Na skraju lasu panował względny spokój. Nagle kilkadziesiąt postaci z biało-czerwonymi przepaskami na ramieniu przemknęło chyłkiem między drzewami. Prawie nie było ich widać, gdyby nie odbite słońce w srebrzystym metalu kos i "szpic" zatkniętych na drzewcach. Między krzakami i drzewami czaił się wróg, ale Polacy nie czuli lęku. Przyczajeni czekali. Z prawej rozległy się salwy z broni palnej, do których dołączyła kanonada z lewej. Nieprzyjaciel poderwał się z bronią gotową do strzału. Było widać nerwowość i niepokój w ich ruchach. Kiedy wróg skupił swą uwagę na zgiełku, z zarośli i krzaków poderwali się kosynierzy.
- Hurrrraa!
Rozległ się gromki okrzyk. Nim Niemcy zdołali się zorientować w sytuacji, polskie kosy i piki cięły i kuły ich ciała, które padały w drgawkach na ziemię. Część z nich próbowało, w gęstwinie leśnej, podjąć walkę na bagnety, jednak kosy okazały się skuteczniejsze.
Broń zdobyta na Niemcach, choć częściowo pokryła potrzeby kompanii kosynierów.
Był wrzesień 1939 roku...
*Sfabularyzowany tekst na podstawie materiałów źródłowych.
|
Andrzej Skibiński i jego syn Janusz. Kosynierzy z Gdyni. Wrzesień 1939 roku. |
Kosynier to ikona polskiej walki o wolność i tożsamość narodową. Wizytówka powstań niepodległościowych i bitew takich jak ta pod Racławicami. Każdy potrafi sobie wyobrazić chłopa w kościuszkowskiej czapce, białym lub szarym płaszczu i kosą zatkniętą na sztorc. Ten romantyczny obraz maluje się pod powiekami niemalże każdemu Polakowi na dźwięk słowa "kosynier". Komu przyszłoby jednak do głowy, że kosynierzy, choć inaczej umundurowani, ale jednak z kosami na sztorc, wzięli udział w walkach o ojczyznę we wrześniu 1939 roku. Dodać należy, że wykazali się zarówno dużym męstwem jak i wyjątkową skutecznością. Niemcy panicznie bali się tych mężczyzn z kosami, czatujących na nich w lasach polskiego wybrzeża. Nadali im nawet nazwę: "czarne diabły". Poniżej krótka historia ostatnich kosynierów, którzy oddawali życie za wolną Polskę.