czwartek, 1 lutego 2024

"Zeppelin" - Zabić Stalina

Latem 1944 roku przywódcy III Rzeszy próbowali odwrócić losy wojny zamachem, którego plan był dosyć fantazyjny. Biuro VI (Służba Wywiadu Zagranicznego) Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy zrzuciło dwóch rosyjskich agentów pod Moskwą. Ich misja: zabić Stalina!
Szczegóły tej mało znanej operacji wspominanej jedynie zdawkowo przez szefa wywiadu SD Waltera Schellenberga ujrzały światło dzienne w latach 60, kiedy to moskiewski periodyk „Sowetski Sojus” opublikował przebieg domniemanej operacji.

W sierpniu 1943 roku wojska niemieckie na froncie wschodnim poniosły ciężką klęskę, kiedy najlepsze dywizje pancerne Rzeszy zostały zniszczone pod Kurskiem. Zniknęła ostatnia nadzieja Führera na pomyślną letnią ofensywę. Prowadziło to nieuchronnie do zmiany planów strategicznych, a co za tym idzie także planów służb specjalnych. SS-Obersturmbannführer Heinz Gräfe z grupy „VI c” Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy otrzymał rozkaz opracowania planu zniszczenia kierownictwa radzieckiego Naczelnego Dowództwa.


Z lewej Heinz Gräfe i niedoszły zabójca Stalina Piotr Politow   


Gräfe przygotował już wcześniej różne możliwości takiej operacji „Szach czerwonemu królowi”. Plan przedsięwzięcia był więc w dużej mierze już ukończony, wykonanie techniczne ustalone, nawet człowiek, który miał wykonać zadanie, był już określony. Pewnego letniego wieczoru 1943 roku Gräfe czekał na jego przybycie. Obersturmbannführer znał już biografię tego dywersanta, ale chciał przypomnieć sobie wszystkie szczegóły, zanim spotka się z nim osobiście.
Podszedł do stołu i nacisnął guzik. Drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł jego adiutant, młody oficer SS. Gräfe rzucił w jego stronę:
- Przynieś mi jeszcze raz teczkę Politowa
Adiutant wyszedł i po kilku sekundach wrócił z grubym portfolio. 
Gräfe Otworzył je i zaczął czytać:

piątek, 29 grudnia 2023

Anna Haag - Pamiętniki niemieckich zbrodni

Ile wiedziało ówczesne niemieckie społeczeństwo o zbrodniach, których dokonano w czasie wojny?

Podczas II wojny światowej pisarka ze Stuttgartu Anna Haag prowadziła tajny dziennik. Pisany w tonie pełnym gorzkiej ironii rysuje bezlitosny obraz swoich rodaków i ujawnia, do jakiego stopnia byli oni świadomi niemieckich okrucieństw.


Polscy jeńcy wojenni rozstrzelani przez 15. Pułk Piechoty Zmotoryzowanej. Ciepielów 9 września 1939 roku.


"Są w Niemczech ludzie, którzy udają, że nigdy nie słyszeli o masakrach i prześladowaniach Żydów" – zauważyła Anna Haag 3 lipca 1942 roku, zaledwie kilka dni przed swoimi 54 urodzinami. Od jesieni 1941 roku pociągi deportacyjne z Rzeszy Niemieckiej toczyły się na wschód, a masowe mordy ludności Europy Wschodniej trwały już pełną parą. Z niedowierzaniem i przerażeniem dodała: "Człowiek łapał się za głowę".

piątek, 24 listopada 2023

Gaz bojowy - Śmierć w okopach (Podcast)

Na początku wielkiej wojny zarówno Francuzi jak i Niemcy dysponowali, zakazaną przez deklaracje haską, bronią chemiczną - głównie środkami drażniącymi. Pierwszy atak chemiczny na większą skalę został przeprowadzony 17 października 1914 roku w okolicach Neuve-Chapelle we Francji. Niemcy w ramach wsparcia dla piechoty, ostrzelali pozycje anglików szrapnelami wypełnionymi gazem łzawiącym. Około 3.000 pocisków 105mm wypełnionych O-dianizyną spadło na alianckie pozycje. Atak był tak dalece nieudany, iż ostrzelani żołnierze nawet nie zauważyli obecności gazu, a o jego zastosowaniu dowiedzieli się dopiero po wojnie. Prawdopodobnie Francuzi użyli gazów drażniących przeciwko Niemcom jeszcze wcześniej, bo już w sierpniu. Jednak tego incydentu również nie odnotowano i w przeciwieństwie do Niemców, początkowo porzucili dalsze próby.





 

sobota, 11 listopada 2023

Nᴀʀᴏᴅᴏᴡᴇ Śᴡɪᴇ̨ᴛᴏ Nɪᴇᴘᴏᴅʟᴇɢᴌᴏśᴄɪ - ɴɪᴇ ᴛʏʟᴋᴏ 11 ʟɪsᴛᴏᴘᴀᴅᴀ

»Niepodobna oddać tego upojenia, tego szału radości, jaki ludność polską w tym momencie ogarnął. Po 120 latach prysły kordony. Nie ma „ich”. Wolność! Niepodległość! Zjednoczenie! Własne państwo! Na zawsze! Chaos? To nic. Będzie dobrze. Wszystko będzie, bo jesteśmy wolni od pijawek, złodziei, rabusiów, od czapki z bączkiem, będziemy sami sobą rządzili«.

Te słowa 11 listopada 1918 roku napisał Jędrzej Moraczewski, jeden z polskich działaczy niepodległościowych.
Jednak droga po tak upragnioną niezależność i wolność jeszcze się nie skończyła. Można wręcz rzec, iż dopiero się zaczynała…
Data 11 listopada jednak już na samym początku odradzającej się Polski nie była jednoznaczna. Bo przecież już 31 października 1918 roku, polskim stał się Tarnów.


Tarnów. Legioniści przed budynkiem szpitala wojskowego.


Żołnierze jednej z kompanii 20 Pułku Piechoty Polskiej Armii Austriackiej w Tarnowie gromko krzyknęli:
- Niech żyje Polska!
Następnie jak jeden mąż wyciągnęli ręce, zdejmując z głów swoje szaro-niebieskie czapki. Dłonie pośpiesznie odginały, zrywały i z brzękiem rzucały na ziemię austriackie bączki.
Kapitan Jan Styliński z uśmiechem na ustach poprowadził swoich towarzyszy w mrok budzącego się dnia. Właśnie zaczynał się 31 Października roku pańskiego 1918.
Kompania szybkim marszem ruszyła ulicami Tarnowa do koszar, w których kwaterowały kompanie wiedeńskie. Wkoło panowała cisza i spokój, jak gdyby ten świt nie różnił się niczym od wielu innych leniwie wstających w mieście nad Dunajcem. Kiedy Polacy "wlali" się na ulicę Wałową, niespodziewanie przed nimi pojawili się austriaccy oficerowie jednego z pułków wiedeńskich. Legioniści złapali za broń, w ich oczach błysnęło zdecydowanie i tęsknota — uczucia dojrzewające w narodzie przez 123 lata. Tamci jednak zbili się w grupkę i lekko unosząc dłonie, zawołali:
- Halt!
Z tego zlepku zaborców, na czoło wysunął się jeden człowiek.
- My bić się nie chcemy! - przemówił. Uzbrojeni Polacy na dworcu nie pozwalają żadnemu Austriakowi ujść z bronią w ręku. Nikt z nas nie myślał, że będzie to tak wyglądać.
"Wiedeńczyk" zatoczył nerwowo spojrzeniem po swoich towarzyszach, a następnie po Polakach. Ci ostatni nieco opuścili lufy karabinów. Wtedy kolejny z oficerów zaproponował:
- Pozwólcie nam zatrzymać broń, a niezwłocznie opuścimy wasze miasto. W obecnej sytuacji wydarzenia w Tarnowie spotykają się z naszym désintéressement. Broni, zostawcie nam, chociażby tyle, aby móc przed napaścią się obronić. Żołnierz bez broni niczym od "chama" się nie różni, a czasy niespokojne mamy.
Gdy austriaccy oficerowie wraz ze swoimi żołnierzami opuszczali Tarnów, jeden z ich dowódców skinął w kierunku polskiego oficera, lekko się uśmiechając. Żołnierze cesarza opuszczali Galicję nie tylko ze swoją bronią, ale również z eskortą wojska państwa, które właśnie dziś zaczynało "powstawać z martwych”.

wtorek, 24 października 2023

Kaiserschlacht 1918 - Ostateczne rozstrzygnięcie

21 marca 1918 rozpoczyna się operacja „Michael”. Główna ofensywa ma na celu wymuszenie decydującego przełomu przeciwko aliantom (lub jak kto woli Entencie). Niemieckie dowództwo wie, jeśli atak się nie powiedzie, konsekwencje będą druzgocące…


Niemieccy żołnierze w trakcie ofensywy "Michael" w 1918 roku.


Bez zdecydowanego zwycięstwa nie można usprawiedliwić ani ekstremalnie wysokich strat wojennych, ani wyegzekwować żądań polityczno-terytorialnych, które były postrzegane jako niezbędne elementy dla przyszłości Rzeszy Niemieckiej jako mocarstwa światowego. Takie było głębokie przekonanie niemieckiego kierownictwa wojskowego, a Kaiser Wilhelm II bez zastrzeżeń zgadzał się w tej kwestii ze swoimi doradcami wojskowymi. W rzeczywistości warunki militarne państw centralnych w czwartym roku wojny były korzystniejsze niż w jakimkolwiek poprzednim. Na wschodzie można było w długich negocjacjach dyktować pokonanemu przeciwnikowi daleko idące warunki pokojowe. W międzyczasie Rumuni musieli złożyć broń na Bałkanach. Przy wsparciu Niemców, jesienią 1917 roku zastygły przez lata w miejscu front Isonzo został ostatecznie przełamany, a Włosi ponieśli ciężką porażkę. Oznaczało to, że niemieccy sojusznicy byli na razie zabezpieczeni pod względem militarnym na wszystkich frontach. Ponadto po raz pierwszy od rozpoczęcia wojny strona niemiecka z 1,4 milionami żołnierzy miała przynajmniej chwilową przewagę na froncie zachodnim.

sobota, 14 października 2023

Agent SS, który rozpoczął II wojnę światową (Podcast)


Kiedy wybuchła II wojna światowa? To pytanie niczym ze szkolnej klasówki. Odpowiedź nie jest i nigdy nie była jednoznaczna. Mało kto dziś pamięta, że Hitler chciał zacząć wojnę 26 sierpnia. Jednak dzień wcześniej polska dyplomacja podpisała umowy sojusznicze z Wielką Brytanią i Francją, na mocy których Paryż i Londyn zobowiązywały się do przyjścia nam z pomocą w razie ataku Niemiec. Planowana przez Hitlera szybka wojna z izolowaną Polską mogła przerodzić się w konflikt europejski z mocarstwami na Zachodzie. Berlin musiał tę okoliczność przeanalizować, dlatego datę ataku przesunięto. 

31 sierpnia około godziny 20:00 Sturmbannführer Alfred Naujocks rozpoczął inscenizowany atak na nadajnik w Gliwicach. Niemcy mieli także przygotowaną akcję uwiarygodniającą atak. Wcześniej porwano mającego polskie pochodzenie byłego powstańca śląskiego Franciszka Honioka, przywieziono odurzonego zastrzykiem, zastrzelono i pozostawiono jako dowód, że napastnikami byli polscy powstańcy. W tym samym czasie miały miejsce inne prowokacje na Śląsku. Niemcy wykorzystywali więźniów swoich obozów koncentracyjnych podrzucanych w polskich mundurach i rozstrzeliwanych na miejscu.

Świat obudził się ze zdumiewającą wiadomością, że Polska rozpoczęła niesprowokowany atak na hitlerowskie Niemcy, a siły niemieckie "odpowiedziały ogniem".
Napad na radiostację gliwicką stanowił tylko fragment znacznie szerzej zakrojonej akcji, koordynowanej przez SD przy wydatnej pomocy Abwehry (wojskowy wywiad i kontrwywiad), której dopiero później przypisano kryptonim „Tannenberg”.

Zapraszam Cię do kolejnego podcastu zrealizowanego wspólnie z Historia jakiej nie znacie.





środa, 27 września 2023

"Ark Royal" - Sukcesy zwieńczone porażką

Kiedy 14 listopada 1941 roku, trafiony dzień wcześniej torpedą z U 81, HMS „Ark Royal” wywrócił się stępką do góry i zatonął, Admiralicja brytyjska pogrążyła się w żałobie.
Strata mocno uderzyła w Royal Navy, admirał James Somerville, dowódca Force H, powiedział z perspektywy czasu:

»Jeśli nie było w pobliżu Ark Royal, czułem się jak ślepy żebrak bez psa.«

Prawie żaden inny okręt wojenny nie brał udziału w tylu przedsięwzięciach, co ten brytyjski lotniskowiec. Można by tu wyliczyć, chociażby polowanie na Pancernik „Admiral Graf Spee”, Patrole w rejonie Norweskim i przeciwko flocie francuskiej u wybrzeży Al-Marsa al-Kabir w 1940 roku, nie wspominając już o udziale w batalii z Bismarckiem i bitwami konwojów u wybrzeży Malty.


HMS "Ark Royal" około 1939 roku.


Ten typ okrętów długo nie był jednak doceniany przez Brytyjczyków. Po I wojnie światowej Royal Navy początkowo nie przywiązywała wagi do roli lotniskowców, jaką miały później faktycznie odegrać. Trzymając się klasycznego pomysłu pancernika, brytyjskie dowództwo marynarki zaniedbało aspekt samolotów startujących z lotniskowców, zwłaszcza że Królewskie Siły Powietrzne również nie widziały w tym celu. Dlaczego RAF miał mieć coś wspólnego z lotniskowcami? A dlatego, że lotnicy marynarki wojennej, niepopularni w latach dwudziestych, znajdowali się w tamtym okresie pod ich dowództwem. Dopiero gdy admirał Reginald Henderson, jako przedstawiciel innowacyjnych podejść do wojny morskiej, zaczął promować utworzenie „Fleet Air Arm” i budowę lotniskowców, konserwatywne struktury kierownictwa Marynarki Wojennej zaczęły nieco ustępować. Henderson w końcu jako „Rear admiral” od 1931 roku dowodził brytyjskimi lotniskowcami, a w 1934 został „Third Sea Lord and Controller of the Navy” – wyraźny znak, że również na wyspach znaczenie lotniskowców w ogólnej koncepcji zaczęło być stopniowo traktowane na poważnie.