poniedziałek, 2 maja 2022

Diemiańsk - Kocioł na bagnach

8 stycznia 1942 roku.

Sowiecki Front Północno-Zachodni rozpoczyna ofensywę przeciwko niemieckiemu przyczółkowi na południe od jeziora Ilmen. Sześć dywizji niemieckiej 16. Armii zostanie wkrótce uwięzionych na dziesięć tygodni. To jednak dopiero początek 14-miesięcznej, wyczerpującej walki dla obu stron.


Niemiecki patrol w okolicy Starej Russy. 

Rozległe bagna między południowym brzegiem jeziora Ilmen a wzgórzami Wałdaj należały do odcinka, na którym walki frontu niemiecko-sowieckiego w latach 1942 - 43 były najdłuższe i najbardziej zacięte. Jesienią 1941 roku część niemieckiej 16 Armii zajęła tereny wokół małego powiatowego miasta Diemiańsk. Stanowiły one łącznik pomiędzy głównym korpusem Grupy Armii Północ stojącym przed Leningradem a Grupą Armii Środek nacierającej na Moskwę. Jej front, biegnący przez ogromne tereny leśne i bagienne, był beznadziejnie rozciągnięty i pod koniec 1941 roku składał się jedynie z cienkiej linii pojedynczych stanowisk. Jak bardzo zagrożona była ta pozycja na południowym skrzydle Grupy Armii Północ, okazało się w styczniu 1942 roku.

Gdy Niemcy ledwo przezwyciężyli szok po sowieckiej kontrofensywie pod Moskwą, a front w pewnym stopniu zdołał się ustabilizować, Armia Czerwona nie dając za wygraną, przeszła do generalnej ofensywy od jeziora Ładoga aż po Krym. Radziecki Front Północno-Zachodni generała Pawieła Aleksejewicza Kuroczkina, ulokowany po obu stronach jeziora Ilmen, miał dwa zadania do wykonania. Północne skrzydło we współpracy z Frontem Wołchowskim miały odepchnąć spod Leningradu i zniszczyć niemiecką 18. Armię. Skrzydło południowe miało natomiast uderzyć w kierunku na Starą Russę i Chołm w celu zamknięcia w kotle niemieckiego II. i X. Korpusu Armii i w ten sposób odcięcia od siebie Grup Armii Północ i Środek.
Ofensywa rozpoczęta 7 stycznia postawiła Grupę Armii Północ w trudnej sytuacji. 18. Armia była w stanie z trudem odeprzeć sowieckie ataki i utrzymać blokadę Leningradu. Mniej korzystnie rozwijała się sytuacja w trudnym terenie między Starą Russą a Diemiańskiem. Podczas silnych mrozów bataliony narciarskie ze wsparciem czołgów zbliżyły się do Starej Russy. Wojska radzieckie były dobrze przygotowane do bitwy w zimowych warunkach, po stronie niemieckiej natomiast brakowało odzieży zimowej z prawdziwego zdarzenia i ogólnego przygotowania zapobiegawczego. Zamarznięte smary sprawiały, że broń i pojazdy częściowo nie nadawały się do użytku. W tych okolicznościach walka manewrowa i szybkie posunięcia sił zmotoryzowanych nie wchodziły w rachubę. Tak więc Wehrmacht nie miał innego wyjścia, jak tworzenie wokół węzłów komunikacyjnych i centrów zaopatrzenia obronnych pierścieni. Między tymi punktami koncentracji wojska radzieckie mogły w miarę swobodnie się przemieszczać. Na dobór złego dla Niemców, za linią frontu partyzanci zaczęli atakować oddziały tyłowe. 


Żołnierze Armii Czerwonej i czołg T-34 w trakcie walk w kotle Diemiańskim.

Wkrótce po rozpoczęciu ataku Naczelne Dowództwo Grupy Armii Północ rozpoznało, że koncentryczne sowieckie ataki na południe od jeziora Ilmen mają na celu okrążenie dwóch południowych korpusów 16. Armii. Już 10 stycznia głównodowodzący generał feldmarszałek Wilhelm von Leeb nie widział innej opcji niż wycofanie II. i X. Korpusu Armii za rzekę Łować. Z jego punktu widzenia, wielokrotnie przełamane pozycje niemieckie nie miały już wartości militarnej, a częściowy odwrót dawałby możliwość wyprostowania i scalenia frontu, oraz w ten sposób pozyskania sił do wsparcia 18. Armii na północ od jeziora Ilmen. Jednak Hitler i szef sztabu armii, generał Franz Halder, zdecydowanie odrzucili ten pomysł. Z tego powodu doszło do spięcia między feldmarszałkiem a Führerem, w wyniku którego ten pierwszy poprosił o zastąpienie go kimś innym. 16 stycznia wydano rozkaz zakazujący wycofania szczególnie zagrożonego II. Korpusu Armii, a Leeb został zwolniony ze służby i przeniesiony do tak zwanej „Führerreserve”, w rezultacie tego dnia zakończyły się jego kariera, jak i udział w wojnie. Zdaniem Haldera wycofanie się oznaczałoby utratę istotnego punktu wyjścia do wznowienia operacji szturmowych w 1942 roku, do tego był zdania, że ze względu na ogromne problemy logistyczne utracone zostałyby nie tylko stosunkowo dobrze rozwinięte stanowiska, ale także prawie cały ciężki sprzęt. Na podstawie tych przypuszczeń wydawało się więc wątpliwe, czy można faktycznie zbudować stabilną obronę w oparciu o Łować. W przypadku niepowodzenia tego manewru odwrót raczej stworzyłby egzystencjalne zagrożenie dla sąsiedniego północnego skrzydła Grupy Armii Centrum.


»Obszar wokół Demyańska nie ma taktycznego ani operacyjnego znaczenia dla Grupy Armii Północ i 16. Armii«. 

- Oberbefehlshaber HGr Nord Wilhelm von Leeb, 12 stycznia 1942 roku do OKW.


Feldmarszałek Wilhelm von Leeb


Przeważające jednostki radzieckie 11. Armii i 3. Armii posuwały się nieubłaganie na Starą Russę, Chołm i Łować. 8 lutego z X. Korpusu Armii w kotle zostały zamknięte 290. Dywizja Piechoty, 30. Dywizja Piechoty i dywizja SS „Totenkopf”, a także 12., 32. i 123. Dywizja Piechoty II. Korpusu Armii, łącznie 96 tysięcy ludzi. Nowa niemiecka główna linia obrony w rejonie Starej Russy była oddalona o 35 kilometrów. Próba przebicia się 9 lutego częściami 5. Jägerdivision do 290. Dywizji Piechoty na północno-zachodnim krańcu kotła nie powiodła się, a Niemcy ponieśli ciężkie straty. Po tej porażce zaniechano wstępnie jakichkolwiek dalszych działań mających na celu przerwanie okrążenia. Sześć dywizji zamkniętych w uścisku sowieckich „kleszczy” podlegało Dowództwu Generalnemu II. Korpusu Armii pod rozkazami generała Grafa Waltera von Brockdorffa-Ahlefeldta przygotowywały się do obrony. Niemieckie linie były bardzo „cienko” obsadzone, w niektórych rejonach między pozycjami zajmowanymi przez 15 do 20 żołnierzy były przerwy wynoszące od jednego do dwóch kilometrów. Mimo to kocioł został oficjalnie ogłoszony „twierdzą” (Festung Demyansk). Między zamkniętymi w okrążeniu żołnierzami szybko rozeszła się inna terminologia. Nawiązując do ich dowódcy, nazwali kocioł „Hrabstwo Demyansk”. Niezależnie od nazwy egzystencja niemieckich oddziałów zależała od mostu powietrznego, który został uruchomiony 18 lutego. Całe zapotrzebowanie na uzupełnienie musiało zostać przetransportowane na dwa małe, prowizoryczne lotniska o wymiarach 800 na 50 i 600 na 30 metrów. Głównym problemem była sowiecka przewaga powietrzna i ciągłe naloty na pasy startowe. Naczelne dowództwo Frontu Północno-Zachodniego robiło, co mogło, aby odizolować kocioł od większości 16. Armii w podwójnym pierścieniem opasującym. Od początku marca sowieckie oddziały powietrznodesantowe i bataliony narciarskie infiltrowały niemieckie pozycje od północy, zagrażając tyłom 30. Dywizji Piechoty. Sowieccy spadochroniarze przerywali niemieckie szlaki zaopatrzenia i atakowali oddziały tyłowe. W Nowinkach na północ od Wielkiego Nowogrodu walki toczyły się o każdy dom. Dobrze zamaskowani w białych skafandrach spadochroniarze sowieccy przebijali się coraz bardziej na południe. Patrole narciarskie zdominowały ten obszar i odpędzały niemieckie patrole. Niemieckie rozpoznanie nie dostrzegło niebezpieczeństwa płynącego z zinfiltrowania własnych pozycji przez grupy sowieckie aż do 14 marca. Ich działania miały na celu przecięcie zamkniętych w kotle niemieckich pozycji. Stanowisko dowodzenia II. Korpusu Armii w Dobrosli miało zostać zneutralizowane, a lotniska, które były niezbędne do funkcjonowania oddziałów zdobyte i zlikwidowane. W nocy 22 marca radzieccy spadochroniarze zdobyli Dobrosli. Jednak mieli niesamowitego pecha, Niemcy dzień wcześniej przenieśli sztab do Borowicze. Natarcie na oba lotniska zostało natomiast skutecznie odparte w zaciętych walkach. Podczas gdy miasta i pasy startowe znajdowały się w rękach niemieckich, na bagnach przewagę miały jednostki radzieckie, które przedostały się w głąb kotła. Jednak wraz z odwilżą 24 marca czerwonoarmiści znaleźli się w trudnej sytuacji. Do końca kwietnia, odcięci od zaopatrzenia i częściowo uwięzieni w nieprzejezdnym terenie, byli tropieni i stopniowo likwidowani przez niemieckie grupy wypadowe.


Wojska radzieckie przekraczają strumień po improwizowanym moście. Diemiańsk, lato 1942 rok.


Przygotowania do przerwania kotła były coraz bardziej zaawansowane. Pod bezpośrednim kierownictwem Naczelnego Dowództwa Grupy Armii Północ, dwie grupy korpusu utworzone specjalnie w tym celu miały przebić się przez silnie ufortyfikowane sowieckie pozycje między rzekami Red'ya a Łować i w ten sposób utworzyć połączenie lądowe do Diemiańska. Po kilku przesunięciach terminu ataku, 21 marca 1942 roku o godz. 7:30 ogniem artyleryjskim i atakami Sztukasów na pozycje Radzieckie rozpoczęło się „Unternehmen Brückenschlag”. Grupa korpusu Seydlitz pod dowództwem generała Walthera von Seydlitz-Kurzbacha, składająca się z 5 i 8 DP, 122 i 329 DP oraz 18 DP zmotoryzowanej, w ciągu czterech tygodni z ciężkimi stratami wywalczyła sobie drogę w stronę Łować. Ciężki opór sowiecki i wyjątkowo nieprzejezdny teren po nastaniu odwilży raz po raz spowalniały natarcie, które 30 marca całkowicie się zatrzymało. Po przegrupowaniu i wznowieniu ataku 2 kwietnia udało się Niemcom 15 kwietnia dotrzeć do Łować.


21 marca 1942 roku. Niemcy szykują się do przerwania "kotła diemiańskiego". 


Na początku kwietnia w kotle grupa korpusu Zorna, która przygotowywała się do „Unternehmen Fallreep”, pod dowództwem, specjalnie w tym celu przerzuconego drogą lotniczą, generała Hansa Zorna, zajmowała pozycje, aby „wyjść naprzeciw” grupie Seydlitza. Do akcji wycofano z frontów kotłowych wszystkie oddziały, z których można było zrezygnować. Zgrupowanie tworzyło osiem batalionów, wydzielonych w tym celu z 12., 30., 32. i 290. Dywizji Piechoty, całość wsparta została przez części dywizji SS „Totenkopf”.
Po zajęciu pozycji wyjściowych rzeczywisty atak rozpoczął się 17 kwietnia. Grupa Zorn, często opóźniana godzinami przez ciężki ostrzał sowieckiej artylerii, przedzierała się na zachód przez las i bagna. W tym terenie Niemcy musieli często brodzić w zimnej wodzie sięgającej powyżej pasa. Ciężka broń była transportowana za pomocą improwizowanych tratw. Gdy 20 kwietnia zgrupowanie dotarło w rejon Łować i można było utworzyć pierwsze połączenie promowe z zachodnim brzegiem, straty były tak duże, że bataliony zostały zredukowane do średnio 80 żołnierzy, czyli zostały zredukowane do siły słabych kompanii. 28 kwietnia zabezpieczono połączenie lądowe wzdłuż trasy Ramszewo-Wasilewszczyzna. Po uzyskaniu 12-kilometrowego i szerokiego na 4 km wyłomu w pierścieniu sowieckiego okrążenia „twierdza” oficjalnie stała się „przyczółkiem diemiańskim”. Nie oznaczało to jednak, że problemy Grupy Armii Północ się skończyły ani że krytyczna sytuacja Niemców w „kotle” uległa poprawie. Front, który należało kontrolować, ponownie się wydłużył. Gdy tylko połączenie lądowe zostało utworzone, Armia Czerwona rozpoczęła serię wściekłych ataków na ten „przesmyk”. Szlak dla transportu lądowego był tak zły i tak zagrożony, że Niemcy nadal musieli dostarczać większość zaopatrzenia drogą lotniczą. Wszystkie zaangażowane sztaby dowódcze doszły do wniosku, że opuszczenie przyczółka jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem w perspektywie dalszej strategii.


Niemcy obserwują sytuację. Wyżyna Wałdaj 1942 rok.

4 maja Grupa Armii wystąpiła o wycofanie 2 Korpusu Armii z pozycji Łować, jednak tego samego dnia rozkazem Führera zadecydowano o utrzymaniu za wszelką cenę szerokiego łuku między Chołmem a Wałdajem. Rozpoczęła się wyczerpująca walka pozycyjna, przerywana pojedynczymi dniami, w których dochodziło do zrywów na większą skalę. Żołnierze po obu stronach spędzili miesiące w plątaninie okopów i bunkrów ziemnych niczym z czasów wielkiej wojny. Często przeciwstawne pozycje dzieliła od siebie odległość rzutu granatem. Codzienność kształtowały prace okopowe oraz mniejsze wypady zwiadowcze i szturmowe. Charakterystycznym dla niemieckiego dowództwa stał się chroniczny brak sił, który skutkował walką z szeroko rozciągniętymi formacjami. Nie całe dywizje, ale grupy bojowe zebrane naprędce do kupy, były rzucane w zagrożone punkty zapalne. Takie prowadzenie wojny i łatanie dziur na koszt osłabiania innych pozycji stało się od końca 1942 roku stałym elementem walk na froncie wschodnim.

Podczas gdy Dowództwo II. Korpusu Armijnego kierowało swoją uwagę na bezpieczne połączenie lądowe poprzez poszerzenie wyłomu w radzieckim okrążeniu, wysiłki Frontu Północno-Zachodniego skupiły się na jego zlikwidowaniu i ostatecznym wyeliminowaniu całego przyczółka. Latem 1942 roku Armii Czerwonej kilkakrotnie udało się wtargnąć na mokradła, które tylko częściowo zostały oczyszczone w ramach operacji „Schlingpflanze”. Po tych incydentach wojska niemieckie stojące na wysuniętej linii frontu z trudem były w stanie samodzielnie prowadzić działania zaczepne.
Tak więc aż do końca września trwało poszerzenie wyłomu do dwunastu kilometrów i to dzięki potężnemu wsparciu lotniczemu w ramach „Unternehmen Michael”. Wreszcie można było dotrzeć do „przyczółka” bez kontaktu z wrogiem. Do listopada 1942 roku obok drogi wybudowano 70-kilometrową linię lekkiej kolei, przez którą można było stosunkowo łatwo zaopatrzyć II. Korpus Armii.


Żołnierze 3. Dywizji Pancernej SS Totenkopf Maxa Simona w trakcie walk w kotle demiańskim wiosną 1942.

W tym czasie szykowała się już kolejna sowiecka ofensywa zimowa, która koncentrowała się na Stalingradzie i Demiańsku. Nowy głównodowodzący Frontu Północno-Zachodniego, marszałek Tymoszenko, planował przeciąć niemiecki przesmyk kleszczowym atakiem 11. i 27. Armii od północy i 1. Armii od południa. Zimowa bitwa o Demyansk rozpoczęła się 28 listopada potężnym przygotowaniem artyleryjskim. II i X Korpusy Armii nie miały prawie nic do odparcia sowieckich ataków. Rosjanom udało się znów zwęzić korytarz w niektórych miejscach do zaledwie czterech kilometrów. Dopiero trzy dywizje oddelegowane z 18. Armii mogły ustabilizować sytuację do 15 grudnia 1942 roku.

W związku z klęską Stalingradu i trudną sytuacją na „przyczółku” Grupa Armii Północ i Naczelne Dowództwo Armii od połowy stycznia 1943 roku przygotowywały ewakuację z rejonu Demiańska. Teraz gdy zwycięstwo nad Związkiem Radzieckim stało się mało realne, przyczółek diemiański również stracił znaczenie dla przyszłych niemieckich ofensyw. 31 stycznia 1943 roku Hitler w końcu uległ perswazjom szefa Sztabu Generalnego Armii, generała Kurta Zeitzlera i zatwierdził odwrót za Łować, tak jak postulował to już rok wcześniej feldmarszałek Wilhelm von Leeb. Ostatnia faza walk o Diemiańsk rozpoczęła się 1 lutego 1943 roku. Wysunięte niemieckie pozycje w tym rejonie miały zostać opuszczone w ciągu 70 dni. W tym celu przygotowano sieć drogową skierowaną promieniście w stronę wyłomu w kotle, a wszystkie materiały, które nie były bezpośrednio potrzebne żołnierzom, miały zostać odtransportowane lekką koleją. Jednak informacje o kolejnej rosyjskiej ofensywie zmieniły te plany. Termin ewakuacji został skrócony najpierw do 40, a potem do 20 dni. W połowie tych przygotowań 15 lutego wybuchła sowiecka operacja „Gwiazda Polarna”. Sześć dywizji strzeleckich przeprowadziło poważne ataki na korytarz w okrążeniu. Ewakuacja została więc przyspieszona. Od 17 lutego po południu, etapami zaczęto opuszczać pozycje na przyczółku. Wzmocnione tylne straże zabezpieczały starą główną linię frontu, dzięki czemu większość 32. i 329. Dywizji Piechoty mogła w nocy 18 lutego niezauważona oderwać się od wroga. 


Niemiecki oddział wycofuje się z rejonu Diemiańska. Zima 1943 roku.


Dopiero 19 lutego sowiecki zwiad zauważył, że Niemcy opuszczają swoje pozycje w kierunku na zachód. Armia Czerwona natychmiast podjęła pościg. Rozgorzały zacięte walki na tyłach cofających się oddziałów. Sam Diemiańsk został ewakuowany i podpalony 20 lutego. W nocy 22 lutego „przyczółek” został zupełnie oczyszczony. Części 30. i 126. Dywizji Piechoty oraz 8. Jäger-Division utrzymywały „Robja-Stellung” w rejonie Starej Russy do 27 lutego, zanim również i one wycofały się na nową główną linię frontu. 

Niemieckie pozycje, jeszcze przed rokiem dumnie nazwane „Festung Demyansk”, zostały opuszczone w ciągu dziesięciu dni. Front Grupy Armii Północ skrócił się o 200 kilometrów. Po wyczerpującej 14-miesięcznej walce sowiecki Front Północno-Zachodni triumfował. przyczółek diemiański został zlikwidowany. Za wysoką cenę strat, zostało zdobyte przez Armię Czerwoną tylko 1000 km² ziemi zaoranej przez bomby i granaty, w których prawie wszystkie wioski zostały zrównane z ziemią.

Na koniec jeszcze kilka słów o moście powietrznym, który Niemcy stworzyli, by zaopatrywać swoje oddziały zamknięte w kotle. 8 Lutego 1942 roku rozpoczęła się zmasowana ofensywa wojsk radzieckich frontu północno zachodniego, na niemiecki przyczółek w obszarze jeziora Ilmen. Trzy Armie i dwie brygady spadochronowe wlały się na niemieckie pozycje, przerywając front między miastami Stara Russa, a Chołmem. W „kotle” pod Diemańskiem zostało zamkniętych pięć dywizji II. Korpusu Armijnego, Grupa SS "Totenkopf" i Korpus Zorna. W sumie około 95 tysięcy ludzi i 20 tysięcy koni zostało zamkniętych na trzech tysiącach kilometrów kwadratowych.
Od 18 lutego 1942 roku, pod kierownictwem dowódcy lotnictwa transportowego, pułkownika Fritza Morzika, „diemiański kocioł” był zaopatrywany z powietrza. W tym celu skoncentrowano wszystkie grupy transportu lotniczego dostępne na froncie wschodnim oraz personel i sprzęt z obszaru Rzeszy. Aby zaspokoić dzienne potrzeby zamkniętych tam ludzi, czyli ponad 200 ton zapasów, średnio sto samolotów Ju 52 musiało wykonywać codziennie lot do Demiańska. Z reguły misje przeprowadzane były bez ochrony myśliwców, a nawet w niesprzyjających warunkach pogodowych. Dwa małe prowizoryczne lotniska polowe na terenie „kotła” nie miały prawie żadnych pomocy nawigacyjnych. Aby nie ominąć lądowiska, samoloty musiały lecieć bardzo nisko nad ziemią. Do maja 1942 roku wykonano w ten sposób 5 tysięcy lotów. Natomiast do momentu przerwania okrążenia i odtworzenia frontu odbyło się łącznie 33086 lotów, podczas których przetransportowane zostało 64844 ton materiałów, a 35400 rannych zostało przetransportowanych na tyły. Straty w trakcie trwania tego „mostu powietrznego” wyniosły co najmniej 265 samolotów i do tysiąca osób personelu latającego. Ponieważ w akcję zostały zaangażowane również zasoby szkół lotniczych powstała w ten sposób potężna luka szkoleniowa. W parze ze stratami w personelu doprowadziło to do znacznego osłabienia sprawności niemieckich sił lotnictwa transportowego.


Ju-52 ładuje zaopatrzenie, które ma zostać dostarczone dla okrążonych oddziałów w rejonie Diemiańska i Kholm.

To, co jawiło się jako sukces planistyczny, miało poważne konsekwencje dla późniejszych wydarzeń i wręcz zdemolowało transport lotniczy III Rzeszy.
Zaopatrywanie Diemiańska drogą lotniczą miało fatalne konsekwencje dla losu 6. Armii, która od 22 listopada 1942 roku została uwięziona w okręgu Stalingradu. Chociaż Walther von Seydlitz-Kurzbach, który jako dowódca korpusu był obecny w kotle, wskazał w memorandum z 25 listopada, że niemożliwe jest zaopatrzenie z powietrza prawie trzykrotnie większej liczby żołnierzy niż w Diemiańsku i wezwał do natychmiastowego odwrotu, Hitler i Göring jednak oparli swoje decyzje o rzekomy „sukces modelu diemiańskiego”. Göring obiecał, że jego siły powietrzne będą zdolne zaopatrzyć wojsko Paulusa dziennym minimalnym pensum 500 ton zapasów. W rzeczywistości najwyższe dzienne dostawy wynosiły 290 ton, a średnia dzienna to tylko 94 tony. Taki stan rzeczy ukształtował się z powodu niewystarczającej zdolności transportowej. W trakcie tej akcji 50% używanych samolotów zostało utraconych. W ten sposób po utracie 495 samolotów głównie z załogą, jak i po wyczerpaniu sprzętowym i osobowym po lotach nad Diemańsk, niemieckie lotnictwo transportowe było już tylko cieniem siebie sprzed kilkunastu miesięcy.



Materiały źródłowe:

Walther von Seydlitz - "Stalingrad Konflikt und Konsequenz"
Bundesarchiv - 
8. Jäger-Division Abt. Ia: Gefechtsbericht über den Feldzug in Rußland 1942
Paul Carell - "Operacja Barbarossa"
Egon Possehl - "Durchbruch 1942 im Kessel von Demjansk"

6 komentarzy:

  1. Świetny materiał. Brakuje tylko mapek poglądowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Mapki fajna sprawa. Następnym razem coś spróbuję zrobić.

      Usuń
  2. Dzieki za wpis! Taka mysl mnie naszla podczas czytania, ze jesli ktos byl zolnierzem wehrmachtu, to od 22 czerwca '41 roku, zasadniczo nie mial 'urlopu'. Ciagle ataki, przemieszczanie sie, ladowanie, rozladowywanie, szukanie pozywienia, walka z partyzantami, patrole, sen z jednym okiem otwartym... zdawac by sie moglo, ze smierc to laskawy wyrok w porownaniu z przezyciem 4 lat wojny, z 'buta' z Niemiec pod Moskwe i z powrotem.

    OdpowiedzUsuń
  3. W zrodlach wymieniasz tytuly po niemiecku - czy uzywasz materialy w oryginalnych wersjach jezykowych przygotowujac sie do pisania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, potrafię w miarę dobrze posługiwać się językiem niemieckim i mam dostęp do materiałów w tym jezyku. Niemieckie źródła pod artykułami były przezemnie "męczone" w oryginalnym języku.

      Usuń
  4. B. ciekawy artykuł. Rzeczywiście przydałaby się mapka ale od czego jest net. Zwróciłem uwagę, że Hitler musiał mieć słabość do Goringa bo ten nie raz obiecywał mu różności z marnym efektem. Dla nas dobrze.

    OdpowiedzUsuń

Komentuj - to dla mnie najlepsza motywacja.