13 czerwca 1944 roku, około godziny 4:30. Północna Francja, droga do Villers-Bocage.
Bezkresna kolumna czołgów, wozów pancernych, ciężarówek i ciągników artyleryjskich wraz z uczepionymi za nimi armatami, stała w bezruchu wzdłuż drogi. Nagle z pomiędzy pojazdów z prowizorycznego obozowiska zaczęły wyłaniać się postacie brytyjskich żołnierzy. Pakowali sprzęt, zapalali silniki swoich maszyn, było widać iż trwają przygotowania do wymarszu. Jednak wojsko to wyglądało dosyć dziwacznie. Obok młodych sprężyście i szybko uwijających się żołnierzy w zapiętych pod szyję battle-dressach, dużą część stanowili osobliwie poubierani ludzie, nonszalancko wspinający się na czołgi i opierający o ich pancerze z papierosem w zębach. Ich strój mógł jedynie przy dobrej woli przypominać mundur Royal Army. Kolorowe apaszki, skórzane kurtki, swetry oraz sztruksowe spodnie i zamszowe buty, wybijały się na tle mundurów ich kolegów z uzupełnień. Jedynie baretki "Africa Star" świadczyły o tym, że ma się do czynienia z regularną armią. Ludzie wskakiwali na nowe czołgi "Cromwell" i Shermany V "Firefly". Tak wyglądała kolumna 22 Brygady Pancernej, oraz jednostek dywizyjnych 7 Dywizji Pancernej "Desert Rats". Była to najsławniejsza brytyjska dywizja pancerna, która "zdobyła Afrykę Północną".
Czołgi ruszyły w stronę Villers-Bocage około godziny 4:30, zgodnie z rozkazem generała Erskine. Celem było wzgórze 213, klucz do zdobycia Caen. Rozciągnięta kolumna żwawo ruszyła do przodu, nie napotykając większego oporu ze strony Niemców. Nie zawracano sobie więc głowy rozpoznaniem terenu. Około godziny 7:00 pierwsze czołgi Szwadronu "A", 4 Batalionu County of London Yeomanry, dotarły na obrzeża miasteczka. Jeden z czołgistów przyglądał się beznamiętnie jak jakiś oficer wypytuje napotkanych miejscowych. Stojący na przodzie człowiek po chwili energicznie pokręcił głową i zaczął coś pokazywać rękoma. Chłopi Twierdzili, iż w miasteczku nie ma Niemców, jedynie w zamku znajduje się kompania piechoty. Cała kolumna ruszyła a kiedy jej pierwsze pojazdy dotarły do wzgórza 213, na rozkaz Brygadiera Hinde´a zaczęły zajmować pozycje. Czołgi i wozy pancerne zjechały z drogi, a część pojazdów szwadronu "A" rozjechała się na północ i południe by prowizorycznie ubezpieczyć pododdział. Był ciepły przyjemny poranek, żołnierze zaczęli wysiadać z czołgów i rozkładać się w okolicy. Gdzieniegdzie słychać było parujące prymusy, na których parzyła się herbata. Wszyscy oficerowie mieli wziąć udział w odprawie u pułkownika Cranley´a, w centrum miasteczka Villers-Bocage, więc ruszyli w drogę, w swoich scout carach, pozostawiając żołnierzy w rękach podoficerów.
Nikt ze "Szczurów Pustyni" nie zdawał sobie sprawy, że zaledwie 200 metrów od ich pozycji znajduje się 5 zamaskowanych Tygrysów, 2 Kompanii 101 Ciężkiego Batalionu Pancernego SS. Ich dowódca aż się do siebie uśmiechnął widząc jeden za drugim, gęsiego na poboczu ustawione brytyjskie czołgi. Michael Wittmann postanowił skorzystać z nadarzającej się okazji. Niemieckie czołgi zaczęły posuwać się wzdłuż jaru przy drodze, za wysokim wałem ziemi. Odgłos ich silników zagłuszał gwar i ruch na szosie. Niemcy podjechali na 50 metrów do angielskich pozycji i dopiero gdy Cromwell stojący na końcu kolumny Szwadronu "A" stanął w płomieniach, ci zorientowali się iż są atakowani. Jeden z Shermanów oddał niecelny strzał w stronę Tigerów, ale po chwili sam zamienił się w kupę dymiącego złomu, tarasując całą szerokość szosy. Kolumna była ostrzeliwana przez trzy Tygrysy od południa i jednego z północy. Wittmann zdecydował się na samotny atak, ruszył swoją maszyną w kierunku drogi. Dotarł do niej na tyłach pododdziału "A" 4Th Count of London Yeomanry i skręcił w kierunku miasteczka. Przy pełnej prędkości, poruszając się szosą, strzelał do pojazdów stojących na poboczu. Kiedy dotarł do Villers-Bocage, Szwadron "A" 4th CLY praktycznie przestał istnieć. 5 tygrysów zniszczyło 11 Cromwelli i 4 Shermany. Teraz do walki włączyły się operujące nieopodal, czołgi Dywizji Panzer Lehr. i jej grenadierzy ukryci w budynkach, a w mieście czekały na Niemców kolejne "ofiary".
13 czerwca 1944 roku był czarna kartą w historii dywizji "Szczurów Pustyni" i w historii Cromwelli.
*Sfabularyzowany opis na podstawie materiałów źródłowych.
Czołg Cromwell MK VI z 4 Batalionu County of London Yeomanry i jego załoga. Normandia czerwiec 1944 |
Na historię Cromwella, składa się szereg prototypów, prób, przeróbek i tymczasowych rozwiązań. Czołg ten jest tym ciekawszy, iż na jego podstawie powstał czołg Comet, który jest uważany za prekursora nowoczesnych czołgów podstawowych.
Działania wojenne na frontach gdzie byli zaangażowani Anglicy, a w szczególności w Afryce Północnej, wykazały braki pojazdów brytyjskich w zestawieniu z niemiecką Panzerwaffe. Już w lipcu 1940 roku Sztab Imperialny, Ministerstwo Wojny oraz Ministerstwo zaopatrzenia zgłosiły zapotrzebowanie na nowy czołg pościgowy, który miał zastąpić MK VI Crusader. W listopadzie zaprezentowano wymagania które miał spełniać nowy pojazd. Miał być cięższy niż jego poprzednik, jednak szybszy. Pancerz miał mieć grubość 75 mm, a jednostka napędowa musiała być zdolna by rozpędzić czołg do prędkości powyżej 40 km/h. Uzbrojenie miała stanowić armata 6 funtowa, zdolna do strzelania zarówno pociskami przeciwpancernymi, jak i odłamkowo-burzącymi.
Z pośród trzech propozycji wybrano pomysł firmy Nuffield Organisation - Cruiser Tank A24. 31 stycznia 1941 roku, zakłady tej firmy otrzymały zlecenie na 6 żelaznych prototypów, oznaczonych jako Cruiser Tank MK VII (A24) o nazwie własnej Cromwell I, którą później zmieniono na Cavalier. Brytyjczycy nie byli by sobą, gdyby nie starali się komplikować najprostszych rzeczy. Więc jeśli chodzi o nazewnictwo i kolejne prototypy, panuje istny chaos. Cromwell I, czy jak kto woli Cavalier był tak naprawdę Crusaiderem po liftingu, z 6 funtowym działem kalibru 57 mm. Inna wieża i wzmocniony pancerz, to były główne innowacje. Jednostka napędowa pozostała jednak ta sama co w poprzednim czołgu, czyli 12-cylindrowy, silnik benzynowy Nuffield Liberty Mk V. W połowie czerwca 1941 roku firma Nuffield otrzymała zlecenie na 1.000 nowych czołgów. Pierwszy prototyp przetestowano 19 marca 1942 roku na poligonie Ośrodka Badawczego w Farnborough. Niestety po około 1.600 kilometrach, które przejechał na poligonie czołg, jego silnik uległ awarii. Dokładniej mówiąc destrukcji, bo jego naprawa trwała do maja. Jako, iż zakłady Nuffield już ruszyły z produkcją seryjna, nie anulowano zamówienia. Rząd zmniejszył jednak zapotrzebowanie do 500 sztuk.
Cavaliery były używane głównie do celów szkoleniowych, jako opancerzone punkty kierowania ogniem artyleryjskim (Cromwell OP z drewnianą atrapą wieży), lub ciągniki ewakuacyjne.
MK VII A24 Cavalier, egzemplarz testowy. Anglia 1942 rok. |
Kiedy na poligonie w Farnborough silnik Cavaliera uległ awarii, testowano również równolegle inny prototyp. Cruiser Tank Mk.VIII Cromwell II (A27) zakładów BRCW, nazwany później Centaur. Wypadł on znacznie lepiej od swojego kontrahenta. Czołg miał być wyposażony w lotniczy silnik Merlin Mk.III, wykorzystywany w samolotach Spitfire. Silnik dostosowano na użytek przemysłu pancernego zmniejszając jego moc do 600 KM i oznaczono jako Rolls-Royce Meteor. Kiedy przetestowano go w czołgu Crusider, okazało się, iż rozwija on zawrotną prędkość 80 km/h. Jednak przemysł lotniczy sam potrzebował pilnie tych silników, więc zbudowano wersję tymczasową czołgu wyposażoną w silnik Liberty. Zastosowano w nim przekładnię Merritt-Brown i pozostawiono możliwość późniejszej podmiany na silnik Meteor. Czołg nazwano A27L Centaur, przy czym "L" oznaczało wersję z silnikiem Liberty. Zamówiono 4.000 czołgów. Kiedy na jaw wyszły problemy z jednostką napędową, kontrakt anulowano i zmniejszono zamówienie do 2.700 pojazdów. Ostatecznie wyprodukowano 1742 sztuki. Pod koniec 1943 roku ruszyła wreszcie seryjna produkcja silników Meteor i Cromwell zaczął nabierać ostatecznego kształtu. Część Centaurów wyposażono w nowe silniki, resztę przerobiono na pojazdy szkoleniowe i pomocnicze (trochę ponad 450).
Prototyp Cromwella z silnikiem Meteor, A27M, testowano już w pod koniec 1941 roku. Próby wypadły zadowalająco, czołg po przejechaniu 3.500 km nie sprawiał najmniejszych problemów, a silnik rozpędził go do ponad 43 km/h. Pojazd pierwotnie był wyposażony w 6 funtowe działo Mk. V kaliber 57 mm a od marca 1944 montowano armatę Mk. V kaliber. 75 mm. W latach 1943 do 1945 z taśm produkcyjnych zjechało między 2.447 a 2.494 Cromwelli.
Chrzest bojowy przeszły w trakcie Lądowania w Normandii. 6 Czerwca 1944 roku Grupa Wsparcia Piechoty Morskiej miała na swoim stanie około 41 Cromwelli, model Centaur MK IV wyposażony w haubicę 95 mm do zwalczania piechoty. W trakcie lądowania stracono 20 pojazdów, które w większości utonęły.
Od pierwszych dni walk, zaczęto porównywać Cromwelle z Shermanami. brytyjski czołg był pod wieloma względami lepszy od swojego amerykańskiego odpowiednika. Przede wszystkim był szybszy i lepiej się rozpędzał. Maił również większy zasięg, 280 km na drodze i 130 w warunkach bojowych, co stanowiło również atut w trakcie walk z niemieckimi czołgami. Opancerzenie było teoretycznie takie samo, pancerz do 76 mm na wieży i 63 mm z przodu kadłuba. Stal na blachy była lepsza jakościowo u Brytyjczyków, jednak sposób montażu gorszy. Płyty ustawiane pionowo i mocowane nitami. Shermany miały natomiast pochyły, spawany lub odlewany pancerz. Od połowy 1944 roku wystartowano z projektem pogrubienia pancerza do 101 mm. Kadłuby Cromwella tym razem spawano z 101 mm blach, na wieżę natomiast zakładano dodatkowy arkusz pancerza przytwierdzając go w dalszym ciągu nitami. Co do siły ognia, była ona również porównywalna z Shermanem, czyli niewystarczająca do walki z ciężkimi Tygrysami. Jedynym sposobem było wymanewrowanie niemieckiej maszyny i ostrzał w bok lub tył pojazdu. Dopiero od połowy lata 1944 roku do Shermana zaczęto montować lepsze działo 76mm. Tej różnicy Cromwell nigdy nie nadrobił.
Skoro więc różnice były niewielkie, dlaczego alianci włączając w to Anglików, większą sympatią darzyli Shermana niż własną produkcję?
Kiedy ruszyła operacja "Perch", której celem było zdobycie miasta Caen, 7 Dywizja Pancerna "Desert Rats" miała na wyposażeniu w większości nowe wozy MK IV Cromwell. Na początku operacji straty dywizji były niewielkie, pierwszy gorzki sprawdzian przyszedł dnia 13 czerwca 1944 roku pod Villers-Bocage. Tego dnia 5 czołgów 2 Kompanii 101 Ciężkiego Batalionu Pancernego SS, przy pomocy kilku czołgów Dywizji Panzer Lehr. i jej grenadierów pancernych ukrytych w budynkach miasteczka, prawie rozbiła Brytyjczyków. 26 czołgów, zostało bezpowrotnie zniszczonych, a 18 z nich to były Cromwelle. Do tego przepadła cała masa wozów pancernych, ciężarówek, oraz dział wraz z ciągnikami.
Płonące Cromwelle 4 Batalionu CLY pod Villers-Bocage. 13 czerwca 1944 rok. Z lewej grenadier pancerny Dywizji Panzer Lehr. |
Dziś eksperci są zgodni, iż zawiodło tu dowództwo aż po szczebel dywizyjny. Przerwanie natarcia i postój w nocy dał Niemcom czas na przegrupowanie. Tym bardziej, że kolumna brytyjska była tak rozciągnięta, iż ostatnie oddziały dotarły na miejsce po północy. Więc żołnierze i tak nie mieli czasu by wypocząć. Zbyt małe wsparcie piechoty, rozciągnięte linie, brak zwiadu, a co najgorsze wprowadzenie czołgów w wąskie uliczki i żywopłoty, które ograniczały widoczność do minimum i uniemożliwiały "rozjechanie" się pojazdów. To dało dobrze opancerzonym Tygrysom ogromną przewagę. Brytyjskie pojazdy zostały literalnie rozstrzelane przez niemieckie "osiemdziesiątki-ósemki". Cromwelle nie miały pola manewru i nie mogły objechać, czy nawet unikać czołgów wroga. Do tego nie miał kto opanować chaosu jaki zapanował po zatarasowaniu drogi przez zniszczenie ostatniego pojazdu kolumny poddziału "A". Wszyscy oficerowie znajdowali się w mieście na odprawie, żołnierze więc byli zdani na siebie. Musieli przeciwstawić się doświadczonemu i jednemu z lepszych dowódców pancernych jakim był Michael Wittmann.
Jednak w owym czasie odpowiedzialne osoby, jako główną przyczynę niepowodzenia wskazały na czołgi Cromwell. Na niewystarczający pancerz i działo, które rzekomo miało być zupełnie nieskuteczne w walce z czołgami wroga. Gordon Johnson z 5th Royal Tank Regiment mówił:
" ... dostaliśmy Cromwelle, które z ledwością nadawały się do ochrony przed deszczem, i Firefly, które trochę bardziej nam się spodobały"
Ta negatywna propaganda spowodowała, iż alianccy czołgiści niechętnie wsiadali do tych czołgów.
Centaur IV oddziału "H" 2 Baterii Royal Marine Armoured Support Group. Normandia 13 czerwca 1944 roku. |
Byli jednak żołnierze, którzy cenili sobie swoje czołgi, za każdym razem wystawiając im najwyższe noty. Honoru angielskich Cromwelli bronili żołnierze 10 Pułku Strzelców Konnych, był to pułk rozpoznawczy 1 Dywizji Pancernej generała Maczka. Polacy już w pierwszych walkach potwierdzili swoją skuteczność. W bitwie o Falaise, 1 DP miała wraz z Kanadyjczykami domknąć kocioł i uwięzić w nim pokaźne siły niemieckie. Polacy swój sprawdzian mieli w boju o wzgórze 262. Niemcy wybrali właśnie to miejsce na przerwanie kotła, atakując ze wszystkich stron, również oddziałami które zdołały się już wydostać poza okrążenie. W ten sposób Dywizja generała Maczka sama znalazła się w potrzasku. Polacy otrzymywali zaopatrzenie poprzez most powietrzny, ten jednak nie był zbyt skuteczny i większosć zasobników spadała u Kanadyjczyków. Bombardowani omyłkowo przez amerykanów zdołali utrzymać pozycje przez trzy dni. Cały czas przesiadując w ciasnych i rozgrzanych czołgach. Bez snu, jedzenia i wody.
Cromwell "Rumak" z 10 Pułku Strzelców Konnych wraz z załogą. |
10 Pułk Strzelców Konnych w swoich szybkich i zwrotnych Cromwellach, wysunał się przed dywizję i pokonując trudny teren dwukrotnie przeciął kolumny niemeckie, ostatecznie docierając pod Chambois. Przyczyniając się znacząco do jego zdobycia, a tym samym do domknięcia kotła pod Falaise. Kiedy w końcu nadeszły Kanadyjskie dywizje pancerne, z pierwszego czołgu wysiadł kapitan Pierre Sevigny. Gdy się rozejrzał, ze łzami w oczach podszedł do polaków i salutując powiedział:
"What a bloody spectacle! This is a real Polish Battlefield. My God! (Co za krwawe przedstawienie! To jest prawdziwe polskie pole bitwy. Mój Boże!)"
Jeden z polskich żołnierzy wypluwając papierosa z ust odezwał się do kolegów:
"Czemu ten cyrkowiec nie przyjechał tu trzy dni temu?"
Oceny wartości polskiej dywizji pancernej może dopełnić wypowiedź niemieckiego oficera wziętego do niewoli:
"...szkoda, że nie udało mi się uderzyć więcej na południe od Chambois, bo byłbym się przerwał, gdyż tam są Amerykanie, a oni umierać nie umieją. Nie wiedziałem, że tu walczą Polacy"
Generał Maczek wraz ze swoimi żołnierzami walczył przez całą Francję, Belgię i Holandię. Jego dywizja przyjęła kapitulacje garnizonu wojskowego w niemieckim porcie Wilhelmshaven. 10 Pułk Strzelców Konnych nieprzerwanie uczestniczył w walkach. Doskonale wykorzystując zalety Cromwelli, niejednokrotnie wdzierał się na tyły wroga by błyskawicznie zaatakować z flanki lub z tyłu. Żołnierze wbrew zakazowi wydanego przez Montgomerego, wzmacniali pancerze swoich czołgów elementami gąsienic zniszczonych pojazdów. Grzebali również nielegalnie w silnikach i w ten sposób usuwali ograniczniki obrotów, co pozwalało rozpędzić czołgi w polskiej służbie nawet do 80 km/h. Umiejętnie wykorzystany Cromwell stawał się skuteczną bronią i choć może nie był bardzo dobrym czołgiem, to w polskich rękach na pewno nie był złą konstrukcją.
Sam generał Maczek obrał go sobie za pojazd dowodzenia. Egzemplarz o nazwie "Hela" był jego ulubionym stanowiskiem bojowym.
Gen. Maczek w swoim Cromwellu "Hela". Francja 1944 rok. |
Cromwelle przypadły również na wyposażenie 1 Czechosłowackiej Brygady Pancernej. Jednak poza szachowaniem niemieckiego garnizonu pod Dunkierką do kwietnia 1945 roku, brygada nie brała udzialu w walkach. Ciekawostką jest natomiast fakt, iż już na początku maja, Brygada wraz ze swoimi 190 czołgami wróciła do Czechosłowacji. Kiedy w 1948 roku w kraju do władzy doszli komuniści, Anglicy przestali wysyłać części zamienne i Cromwelle powoli wycofywano. Jednak służyły czynnie do 1955 roku, a ostatni pojazd, przerobiony co prawda na ciągnik ewakuacyjny, wycofano na początku lat 60.
Kilka sztuk tego czołgu wysłano w ramach testów do Afryki i Palestyny. Dwa egzemplarze zostały sprzedane potajemnie, przez angielskich żołnierzy żydowskim bojownikom. Te czołgi weszly w skład 82 Izraelskiego Batalionu Pancernego i brały udział w I Wojnie Izraelsko-Arabskiej w latach 1948 - 1949.
Anglicy chcieli również zachęcić sowietów do swojej konstrukcji. Do ZSRR wysłano na próby 6 egzemplarzy, jednak Rosjanie nie byli nimi zainteresowani, stawiając na swoją wizję T-34. Cromwelle swój ostatni bój stoczyły w latach 1950 - 1953 w trakcie wojny w Korei. Czołgi były na wyposażeniu 8 Brytyjskiego Pułku Huzarów. Kilka egzemplarzy wpadło nawet w ręce Chińczyków.
Cromwell 1 Czechosłowackiej Brygady Pancernej. Dunkierka 1945 rok. |
Cromwell nie był konstrukcją, która potrafiła by się oprzeć upływowi czasu jak radziecki T-34. Po prostu nie był podatny na modernizacje. Dużo prościej było na jego podstawie zbudować nowy pojazd, co zresztą uczyniono. Już zimą 1945 roku powstał czołg Comet, którym zastępowano Cromwelle. Jednak należy pamiętać, iż doświadczenia i wnioski zdobyte w trakcie produkcji i ich użytkowania pozwoliły na rozwój dalszych wozów. Niski profil pojazdu, szybkość i dobre przyspieszenie mogły być znaczące w trakcie walki, bardzo utrudniały trafienie. Cromwell byl najszybszym czołgiem II Wojny Światowej. Tymi atutami górował nad swoim amerykańskim odpowiednikiem. Miał po prostu pecha na starcie i nieumiejętnie był wykorzystywany przez brytyjskich czołgistów, co osłabiło jego wizerunek. Jednak jak widać, żołnierze z 10 Pułku Strzelców Konnych potrafili na tych maszynach przedzierać się przez kolumny Panter i Tygrysów. Oskrzydlając wroga i umożliwiając jego zniszczenie przez artylerię, lub samodzielnie niespodziewanym atakiem. M4 Shermany były lepsze jedynie pod względem możliwości modernizacji i stosunkowo bezproblemowego wprowadzania ulepszeń. To, że legenda Cromwella skrywa się w cieniu amerykańskiego czołgu należy również przypisać ogólnej ilości wyprodukowanych egzemplarzy. Stosunek jest około 4.200 czołgów do 49.000, na korzyść M4.
Brytyjski czołg pościgowy został po prostu za późno wprowadzony by móc się wykazać. Najlepszą oceną tej konstrukcji niech więc będzie fakt, że to właśnie dzięki niej i na jej podstawie powstały czołgi Comet i Centurion, uważane za pierwsze nowoczesne czołgi podstawowe.
Kolumna Cromwelli 10 Pułku Strzelców Konnych w okolicach Falaise. |
Materiały źródłowe:
Chris Bishop - "The encyklopedia of weapons of World War II"
Joanna Wieliczka-Szarkowa - "Bitwy polskich żołnierzy 1944 - 1944"
Militaria i Fakty "Co się stało w Villers-Bocage czyli Wittmann na białym koniu"
fajny artykuł aczkolwiek się zastanawiam czynajszybszym czołgiem II WW nie był HellCAT. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZasadniczo masz rację, M18 Hellcat rozwijał prędkość bodajże do 88 czy nawet 90km/h. Jednak To nie był czołg a "Gun Carrier" więc niszczyciel czołgów. Był najszybszym gąsienicowym pojazdem II WŚ.
UsuńTrafiłem tutaj szukając informacji na temat jakiegoś czołgu. Uczyniłem to pod wpływem gry World of Tanks. Jak wspomniałem pod tematem o fińskim snajperze nie żałuję, że tutaj zajrzałem. Doskonałe pióro autora sprawia, że jako miłośnik historii z ogromną chęcią przeczytam wszystkie artykuły tego blogu. Dziękuję za możliwość tak miłego obcowania z historią. Ps. Linki wyślę znajomym, bo warto żeby choć jedna osoba więcej tutaj zajrzała.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za uznanie. Aż się za wstydziłem. Mam nadzieję, iż, kolejne artykuły również będą dla ciebie interesujące.
UsuńPozdrawiam i miłego czytania.
Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńCromwell był czołgiem krążowniczym- szybkim pojazdem średnio opancerzonym i średnio uzbrojonym - do szybkich rajdów na terytorium wroga po przełamaniu jego linii. Stąd jego słabości i zalety.
OdpowiedzUsuń