Ostaszków, Kozielsk i Starobielsk były przeznaczone dla polskiej „inteligencji” i są synonimem zbrodni katyńskiej. Jednak nie tylko te miejsca były katowniami dla niewygodnych Polaków, należy również pamiętać o więzieniach w Charkowie, Kalininie (Twerze), Kijowie, Mińsku. Łącznie czerwoni zbrodniarze zamordowali co najmniej 21768 obywateli polskich. Duchowni, oficerowie wojska i rezerwy, policjanci, naukowcy, lekarze, profesorowie, nauczyciele, urzędnicy i inżynierowie, wszyscy zostali uwięzieni i ostatecznie przeznaczeni do likwidacji. W tych miejscach odosobnienia przebywały osoby, które dla ZSRR stanowiły zarówno duże zagrożenie, jak i „łakomy kąsek”. Sowieci starali się pozyskać przetrzymywanych tam jeńców do współpracy. Udało im się „przekonać” około 100 osób, między innymi Zygmunta Berlinga, Kazimierza Rosen-Zawadzkiego czy Eustachego Górczyńskiego. Były to w większości osoby stawiające własne dobro nad życie kolegów i ojczyznę, więc w tym tekście warte są jedynie wspomnienia.
Ekshumowane w 1943 roku ciało majora Adama Solskiego. |
Był to jednak wynik znikomy i kompletnie niezadowalający, a major Wasilij Zarubin, as sowieckich służb specjalnych przesłuchujący Polaków i badający ich przydatność, mógł jedynie zaraportować o niepowodzeniu operacji. W marcu 1940 roku Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych Ławrientij Beria zdecydował o „rozładowaniu obozów”, innymi słowy mówiąc, rozpoczęła się likwidacja osadzonych tam ludzi. „Decyzja z 5 III 1940 roku” zawierała polecenie uśmiercenia 14700 osób z obozów jenieckich w Ostaszkowie, Kozielsku i Starobielsku, oraz 11 tysięcy z więzień znajdujących się na zachodniej Białorusi i Ukrainie.