ORP "Orzeł". Jeden z najnowocześniejszych okrętów podwodnych, na świecie lat '40, w służbie II RP. |
W holenderskiej stoczni De Schalde w Vlissingen zamówiono okręt, wraz z bliźniacza jednostką ORP "Sęp" oba miały kosztować 21 milionów złotych. Resztę kosztów budowy okrętów pokryto barterem w słodzie jęczmiennym. 15 stycznia 1938 roku "Orzeł" został zwodowany.
"Orzeł" w trakcie budowy. Suchy dok stocznia Vlissingen |
Wodowanie ORP "Orzeł" Holandia 15 styczeń 1938 rok. |
ORP "Orzel" wpływa do basenu Prezydenta Ignacego Mościckiego w porcie w Gdyni. Oficjalne powitanie 10 luty 1939 rok |
Dziobowe wyrzutnie torped na "Orle". Po bokach składane koje załogi. |
Komandor Henryk Kłoczkowski. siedzi pierwszy od prawej |
Opóźnienie było wynikiem braku pełnego składu załogi, której Kłoczkowski zezwolił dzień wcześniej na zejście na ląd. Sam z resztą również przebywał poza okrętem. "Orzeł" dopiero o godzinie 14 przybył do swojego sektora działań w Zatoce Gdańskiej. Płynął na powierzchni, by nadrobić opóźnienie względem innych okrętów dywizjonu. Na głębokość peryskopową zanurzył się po dotarciu w wyznaczone miejsce. Rankiem 2 września jednostka kontynuowała patrol na głębokości peryskopowej. Dowódca mógł widzieć przez peryskop nalot i zatopienie przez niemieckie bombowce statku "Gdynia". Zmobilizowanego jako okręt baza dla zmobilizowanych kurów rybackich. Kilka bomb poleciało również w stronę wykrytego "Orła", jednak zdołał uniknąć trafienia. Pozostawał w zanurzeniu do godziny 13:35, kiedy to dokonano pół-wynurzenia w celu wentylacji pomieszczeń i nawiązania łączności z dowództwem. Komandor Kłoczowski otrzymał rozkaz podejścia do portu Gdańskiego i storpedowania niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein, który jak się spodziewano miał wyjść z kanału portowego i wpłynąć na wody Zatoki Gdańskiej by ostrzelać polskie pozycje na Helu. Z ataku nic nie wyszło, gdyż po pierwsze, pancernik nie opuścił swojego miejsca postoju, a po drugie "Orzeł" nie przesunął się na ustalone pozycje. Kłoczowski w rozmowie z oficerami miał tłumaczyć zignorowanie rozkazu zbyt wielkim ryzykiem. Zwrócił uwagę, iż jest tam zbyt płytko, a sama depesza jest niezrozumiała. 3 wrzesnia "Orzeł" pozostawał w całkowitym zanurzeniu przez 16 godzin na głębokości około 28 metrów. Mimo to został wypatrzony przez Luftwaffe i zaatakowany bombami, do ataku przyłączyły się ścigacze Kriegsmarine. Ataki kilkakrotnie powtarzano, jednak jednostka uniknęła trafienia. 4 września kapitan zdecydował się na samowolne opuszczenie przydzielonego sektora działań. Tłumacząc decyzję narastającym zagrożeniem, dokładnego namierzania i zniszczenia okrętu przez Niemców. Nie powiadamiając dowództwa, o godzinie 20:20 napisał w dzienniku pokładowym notatkę o podjętej decyzji. Wyprowadzając okręt, komandor naraził pozostałe jednostki na niebezpieczeństwo, pozbawiając dywizjon 20% składu co niekorzystnie wpłynęło na morale marynarzy pozostałych okrętów podwodnych. Za co 16 czerwca 1942 roku Komandor Henryk Kłoczkowski został w procesie zdegradowany do stopnia marynarza i skazany na 4 lata pozbawienia wolności po zakończeniu działań wojennych. Trzeba jednak dodać, iż sam proces nie był sprawiedliwy i przeprowadzony na szybko. ORP "Orzeł do 7 września patrolował wody w okolicach Gotlandii, kiedy to otrzymał rozkaz zbliżenia się do niemieckiej bazy morskiej w Pillau (Piławie). Początkowo kapitan stwarzał pozory wykonania rozkazu, jednak w dzienniku pokładowy nie ma żadnej wzmianki na ten temat. Wycofał okręt z zagrożonej strefy tłumacząc się złym stanem zdrowia. Dzień później dowództwo nadesłało decyzję o zmianie kapitana. Kłoczkowskiego miano wysadzić w neutralnym porcie i dalej działać pod rozkazami jego zastępcy, albo należało podejść nocą do Helu w celu zamiany dowodzącego. Zdecydowano o wpłynięciu do portu w Tallinie. 12 września w drodze do Estonii Kapitan Jan Grudziński dostrzega niemiecki Transportowiec "Bremen", Jednak znów za sprawą komandora nie doszło do ataku. Być może obawiał się on, że mogło by to ściągnąć na "Orła" niemieckie statki i samoloty. 14 września okręt zawinął na Redę w Tallinie, prosząc o udzielenie pomocy, ze względu na chorą osobę na pokładzie i awarie silników. Nikt na pokładzie nie wiedział, że prawo Estońskie zabraniało wpływania okrętom podwodnym walczących stron na ich wody terytorialne. Za wyjątkiem poważnej awarii, lub w celu zwolnienia chorych do szpitala i to jedynie na okres 24 godzin. Nie jest do końca jasne kto wprowadził "Orła" do portu w Tallinie. Czy był to Kłoczkowski, czy Grudziński. Dopóki jednostka stała na redzie miała możliwość ucieczki. Polski okręt podwodny, holowany przez Estońską kanonierkę zawinął do portu, według informacji "Orzeł" mógł opuścić port w dobę po wyjściu z niego niemieckiego zbiornikowca "Thalatta". Nikt nie miał żadnych podejrzeń co do intencji Estończyków naciskanych przez Niemców i Rosjan. Więc tym większe było zaskoczenie, kiedy późnym popołudniem 15 września na nabrzeżu pojawili się uzbrojeni estońscy marynarze, a kanonierka "Laine" wycelowała swoje dwa działa w okręt podwodny. Kapitan Jan Grudziński dowiedział się od oficera marynarki estońskiej, że ORP "Orzeł" będzie internowany, ze względu na przekroczenie dopuszczalnego czasu pobytu w porcie neutralnym.
Estoński kuter patrolowy MP-10 bierze udział w internowaniu ORP "Orzeł". Tallin - Estonia, wrzesień 1939 rok |
Kapitan Jan Grudziński. Dowodził ORP "Orzeł" od 15 września 1939 roku |
Jedna z map morskich wykonanych przez podporucznika Mariana Mokrskiego. |
Wyczyn ten był prawdziwym majstersztykiem i pozwolił polakom dotrzeć aż do Anglii. Niemicy i Sowieci z dużym nakładem sił szukali "Orła". Rosjanie posunęli się nawet do prowokacji zatapiając własny statek, stary parowiec "Metallist" i obarczyli winą polski okręt podwodny. Niemcy zaś oskarżyli załogę "Orła" o zamordowanie Estońskich strażników. Kapitan Jan Grudziński postanowił wysadzić na brzeg zabranych ze sobą wartowników z tallińskiego portu. 21 września okręt wynurzył się u brzegów Gotlandii, dwóch zwolnionych żołnierzy otrzymało od Grudzińskiego list do dowódcy Estońskiej Marynarki Wojennej. Wyjaśnił w nim motywy które kierowały Polakami. Otrzymali oni również na drogę po 50 dolarów i słowa kapitana: "Pamiętajcie, że z zaświatów nie wypada wracać klasą gorszą niż pierwsza." Do 7 października 1939 roku ORP "Orzeł" patrolował Bałtyk w rejonie Gotlandzkim. Przez ten czas nadarzyła się jedna okazja do storpedowania niemieckiego okrętu. Jednak w trakcie manewrowania, polska jednostka weszła na mieliznę. Okręt uciekł i wezwał na pomoc samoloty. Nadleciał wodnosamolot Heinkel i zaatakował "Orła" bombami. Na szczęście udało mu się ich uniknąć i zejść z mielizny. Ze względu na wyczerpujące się zapasy wody pitnej i ropy, kapitan Jan Grudziński podjął decyzję o próbie przedostania się do Anglii poprzez cieśniny duńskie. Była to długa i niebezpieczna przeprawa. Kriegsmarine wciąż poszukiwało "Orła". Jednak Polakom udało się pokonać liczne zapory okrętów i poszukujące ich samoloty. 14 października o 6:00 nadano z okrętu sygnał rozpoznawczy i prawdopodobną pozycję, na tyle na ile pozwalała prowizoryczna mapa Mokrskiego. Po pięciu godzinach pojawił się brytyjski niszczyciel "Valorous" i doprowadził okręt do portu w Rosyth. Po naprawach i dozbrojeniu w dwa karabiny Lewis 7,7mm, "Orzeł" miał niesprawną artylerie pokładową, zamki do niej otrzymał dopiero w maju 1940roku, został wcielony w skład Drugiej Floty Okrętów. Otrzymał znak taktyczny 85A. W tym czasie generał Sikorski wraz z kontradmirałem Świrskim odwiedzili polskich Marynarzy. Kapitan Jan Grudziński został odznaczony Krzyżem Virtuti Militari V klasy, część załogi zaś Krzyżem Walecznych. Niejasne jest dlaczego tylko część a nie wszyscy, tak jak to miało miejsce w przypadku innego polskiego okrętu podwodnego, ORP "Wilk". W trakcie wręczania odznaczeń załoga zbojkotowała Świrskiego i pomimo prośby Naczelnego Wodza, oficerowie nie podali mu ręki. Mieli mu za złe, że we wrześniu '39 uciekł do Rumunii i zostawił walczących marynarzy.
ORP "Orzeł" wraca do portu po jednym z patroli. Anglia 1940. |
W ten oto sposób, po raz kolejny, dawni sprzymierzeńcy Polski, odwdzięczyli się za przelaną krew we wspólnej sprawie...
Na koniec pozwolę sobie zacytować fragment wiersza Wiktora Budzyńskiego pod tytułem "Orzeł":
Komandorze podporuczniku Grudziński,
Komendy nie dajesz?
Przez peryskop nie patrzysz
Przy sterze nie stajesz?
Co się z Tobą stało młody komandorze?
Mapy w kąt rzucone, a załoga we śnie...?
Powstań! - Słyszysz, jak sztorm woła
Ciebie morze!? (...)
Komendy nie dajesz?
Przez peryskop nie patrzysz
Przy sterze nie stajesz?
Co się z Tobą stało młody komandorze?
Mapy w kąt rzucone, a załoga we śnie...?
Powstań! - Słyszysz, jak sztorm woła
Ciebie morze!? (...)
Jedno z ostatnich zdjęć ORP "Orzeł" Anglia maj 1940 |
Wielce dziękuję. Uwielbiam wszystko co ma związek z ORP Orzeł. Szkoda, że tak siwetny okręt tamtych czasów nie wykorzystał w pełni swojego potencjału.
OdpowiedzUsuńDupiaty kapitan w pierwszej fazie wojny, potem brak uzbrojenia i wsparcia. Potem u brytoli pływał dalej bez dział bo zamków do nich nie mieli (oni zawsze mają wzystko inne niż inni i na odwrot), poza tym luki torpedowe równiez musieli przerobić bo oczywiście Anglii używali innych niż te na Orle. Najlepsze, że produkowali ten typ torped, ale tylko na eksport... paranoja.
UsuńPoza tym angole nie potrafili wykorzystać łodzi podwodnych, a ich wielka potęga morska drżała, przed kilkoma jednostkami Donitza.
Widzę wielkie znaczenie dla idyjot hhaa
UsuńOk kończę model ORP orzeł
UsuńPozdrawiam wszystkich którzy cenią sobie patryjotyzm Jerzy Tyminski
UsuńCenię patriotów
UsuńMożna było się tu dowiedzieć kilku rzeczy o których nie miałem pojęcia. Cieszy mnie, że powstają takie serwisy jak ten. Na pewno zdobyłeś nowego czytelnika.
OdpowiedzUsuńPodoba się :)pzdr
OdpowiedzUsuńWspaniałe historie.
OdpowiedzUsuńDziękuję za te przydatne informacje. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za czytanie.
UsuńSzkoda, że Grudziński nie dowodził od początku. Schleswig-Holstein pewnie by zatonął ;)
OdpowiedzUsuńGrudziński był oficerem wydziału drugiego - szpiegiem Nie mie miał wystarczającego przygotowania nawet na zastępcę dowódcy Orła
UsuńNikt nie miał szansy storpedowania Schleswig-Holstein Zatoka Gdańska była patrolowana przez małe jednostki zwalczania okrętów podwodnych i liczne samoloty
1 Września ORP "Orzeł" dopiero o godzinie 7 rano jest w stanie rozpocząć swój rejs bojowy.
OdpowiedzUsuńOpóźnienie było wynikiem braku pełnego składu załogi, której Kłoczkowski zezwolił dzień wcześniej na zejście na ląd. Sam z resztą również przebywał poza okrętem. "Orzeł" dopiero o godzinie 14
ZAŁOGA NA ORLE BYŁA W KOMPLECIE - KŁOCZKOWSKI RANO ODEBRAŁ TELEFONICZNY ROZKAZ OD MOHUCZEGO BĘDĄC W BUDYNKU FLOTY PORTU, ORZEŁ OPUŚCIŁ PORT NA OKSYWIU O 6:35 WYJŚCIEM ZAPASOWYM PONIEWAŻ WYJŚCIE GŁÓWNE BYŁO ZABLOKOWANE PRZEZ WYCHODZĄCE W MORZE OKRĘTY
ORZEŁ ZANURZYŁ SIĘ W SWOIM SEKOTRZE O GODZINIE 7:13
4 września kapitan zdecydował się na samowolne opuszczenie przydzielonego sektora działań. Tłumacząc decyzję narastającym zagrożeniem, dokładnego namierzania i zniszczenia okrętu przez Niemców. Nie powiadamiając dowództwa, o godzinie 20:20 napisał w dzienniku pokładowym notatkę o podjętej decyzji
KOLEJNE BREDNIE - NIE MA CZEGOŚ TAKIEGO JAK DZIENNIK POKŁADOWY, A DOKUMENT KTÓRY JEST NAZYWA SIĘ "ODPIS Z KSIĄŻKI DZIAŁAŃ WOJENNYCH - CAŁKOWICIE STWORZONY Z GŁOWY PRZEZ GRUDZIŃSKIEGO I OFICERÓW
ORZEŁ OPUŚCIŁ SWÓJ SEKTOR 3 WRZEŚNIA NA ROZKAZ ZBLIŻENIA SIĘ DO GDAŃSKA - PODCZAS WYKONYWANIA TEGO ZADANIA OKRĘT WSZEDŁ NA POLE MINOWE POSTAWIONE DZIEŃ WCZEŚNIEJ PRZEZ ORP WILK
PRZEBYWAJĄC NA ZATOCE GDAŃSKIEJ OKRĘT NATKNĄŁ SIĘ NA NIEMIECKIE ŚCIGACZE I ZACZĄŁ WYCOFYWAĆ NA PÓŁNOC BY UNIKNĄĆ WYKRYCIA - DO ZATOKI PUCKIEJ ORZEŁ NIE MÓGŁ WRACAĆ ZE WZGLDU NA POLE MINOWE ORAZ AKTYWNOŚĆ NIEMIECKIEGO LOTNICTWA
ORP "Orzeł do 7 września patrolował wody w okolicach Gotlandii, kiedy to otrzymał rozkaz zbliżenia się do niemieckiej bazy morskiej w Pillau (Piławie).
ORZEŁ POD GOTLANDIĄ PRZEBYWAŁ DO 7 WRZEŚNIA GDZIE PRÓBOWANO NAPRAWIĆ USZKODZENIA BO ATAKU JAKI ORZEŁ PRZESZEDŁ W SEKTORZE ŻBIKA, ORAZ SKALIBROWANIA URZĄDZEŃ NAWIGACYJNYCH, KTÓRE WYŁĄCZONO PODCZAS BOMBARDOWANIA ORŁA
PO CZYM ORZEŁ OBJĄŁ PATROLOWANIE SWOJEGO SEKTORA WYZNACZONEGO ROZKAZEM Z 5 WRZEŚNIA OKRĘT PRZEBYWAŁ W BEZPOŚREDNIEJ BLISKOŚCI NIEMIECKIEGO LOTNISKA W DZISEJSZEJ MIEJSCOWOŚCI DONSKOJE NA PÓŁWYSPIE TARAN
12 września w drodze do Estonii Kapitan Jan Grudziński dostrzega niemiecki Transportowiec "Bremen"
S/S BREMEN TO NIE TRANSPORTOWIEC TYLKO TRANSATLANTYK - W TYM CZASIE JEDNOSTKA ZNAJDOWAŁA SIĘ GDZIEŚ POMIĘDZY NOWYM JORKIEM, A MURMAŃSKIEM UCIEKAJĄC PRZED BRYTYJSKIMI KRĄŻOWNIKAMI
GRUDZIŃSKI NIE BYŁ WTEDY PRZY PERYSKOPIE TYLKO PIASECKI WIĘC NICZEGO NIE MÓGŁ WIDZIEĆ
Hahaha... A ty jakie kompleksy sobie leczysz?
UsuńMoże w ramach terapii odłącz sobie lepiej internet.
Na zdjęciach nie Anglia lecz Szkocja, port w Rosyth pod Edynburgiem.
OdpowiedzUsuńBohaterów nie rusza
OdpowiedzUsuń