Podczas tego pierwszego wielkiego nalotu na Opolszczyznę Amerykanie planowali zaatakować z powietrza wszystkie trzy wymienione zakłady chemiczne, najwięcej jednak samolotów kierując nad Oberschlesische Hydrierwerke AG w Blechhammer.
W wojennym Koźlu mieszkał siedmioletni wówczas Karol Szyndzielorz, w czasach PRL-u znany dziennikarz, który 28 lipca 2011 roku pisał w liście do redakcji „Gazety Wyborczej”:
„Latem 1944 roku doszło do dywanowego nalotu, który miał zniszczyć Blachownię. Cały teren był tego dnia zasłonięty mgłą, a kominy elektrowni Blachownia zostały celowo skrócone, aby nad mgłę nie wystawały. Niemieckie radary kierowały precyzyjnym ogniem artylerii przeciwlotniczej niezmiernie skutecznie. Bombowce spadały. W czasie tego nalotu bombowce zrzucały więc ładunki, gdzie popadnie. Zamiast Hydrierwerke ten nalot dywanowy zrównał z ziemią wioski Stare Koźle i Bierawa”«.
*Cytat z książki Leszka Adamczewskiego - "Śmierć z nieba. Alianckie naloty na polskie i niemieckie miasta"
Nalot amerykańskich bombowców na zakłady Oberschlesische Hydrierwerke AG w Blachowni w drugiej połowie 1944 roku. |