak również najciekawsze epizody i postacie, bardzo trafnie w swojej książce pod tytułem "Krótka historia mafii sycylijskiej" opisał Tomasz Bielicki. W oparciu o jego publikację chciałbym przybliżyć pierwsze chwile tej nietuzinkowej "organizacji".